Wielkopolska. Hodowla bydła w Lechlinie. Ludzie skarżą się na hałas i fetor
Kiedy prywatna firma nielegalnie rozbudowała działającą od lat hodowlę bydła w Lechlinie, życie okolicznych mieszkańców zmieniło się w koszmar. Ludzie narzekają na fetor, hałas oraz rozjeżdżające drogi ciężarówki. Kontrole wykazały wiele naruszeń, ale właściciel zdaje się nie przejmować nakładanymi karami. Materiał "Interwencji".
Mieszkańcy położonej w Wielkopolsce wsi Lechlin od ponad roku zmagają się z poważnym problemem. Wszystko zaczęło się, kiedy istniejąca tam od lat hodowla bydła została przejęta przez dużą firmę z zagranicznym kapitałem.
Mieszkańcy Lechlina: W dzień i w nocy tutaj mamy hałas
- Od 42 lat tu pracowałem. Tu była rolnicza spółdzielnia produkcyjna, a w ubiegłym roku te dwie działki kupiła właśnie prywatna firma. Ten właściciel proponował mi tu w ubiegłym roku pracę. I z tego, co mi mówił, co chce robić – mówił, że tu będzie chciał 5000 sztuk byków trzymać. Wystraszyłem się i w ogóle nie miałem ochoty pracować. W trakcie bytu spółdzielni trzymaliśmy około 300 sztuk bydła - opowiada "Interwencji" Tadeusz Myszka.
- Nasi inspektorzy podczas pierwszej kontroli stwierdzili tam 1500 sztuk bydła. Podczas drugiej kontroli, która nastąpiła mniej więcej po 3 miesiącach, już było około 2000 - informuje Łukasz Strażyński z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Poznaniu.
- To jest całodobowe, czyli w dzień i w nocy tutaj mamy hałas. Bo tu jest przeładunek, tu przyjeżdża bydło w nocy i w dzień. Odbywa się także dezynfekcja na powietrzu. I my to wszystko czujemy, słyszymy czy to jest dzień, czy to jest noc - podkreśla Judyta Malczewska, mieszkanka wsi.
ZOBACZ: "Interwencja". Sprzedają "leki", podszywając się pod Jezuitów. "Żerowanie na uczuciach religijnych"
- Ciężki sprzęt, który przyjeżdża tutaj do naszej wioski, głównie tiry z pożywieniem dla tych byków, niestety rozwala nam drogę powiatową - podkreśla sołtys Paweł Grabiński.
- Krzyki takie, nawoływanie tego bydła. Nie wiem czy to bydło jest głodne, czy nie głodne. Jest hałas totalny, a potem rano jest wyrzucanie obornika więc jest smród niesamowity, a jak już w ogóle pada, no to okien nie można otworzyć, prania nie można powiesić. Czujemy się tutaj naprawdę, jak w klatce - mówi Elżbieta Dalke, mieszkanka wsi.
Nielegalna rozbudowa hodowli. Właściciel nie widzi problemu
Mieszkańcy informowali właściciela zakładu o istniejących problemach. Nie przyniosło to jednak żadnego rezultatu.
- Kiedyś przyszłam i rozmawiałam z tym prezesem, prosiłam go, żeby zrobił zebranie, żeby z nami porozmawiał. Tłumaczyłam, że nie idzie po prostu tu żyć. Odpowiedział, że on nie będzie z durnymi ludźmi rozmawiał. No to ja nie wiem, kim on jest - opowiada okoliczna mieszkanka Anna Januszewska.
ZOBACZ: Bytom: Trzymał egzotyczne zwierzęta w plastikowych pudłach. Interwencja służb
Redakcji "Interwencji" udało się porozmawiać z prezesem hodowli.
Reporter: Kłaniam się panie prezesie. Z tego, co nam się udało ustalić, to wszystko działa nielegalnie.
Prezes: To jest pana opinia.
- Pan rozbudował bez pozwoleń na budowę te hodowlę i bez decyzji środowiskowych?
- Nie chciałbym się z panem przekomarzać: ten mówi tak, ten mówi tak, no. Te wiaty tam były, to wszystko było zarwane, załamane i ja to zmodernizowałem. Wszystko zrobiłem. Ja myślę, że potrzebuję pół roku, żeby to wszystko ustabilizować.
Kontrole i kary finansowe. Hodowla nadal działa
Wobec braku porozumienia z właścicielami hodowli, mieszkańcy poprosili o pomoc Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska oraz Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Instytucje przeprowadziły kontrole, nałożyły kary i wydały decyzje, z których jednak, jak na razie, niestety niewiele wynika.
- Nasi inspektorzy, jeżeli chodzi o kontrolę, która odbyła się od 1.03 do 25.04.2023, stwierdzili szereg naruszeń i w związku z tymi naruszeniami wielkopolski WIOŚ skierował wniosek do sądu o ukaranie osoby, która dopuszczała się tych wykroczeń. I rzeczywiście sąd uznał tę osobę winną i wymierzył karę grzywny w wysokości 5 tysięcy złotych. My w swych decyzjach wyznaczyliśmy również karę za to, że ta zabiegi agrotechniczne były przeprowadzone niezgodnie z przepisami, w wysokości 1500 złotych - informuje Łukasz Strażyński z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Poznaniu.
"W ramach (…) postępowania, w dniu 4 lipca 2023 r. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Wągrowcu wydał decyzję nakazującą rozbiórkę obiektów budowlanych lub ich części, wykonanych bez stosownych zezwoleń" – brzmi treść oświadczenia Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Wągrowcu.
Właściciele hodowli opłacili nałożone kary, jednak to, jak na razie nie wpłynęło na ich działalność. Budynki, które nakazano rozebrać również w dalszym ciągu stoją. - No jeżeli coś jest nielegalnego, to chyba powinni przyjechać, zamknąć, zlikwidować i koniec. Czekamy aż w końcu, któraś władza zareaguje i nam pomoże - zauważa Arkadiusz Malczewski.