Bełchatów. Matka o napaści kolegów na 16-letniego syna. Strząsali na niego popiół i bili w twarz

Polska
Bełchatów. Matka o napaści kolegów na 16-letniego syna. Strząsali na niego popiół i bili w twarz
Polsat News/Zdj. ilustracyjne
Matka zarzuca szkołom, że nie zareagowały właściwie, przez co "sprawcy czują się bezkarnie".

Wstrząsająca relacja matki chłopca z Bełchatowa (woj. łódzkie). Jego rówieśnicy jechali za nim przez pół miasta, by zmusić do pójścia w ustronne miejsce, gdzie kazali mu przepraszać, bili i strzepywali popiół na głowę. Wszystko nagrali i wrzucili do sieci. Kobieta zarzuca szkołom, że "są bezkarni", bo odmówiły ukarania uczniów tłumacząc, że incydent miał miejsce po lekcjach i "poza terenem".

Policja z Bełchatowa sprawdza zdarzenie z poniedziałku 27 lutego. 16-letni chłopiec wracał do domu autobusem. Kiedy wysiadł, za nim wyszła z pojazdu grupa młodzieży, wśród której miał być jego kolega z klasy oraz inne młode osoby.

Policja przesłuchuje sprawców napaści na nastolatka

Młodzi ludzie zmusili nastolatka, by poszedł z nimi w okolice bloku, niedaleko przedszkola.

 

Tam zostało zarejestrowane nagranie, na którym widać, jak chłopak został zmuszony do przepraszania na kolanach. Jeden z nastolatków w pewnej chwili uderzył chłopaka w twarz, a inny strzepywał na niego popiół z papierosa. Wszytko nagrywała nastolatka. Nie publikujemy nagrania ze względu na jego drastyczny charakter.

 

- Policjanci ustalili sprawców, trwają czynności, przesłuchania. Zachowanie to musi się spotkać z właściwą reakcją - powiedziała polsatnews.pl nadkom. Iwona Kaszewska oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bełchatowie.

 

ZOBACZ: Pogrzeb Eryka z Zamościa. 16-latek został śmiertelnie pobity

 

Według niej funkcjonariusze cały czas zbierają w sprawie materiały dowodowe. - Sprawcy to osoby nieletnie i szczególnej staranności wymaga od policjantów wyjaśnienie tej sprawy - powiedziała policjantka. Bełchatowska komenda poinformowała, że przesłuchania sprawców zdarzenia trwały w czwartek i planowane są jeszcze na piątek.

 

Według niej po zgromadzeniu materiału dowodowego materiały będą wysłane do sądu rodzinnego

 

- Po tym zdarzeniu były spotkania profilaktyczne w szkole nastolatka, policjanci pojechali tam i rozmawiali z uczniami. Młodzież miała przekazane, że nie ma przyzwolenia na żadną przemoc, hejt i że w takich sytuacjach nie pozostaje bezkarna - mówi nadkom Kaszewska. Policjanci przypomnieli także, że starsza młodzież może odpowiadać jak osoby dorosłe.

 

Jak podała komenda w Bełchatowie, systematycznie prowadzi spotkania w szkołach, nie tylko w związku z tą sprawą.

Wstrząsająca relacja matki chłopca

- To było w poniedziałek 27 lutego, po lekcjach, w okolicach godziny 14:00 - mówi matka chłopca w rozmowie z Magdaleną Hykawy. Dzień później w Zamościu grupa czworga nastolatków pobiła 16-letniego Eryka, który zmarł wskutek odniesionych obrażeń.

 

- Syn wsiadł do autobusu naprzeciwko szkoły, na następnym przystanku wsiadła grupa rówieśników. Część z nich była kolegami mojego dziecka - mówi matka chłopaka. - Przejechali za nim pół miasta na nasze osiedle, wysiedli za nim. Tam doszło do początku tego zdarzenia - opowiada mieszkanka Bełchatowa.

 

ZOBACZ: Zamość. Marsz po zabójstwie 16-letniego Eryka. Wśród obecnych jego mama

 

- Otoczyli go w sześcioro, szarpali za plecak, za rękaw, zaprowadzili go za blok na osiedlu koło przedszkola, przy ogrodzeniu - mówi matka. Jej zdaniem o tej porze w okolicy jest mnóstwo ludzi i nikt nie zareagował. Z relacji matki wynika, że nastolatek "był kawałek prowadzony". Kobieta nie wierzy, że nikt nie widział zdarzenia. - Tam zawsze są ludzie, dojeżdżający do pracy, wracający z pracy - mówi.

 

- Jakaś kobieta przechodziła i powiedziała tylko "uspokójcie się, bo zadzwonię po straż miejską" i poszła - wynika z relacji matki chłopca. - Nie poczekała na reakcję. Nie poczekała aż oni się faktycznie rozejdą - powiedziała.

"Policja robi wszystko, co może zrobić"

- Dostałam ten film w godzinach wieczornych od mamy jednego z kolegów mojego syna, która była przerażona tym, co widziała. Mój syn poszedł wtedy na trening, nie odbierał ode mnie telefonu. Nie wiedziałam, czy oni nie zrobili sobie powtórki, nie byłam się w stanie podnieść z krzesła - powiedziała kobieta łamiącym się głosem.

 

- To są nastolatkowie, zebrali się w grupę i to nie chodzi o to, że dwóch nastolatków ma coś do siebie, bo to się działo zawsze - mówiła. - Ale to, co oni zrobili, to nie były porachunki nastolatków, na zasadzie, że "wkurzyłeś mnie, pobijemy się jeden na jeden". Oni po prostu zebrali się w grono, w którym była dziewczyna, koleżanka mojego syna, która to wszystko nagrywała - opowiada mieszkanka Bełchatowa.

 

ZOBACZ: Ostrołęka. Ustawka nastolatków. Brutalna bójka w lesie

 

Jak powiedziała, z jednym z oprawców 16-latek przez kilka miesięcy siedział w jednej ławce w tej samej klasie. Byli kolegami.

 

Matka nastolatka powiadomiła policję jeszcze tego samego dnia.

 

Zdaniem kobiety funkcjonariusze pomogli rodzinie. - Czuję, że policja robi wszystko, co może zrobić - mówiła. - Mam poczucie, że oni naprawdę chcą tę sprawę wyjaśnić - tłumaczyła.

"Zdarzenie miało miejsce poza terenem szkoły"

We wtorek poszła do szkoły syna, do której uczęszcza jeden z oprawców oraz do drugiej, gdzie uczą się pozostali.

 

- Oni powiedzieli, że nie mogą nic zrobić, nie są osobami decyzyjnymi, bo zdarzenie nie miało miejsca na terenie szkoły. Że nie mogą podjąć decyzji żadnej innej poza przeniesieniem jednego chłopaka do innej klasy. Co nie zmienia faktu, że oni nadal będą się mijać na korytarzach. Jest dla mnie nie do pomyślenia, że nie zostało zrobione nic - mówi matka.

 

Jej zdaniem dla chłopca trudna będzie każda przerwa, nawet wyjście do toalety, gdzie może spotkać swojego oprawcę.

 

ZOBACZ: Garwolin. Nastolatkowie zniszczyli kapliczki. Usłyszeli zarzuty

 

- Organ, który nadzoruje tę szkołę średnią, czyli starostwo powiatowe, nie zrobiło w tej sprawie nic. Z moich informacji wynika, że kuratorium dowiedziało się o tej sprawie dopiero po upływie półtora tygodnia od dziennikarki, która robiła materiał. Ani starostwo, ani szkoły nie zgłosiły tego do kuratorium - twierdzi kobieta.

 

W rozmowie z Polsat News, Anna Skopińska, rzecznik Kuratorium Oświaty w Łodzi podkreśliła, że "szkoła wyraźnie powinna napiętnować takie zachowania". - Ci chuligani nie powinni chodzić bezkarni, bo mogą coś takiego zrobić jeszcze raz - tłumaczyła.

 

Jak dodała, "poproszono, czy zalecono, żeby szkoły zwróciły się do sądu o wgląd w sytuację rodzinną tych uczniów".

 

Szóstka sprawców uczęszcza do dwóch szkół, które są niedaleko siebie. Według kobiety trójka z nich jest w klasie mundurowej i "nadal chodzą do szkoły, jakby się nic nie stało, a ich rodzice nie są poinformowani o zajściu".

 

WIDEO: Agresja nastolatków. Zobacz materiał Magdaleny Hykawy w "Wydarzeniach"

"Doradzimy ci, co masz mówić"

- Jeden z nich pisze do mojego syna wiadomości, że ma milczeć. Zaproponował mu spotkanie i pisał: "doradzimy ci, co masz mówić" - mówiła. Kobieta opowiedziała Polsat News, że jeden z tych nastolatków podszedł do jej syna obok jego szkoły mówiąc, że wie, iż to jego matka złożyła na policji zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a "na psiarni zrobiło się piekło".

 

"Wszystko ucichnie, tylko ty nie podpisuj zeznań" - miał według niej usłyszeć jej syn.

 

Jej zdaniem dorośli, którzy dopuściliby się takiego czynu wobec kolegi z pracy, z pewnością kolejnego straciliby pracę.

 

- To jest niewiarygodne, że oni sobie bezkarnie chodzą, śmieją się w internecie, komentują, przesyłają sobie "pozdrowienia do więzienia". To się nie mieści w głowie. Cała ta sytuacja nabiera dalszego rozpędu, dalszego upokarzania mojego syna - alarmuje kobieta. - Cały czas teraz wylewa się w internecie hejt - podkreśla.

 

ZOBACZ: Katowice. Pobili dwóch 17-latków. Policja szuka bandy, która ich napadła

 

- Moje pytanie: gdzie są rodzice, dlaczego nie zostali poinformowani? - dodaje.

 

- Naczelnik wydziału starostwa odpowiedzialny za szkoły średnie, w tym szkołę mojego syna, trzy dni po zdarzeniu pyta mnie, dlaczego ja poszłam na policję. Że teraz to dopiero mogą zrobić krzywdę mojemu dziecku. Nie wierzyłam w to, co ta kobieta powiedziała - przytacza rozmowę z urzędniczką matka pokrzywdzonego chłopaka.

- Pokazałam jej film, mówiąc "zobacz, co oni zrobili mojemu dziecku". A ona mi mówi "ale przecież tu się nic nie stało". I mówi to do mnie w środę, gdzie we wtorek chłopak w Zamościu ginie - mówi roztrzęsiona kobieta.

Dostali komunikat: "możemy wszystko"

Jej zdaniem postępowanie instytucji utwierdza obecnie sprawców zdarzenia w poczuciu bezkarności. - Możemy wszystko. Możemy po prostu wszystko. Taki jest komunikat wysyłany do młodzieży - ostrzega matka.

 

Dodała, że jej syn został poproszony o uczestniczenie w rozmowie z psychologiem dopiero tydzień po zdarzeniu.

 

ZOBACZ: Świętokrzyskie: Wypadek w Zalesiu. Nie żyje 16-latka. Trzech nastolatków w stanie ciężkim

 

- Boję się, że skoro są bezkarni, to może za chwilę będą się chcieli odegrać za to, że to ja poszłam na policję - mówi matka.

 

- Oni nawet nie mają poczucia, że zrobili coś złego. Jak mają mieć, skoro nawet rodzice nie mają. I wiem, że to nie jest pierwsza taka sytuacja w Bełchatowie. Mój syn nie pierwszy padł ofiarą takich rzeczy i to wszystko zamiata się pod dywan. Po to, żeby było miło, cicho i spokojnie - powiedziała kobieta dziennikarce Polsat News.

Magdalena Hykawy/hlk/prz / Polsat News / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie