Rybak uratowany. Spędził sam na morzu dwa tygodnie. Przetrwał dzięki jednej złowionej rybie
Rybak spędził na morzu dwa tygodnie. Został odnaleziony przypadkowo przez dwójkę mężczyzn, ponad 100 kilometrów od wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Graniczyło to z cudem, ponieważ poszukiwań zaniechano dzień wcześniej. Z relacji rybaka wynika, że skończyła mu się żywność i woda. Przetrwał tylko dlatego, że udało mu się złowić łososia.
Rybak opuścił Gray Harbor w stanie Waszyngton wieczorem 12 października, na 43-metrowym statku. Wypłynął w połów i miał wrócić 15 października. Z niewyjaśnionych okoliczności tak się nie stało.
ZOBACZ: Tajlandia. Rybak uratował się dzięki lodówce. Dryfował w niej na pełnym morzu
Straż Przybrzeżna wszczęła poszukiwania. Jednak po przeszukaniu ponad 36 000 kilometrów kwadratowych zaniechała ich. W środę stwierdzono, że poszukiwania zostaną wznowione, o ile w sprawie pojawią się nowe informacje.
Uratowali rybaka po dwóch tygodniach. "To było bardzo emocjonalne"
W czwartek dwójka Kanadyjczyków wypłynęła, by powędkować. Na morzu zobaczyli w oddali coś, co przypominało tratwę. Z relacji jednego z nich wynika, że znajdujący się na niej mężczyzna wystrzelił flarę.
"Wciągnęliśmy go na pokład. Uścisnął mnie mocno, to było bardzo emocjonalne" - stwierdził jeden z mężczyzn, cytowany przez BBC.
Uratowany powiedział, że był sam na morzu przez dwa tygodnie. Dodał, że w pewnym momencie skończyło mu się jedzenie i przeżył tylko dlatego, że udało mu się upolować łososia. Jego wybawcy zrobili mu śniadanie i podali wodę - wypił trzy butelki.
Media podają, że stan rybaka był stabilny. Mimo wszystko, trafił do szpitala na obserwację.
Wypłynęło dwóch, wrócił jeden. Służby prowadzą dochodzenie
Straż podała, że rybak nie wypłynął jednak w rejs sam. Na łodzi miał być z nim drugi marynarz. Niestety, ten wciąż pozostaje zaginiony. Władze nie wystosowały żadnego komunikatu, z którego wynikałoby, co stało się na morzu i dlaczego mężczyźni się rozdzielili.
Służby uznały, że sprawa zostaje "przedmiotem dochodzenia".