"Interwencja": Rolnicy bez dostępu do pól. Urzędnicy postawili znak

Polska
"Interwencja": Rolnicy bez dostępu do pól. Urzędnicy postawili znak
Interwencja
Rolnicy bez dostępu do pól. Urzędnicy postawili znak

Wargowo i Karwno to dwie wsie położone na Kaszubach. Miejscowości połączone są gruntową drogą, której stan pozostawia wiele do życzenia. Auta nie przejadą. Do niedawna korzystali więc z niej głownie rolnicy. Wszystko zmieniło się, gdy urzędnicy postawili znak ograniczający przejazd jedynie do aut do 3,5 ton. Materiał "Interwencji".

- To jest droga gminna, która nigdy nie była remontowana. Obojętne, czy obecny wójt, czy poprzedni, czy byli naczelnicy, ta droga nie była remontowana, bo z niej korzystał tylko PGR – opowiada rolnik Zdzisław Świerczyński.

 

Chociaż droga jest nieprzejezdna dla aut osobowych, to do tej pory mogli z niej korzystać przynajmniej rolnicy. To się zmieniło odkąd pojawił się tu znak ograniczenia tonażu pojazdów do trzech i pół tony. Teraz do okolicznych pól nie można już dojechać ciężkimi maszynami. Inną drogą nadrabia się ok. 30-40 km.

"Rolnicy będą łamali przepisy"

- Jak przyjdą żniwa, to rolnicy niestety będą łamali przepisy, bo jak dojedzie? – mówi Zdzisław Świerczyński. Gdy zauważamy, że rolnicy mają dwa wyjścia: albo łamać prawo, albo przestać uprawiać ziemię odpowiada: - Albo jest trzecie wyjście. Kupić porządną taczkę i wywieźć wójta.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Jeruzal. Strach się leczyć. Mieszkańcy nie chcą takiej przychodni

 

- Ten znak, który jest postawiony, to jest absurd na skalę krajową. Bo zamiast naprawić błotną drogę, to po dwuletniej batalii o naprawienie tej drogi, postawili znak ograniczenia tonażu na tej drodze, jakby to miało coś zmienić – komentuje inny rolnik Jarosław Bieliński.

Znak uniemożliwia pracę 

Jednym z poszkodowanych rolników jest Jarosław Bieliński, który mieszka we wsi Karwno. Mężczyzna razem z bratem i ojcem prowadzi gospodarstwo rolne, łącznie uprawiając około tysiąca hektarów ziemi.

 

- Główną produkcją są ziemniaki z przeznaczeniem na sadzeniaki. Poza tym uprawiamy zboża, rzepak i inne rośliny. W tym momencie sortujemy ziemniaki i przygotowujemy sadzeniaki do dostaw do klientów, będą one niedługo wysadzane na polach całej Polski, ponieważ produkujemy sadzeniaka na całą Polskę, a nawet czasami i na Europę – opowiada pan Jarosław.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Sylwia oskarża trenerów łucznictwa o gwałt. Reaguje Państwowa Komisja ds. Pedofilii

 

Ten rodzaj ziemniaka rolnicy z Karwna uprawiają także na ziemiach, do których teraz mają ograniczony dostęp. A czas nawożenia pól już się rozpoczął.

 

- Niestety, ten znak uniemożliwia nam dojazd do niektórych działek przyległych do tej drogi. Jest to pewien kłopot. Z zakazu wykluczono służby miejskie, one mogą tam wjeżdżać. Śmietniki czyścić? Nie wiem. Najbliższe miasto jest czterdzieści kilometrów stąd, w którą stronę by nie pojechać – mówi Jarosław Bieliński.

"Takich wniosków jest wiele"

- Procedurę rozpoczęliśmy po zdarzeniu, które miało miejsce niemalże rok temu w okresie wiosennym, gdy to przedsiębiorca rolny dosłownie rozjechał nam całkowicie strukturę drogi. Wprowadziliśmy rzeczywiście ograniczenie do 3,5 ton – tłumaczy wójt gminy Czarna Dąbrówka Jan Klasa.

 

Zauważamy, że gdyby droga została wcześniej wyremontowana, to nie byłoby takich problemów i ułatwiłoby to życie mieszkańcom.

 

- Skąd ja znajdę, czy rada gminy w budżecie milion złotych, żeby stworzyć ten odcinek po to, żeby mogli swobodnie ciężkim sprzętem wykonywać działalność gospodarczą? Takich wniosków o naprawę dróg jak w każdej gminie jest wiele – odpowiada.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Oszukane sprzątaczki. Firma zniknęła, pensji brak

 

Wójt gminy zadeklarował przed naszą kamerą, że rolnicy których pola leżą przy tej drodze, otrzymali lub otrzymają lada moment zaświadczenia, zezwalające im używać tutaj sprzętu o wadze do piętnastu ton. Jednak cięższe maszyny nadal będą musiały jeździć naokoło.

 

- Ten znak jest idealnym przykładem, gdzie ktoś zrobił jakieś głupstwo i teraz za wszelką cenę będzie próbował to głupstwo usankcjonować. Udowodnić wszystkim, że to głupstwo jest potrzebne. Mam nadzieję, że jednak znajdzie się ktoś, kto stwierdzi: „no nie, to jest niepotrzebne. Trzeba to zdjąć jak najszybciej i koniec” – podsumowuje Jarosław Bieliński.

 

Cały materiał do obejrzenia na stronie "Interwencji".

ap/ sgo / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie