Walijska miejscowość zajęta przez owce. Gang daje się we znaki mieszkańcom

Świat
Walijska miejscowość zajęta przez owce. Gang daje się we znaki mieszkańcom
Twitter/Mark Rees

"Nieprzystosowane społecznie" owce terroryzują niewielką miejscowość w Walii. Zwierzęta wchodzą na prywatne posesje i rozbijają na nich swoje obozowiska. Podzieliły także wieś na "strefy wpływów".

Owce dają się we znaki mieszkańcom Godrergraig w środkowej Walii. Od ponad miesiąca zwierzęta włóczą się po ulicach, uprzykrzając życie wszystkim w okolicy. Wchodzą na prywatne posesje i rozbijają na nich swoje obozowiska, a niedawno miały podzielić miejscowość na swego rodzaju "strefy wpływów".

 

Mieszkańcy opisują, że zwierzęta niszczą ogrody, brudzą i stwarzają zagrożenie dla kierowców. Władze jednak bezradnie rozkładają ręce. Urzędnicy twierdzą, że przed podjęciem interwencji trzeba ustalić właściciela zwierząt. Ten jednak nie kwapi się do tego, żeby zgłosić się do odpowiednich organów.

Walia: Gang owiec podzielił miejscowość na "strefy wpływów"

37-letni Stephan Jones przyznał w rozmowie z serwisem Wales Online, że jego dzieci nie mogą bawić się w ogrodzie z powodu "zwałów owczego łajna". - To trwa od co najmniej czterech lub pięciu tygodni. Pewnego ranka wstałem i zobaczyłem dwie owce w ogrodzie. Próbowaliśmy je wygonić, ale cały czas wracały - zwrócił uwagę mężczyzna.

 

Gang owiec liczby w sumie ok. 30 osobników. Zwierzęta mają w ogóle nie przejmować się obecnością ludzi. - Są dosłownie wszędzie. Podzieliły miejscowość na "strefy wpływów". Do mojego ogrodu zapuszczają się zawsze dwie te same. Do sąsiadów też wracają cały czas konkretne osobniki - powiedział 37-letni mieszkaniec Godrergraig.

 

- To koszmar, ale zrezygnowaliśmy z ich przeganiania. Nie mają dokąd pójść, więc będą wracać - ocenił rozmówca Wales Online.

Owce terroryzują mieszkańców. Problem zauważyli politycy

Problemem w ostatnim czasie zaczęli interesować się lokalni politycy. Owce zaobserwowano m.in. na drodze szybkiego ruchu A4067. - Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona, że jeszcze nie doszło do wypadku - powiedziała radna Rosalyn Davies z okręgu Godrergraig.

 

ZOBACZ: USA. W trzech nastolatków na koniach uderzyło auto. Nie żyje 14-latek i dwa wierzchowce

 

Polityk twierdzi, że podobnie jak mieszkańców, martwi ją bezpieczeństwo ludzi i zwierząt. Jak dotąd nie udało się jednak dotrzeć do przyczyny problemu. Do czasu rozwiązania tej sprawy mieszkańcy muszą zachować szczególną ostrożność.

 

- Dwa tygodnie jechałem autem z prędkością ok. 30 km/h. Nagle zza zakrętu wyłoniły się owca i jagnię. Prawie w nie uderzyłem - podsumował Stephan Jones.

jkm/ sgo / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie