Szkocja. Tajemnicze stworzenie w jeziorze. "Miało kilka metrów długości"

Jeden ze szkockich fotografów twierdzi, że ma dowód na istnienie słynnego potwora z Loch Ness. Ma nim być zdjęcie, które udało mu się wykonać. Fotografia została opublikowana w mediach społecznościowych.
Na profilu The Loch Ness Centre, instytucji zajmującej się poszukiwaniem mitologicznego potwora, opublikowano tajemnicze zdjęcie.
Zrobiono je 8 października około godziny 17:00. Autor, John Howie, przekazał, że zauważył postać w kształcie Nessie o długości od 12 do 15 stóp (3,6 - 4,5 m), poruszającą się przez jezioro Loch Ness w kierunku linii drzew. Następnie stworzenie miało zniknąć pod wodą.
Rozmyte zdjęcie przedstawia tajemniczą postać, której rzekomy grzbiet i głowa wystają znad wody - pisze "New York Post".
Chociaż obserwacja nie została jeszcze zweryfikowana, przedstawiciele Loch Ness Centre twierdzą, że "uwielbiają słuchać o tych spotkaniach z Nessie".
"W Loch Ness Centre goście mogą usłyszeć historie prawdziwych ludzi, odkryć artefakty i wysłuchać debaty naukowej na temat istnienia Nessie, aby pomóc im wyrobić sobie własne zdanie na temat takich obrazów" - mówią przedstawiciele centrum, cytowani przez dziennik.
Według doniesień Centrum, była to już ósma w tym roku obserwacja bestii.
Szkocja. Poszukiwania potwora z Loch Ness
W sierpniu odbyły się dwudniowe, największe od ponad 50 lat poszukiwania potwora z Loch Ness. Prawie 300 osób zgłosiło się do monitorowania transmisji z poszukiwań. Zostały one zorganizowane przez Loch Ness Centre w Drumnadrochit i ochotniczy zespół badawczy o nazwie Loch Ness Exploration.
ZOBACZ: Największe od 50 lat poszukiwania potwora. Chcą rozwiązać tajemnice Loch Ness
W poszukiwaniach śladów Nessie wykorzystano drony wyposażone w kamery na podczerwień oraz hydrofon wykrywający niezwykłe podwodne dźwięki.
- Szukamy przerw na powierzchni i prosimy ochotników o nagrywanie wszelkiego rodzaju naturalnych zachowań na jeziorze - zapowiadał Alan McKenna z Loch Ness Exploration w programie "Good Morning Scotland".
Źródło: New York Post
Czytaj więcej