Bohaterska postawa 12-latka. Błyskawicznie wezwał pomoc
Burzowa pogoda nieomal doprowadziła do tragedii w lesie w Rozalinie (woj. podkarpackie). Podczas przejażdżki rowerowej wichura przewróciła drzewo, przygniatając 12-latka oraz jego 63-letniego dziadka. Chłopiec zachował zimną krew i błyskawicznie wykręcił numer "112".
Podkarpacka policja informuje o groźnym incydencie, do jakiego doszło w sobotnie popołudnie. Podczas wakacyjnej przejażdżki dziadka w wnukiem nieomal doszło do tragedii. W trakcie gwałtownej burzy na dwóch rowerzystów, jadących ścieżką przez las, runęło drzewo wyrwane z korzeniami przez wichurę.
"12-letni chłopiec, pomimo że był przygnieciony swoim rowerem i drzewem, sięgnął po telefon dziadka i połączył się z numerem alarmowym 112, wzywając pomoc. Instruowany przez dyspozytora, wskazał lokalizację miejsca, w którym się znajdowali" - relacjonowali funkcjonariusze.
ZOBACZ: Wezwał pomoc, gdy ojczym zasłabł za kierownicą. 10-letni Miłosz bohaterem
Do poszkodowanych jako pierwsi dotarli policjanci z lokalnego komisariatu w Nowej Dębie. Na miejscu zastali leżącego pod drzewem chłopca oraz jego opiekuna, któremu udało się wydostać spod ciężaru drzewa.
Podręcznikowa reakcja służb
"Policjantka zdjęła kurtkę służbową i okryła 12-latka przed ulewnym deszczem, a 63-latka zabrała do radiowozu" - przekazano w notatce. W tym samym czasie jej partner pobiegł w kierunku głównej drogi, aby wskazać ratownikom medycznym oraz strażakom miejsce zdarzenia. Pomoc nadeszła na czas - strażacy z PSP w Nowej Dębie usunęli powalone drzewo i wydostali młodego mieszkańca Krakowa.
Chłopiec uskarżał się na ból w nodze, razem z dziadkiem trafił do szpitala. "Dzięki roztropności 12-latka oraz szybkiej reakcji służb ratowniczych, ten poważny wypadek nie miał tragicznego zakończenia" - pointuje policja.