Co dalej z Grupą Wagnera? Prigożyn zabrał głos

Świat
Co dalej z Grupą Wagnera? Prigożyn zabrał głos
VK.com/concordgroup_official
Jewgienij Prigożyn

Nie chcieliśmy obalić przywódców Rosji - ogłosił w najnowszym nagraniu w mediach społecznościowych Jewgienij Prigożyn, szef najemniczej Grupy Wagnera.

W swojej pierwszej publicznej wypowiedzi od zakończenia buntu w sobotę Prigożyn mówił, że Grupa Wagner była najskuteczniejszą siłą bojową w Rosji, "a nawet na świecie" i że zawstydziła jednostki, które Moskwa wysłała na Ukrainę 24 lutego 2022 r. Dodał, że sposób, w jaki udało mu się zająć Rostów nad Donem (jak twierdzi - bez rozlewu krwi) i wysłać uzbrojony konwój na odległość 200 km od Moskwy, był świadectwem skuteczności jego bojowników. - Pokazaliśmy klasę mistrzowską - mówił.

Prigożyn: Celem marszu było uniknięcie zniszczenia Grupy Wagnera

Zapewnił, że celem wagnerowców nie było obalenie "legalnie wybranego rządu". Prigożyn ponowił zarzut, jak dotąd niepoparty dowodami, że rosyjskie wojsko zaatakowało obóz Wagnera rakietami, a następnie helikopterami, zabijając około 1000 jego ludzi. To miało być powodem "Marszu sprawiedliwości", który zainicjował. 

 

Prigożyn mówił też o rozkazie, który wszystkie jednostki ochotnicze, w tym Grupa Wagnera, mają podpisać do 1 lipca, poddając się kontroli rosyjskiego Ministerstwa Obrony. - Celem marszu było uniknięcie zniszczenia Grupy – powiedział.

 

Na nagraniu Prigożyn mówił również, że białoruski przywódca Aleksander Łukaszenko "wyciągnął rękę i zaoferował znalezienie sposobu, aby Grupa Wagnera mogła legalnie kontynuować swoją działalność".  

 

11-minutowym przemówieniu szef wagnerowców nie poinformował, gdzie się znajduje. W ramach porozumienia wynegocjowanego w weekend, miał udać się na Białoruś.

 

Bunt Prigożyna

W piątek wieczorem Jewgienij Prigożyn poinformował, że rosyjska armia rozpoczęła "ataki rakietowe na nasze obozy na tyłach". Z jego przekazu wynika, że "zginęła ogromna liczba bojowników" Grupy Wagnera. Zapowiedział reakcję "na tę zbrodnię". 

 

"Jest nas 25 tysięcy i idziemy wyjaśniać, czemu w kraju trwa chaos" - relacjonuje wypowiedzi Prigożyna agencja Reutera i zaznacza, że "kucharz Putina" zastrzegł, iż "nie jest to zamach stanu".

 

ZOBACZ: Putin upokorzony. Czy bunt Prigożyna zakończył jego panowanie?

 

W sobotę w godzinach porannych przywódca najemników poinformował, że znajduje się w kwaterze Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem i oczekuje tam na przybycie ministra obrony Siegieja Szojgu oraz szefa sztabu generalnego Walerija Gierasimowa. Zagroził, że w przeciwnym razie wagnerowcy "pójdą na Moskwę".

 

W sobotę wieczorem Białoruś przekazała, że Prigożyn zgodził się załagodzić sytuację w Rosji. Chwilę później informację tę potwierdził sam szef wagnerowców, który zawrócił konwoje do baz.

pgo / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie