Agresja na drodze. Zaatakował go pod domem

Polska
Agresja na drodze. Zaatakował go pod domem
"Interwencja"
"Wtedy mnie uderzył głową. Chciałem go zaatakować, ale straciłem kontrolę nad swoim ciałem" - mówi pan Janusz.

Janusz Koziarski spod Łodzi padł ofiarą drogowego frustrata. Mężczyzna tak się zdenerwował za rzekome zajechanie mu drogi, że pojechał za panem Januszem i na parkingu go pobił! Śledczy nie dali rady namierzyć agresora, mimo że pan Janusz dostarczył im nagranie z monitoringu. Materiał "Interwencji".

Pan Janusz ma 68 lat i mieszka pod Łodzią. Niespełna dwa lata temu wydarzyło się coś, z czym pan Janusz nie może pogodzić się do dziś.

Zjechał autem na lewy pas

- Gdzieś przed skrzyżowaniem wjechałem na lewy pas, między samochody i zaraz za światłami facet zaczął trąbić. Jak długo? Do samego zjazdu ze Rzgowskiej w drogę wolnego ruchu - wspomina Janusz Koziarski.

 

Agresywny kierowca jechał za panem Januszem aż do domu. 13 maja 2021 roku 68-latek został pobity przed swoim domem przez człowieka, który twierdził, że pan Janusz zajechał mu drogę.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Rolnicy bez dostępu do pól. Urzędnicy postawili znak

 

- Wjeżdżam z drogi wolnego ruchu na parking. Wysiada z auta kierowca i coś wykrzykuje. Poszedłem się spytać, o co chodzi. I wtedy mnie uderzył głową. Chciałem go zaatakować, ale straciłem kontrolę nad swoim ciałem. Najwięcej krzyczał na "k", "zabiję cię", "nauczę cię", takie zwroty - opowiada pan Janusz.

 

Pan Janusz niezwłocznie zgłosił sprawę na policję. Liczył, że znalezienie sprawcy będzie tylko formalnością. Mężczyzna przekazał śledczym nagranie z wizerunkiem sprawcy oraz marką i modelem samochodu, jakim się poruszał. Mimo tego po 7 tygodniach sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy.

 

WIDEO - Pojechał za nim i pobił go przed domem

 

Wydaje się, że nie zrobili nic

- Biorąc pod uwagę zakończenie sprawy i szybkość zakończenia wydaje się wręcz, że nic nie zrobili. Dla mnie to wyglądało tak, że przyjęli informację o zgłoszeniu i od razu ją skazali na umorzenie – komentuje Michał Koziarski, syn pana Janusza.

 

- Jestem przekonany, że w tej sprawie podjęto liczne czynności, które miały doprowadzić do ustalenia sprawcy. Starano się też pozyskać monitoringi z innych miejsc. Policja przesłuchała także mężczyznę, który był też na miejscu zdarzenia, jego zeznania praktycznie nic do sprawy nie wniosły – tłumaczy Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Oskarża o gwałt i molestowanie. Co dalej z trenerami?

 

Pan Janusz pokazał nam również monitoring, który zdobył od sąsiada i przekazał policji. Razem przeanalizowaliśmy to nagranie i udało nam się wychwycić kolejne, potencjonalne symbole z tablicy rejestracyjnej pojazdu napastnika. Okazuje się, że nasza analiza była dokładniejsza, niż organów ścigania.

 

- Z przykrością stwierdzam, że nie do końca wykorzystane zostały możliwości mające na celu uczytelnienie tablic rejestracyjnych, a chociażby pozyskanie dodatkowych cyfr bądź liter – mówi Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Prokurator: Bardzo przepraszam

Reporterka: Ja jestem w stanie pokusić się, że jest tam *******. Czy taki numer był weryfikowany przez policję bądź prokuraturę?

 

Krzysztof Kopania: Generalnie rzecz ujmując poprzestano na trzech pierwszych literach. Okazało się, że takich samochodów jest ponad 400. Pani redaktor, niewątpliwie trzeba do tej kwestii wrócić.


Reporterka: Ale czy do tego była potrzebna interwencja? Nasza interwencja?

 

ZOBACZ: "Interwencja": Życie pod kontrolą. Sąsiad obserwuje z kamer

 

Krzysztof Kopania: Myślę, że jest to pewne przeoczenie, za które bardzo przepraszam.

 

Policja miała zabezpieczyć również inny monitoring i ma on mieć kluczowe znaczenie w rozwiązaniu sprawy. Otrzymaliśmy zapewnienie, że prokuratura wznowi dochodzenie i dołoży wszelkich starań, aby ustalić sprawcę. Jeśli śledczym się uda, to pan Janusz będzie mógł walczyć w sądzie o zadośćuczynienie.

 

- Jego zachowanie wskazuje, że to był jakiś psychopata, bo nie miał powodu, żeby się tak zachowywać tym bardziej, że sprawa nie zakończyła się na jednym uderzeniu. Znęcał się nade mną. Chciałbym, żeby został znaleziony i ukarany, żeby wiedział, że takie postępowanie spotyka się z odzewem prawa – tłumaczy Janusz Koziarski.

hlk / Polsat News / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie