Obywatelski projekt dotyczący przerywania ciąży. Jest decyzja Sejmu

Polska
Obywatelski projekt dotyczący przerywania ciąży. Jest decyzja Sejmu
PAP/Mateusz Marek

Sejm odrzucił we wtorek w pierwszym czytaniu obywatelski projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży i innych ustaw. Przewidywał on kary za m.in. informowanie o możliwości przerwania ciąży w kraju i za granicą.

Za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu było 300 posłów, 99 było przeciwnego zdania, a 27 wstrzymało się od głosu.

 

Wniosek o odrzucenie projektu zgłosiły Koalicja Obywatelska, Lewica, Koalicja Polska i Polska2050.

Projekt zgłoszony przez fundację Kai Godek

W końcu grudnia zeszłego roku Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek, działaczki antyaborcyjnej, złożyła w Sejmie, wraz z ok. 150 tys. podpisów, obywatelski projekt ustawy o zmianie ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz innych ustaw.

 

Projekt przewidywał kary za m.in. informowanie o możliwości przerwania ciąży w kraju i za granicą.

 

Projekt zakazywał publicznego propagowania jakichkolwiek działań dotyczących możliwości przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami.

 

ZOBACZ: Porozumienie ws. aborcji. Robert Biedroń spotkał się z premier Finlandii

 

Zgodnie z projektowanymi przepisami, w Kodeksie karnym miałby się znaleźć przepis, zgodnie, z którym osoba nakłaniająca kobietę do przerwania ciąży ma podlegać karze pozbawienia wolności do 3 lat. Od 6 miesięcy do lat 8 ma grozić osobie, która namawia do aborcji, "gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej". Jeśli kobieta w wyniku aborcji umrze, "sprawcy" groziłoby nawet 12 lat więzienia.

 

Zgodnie z projektem, zakazane miałoby być publiczne propagowanie jakichkolwiek działań dotyczących możliwości przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami.

 

Za publiczne propagowanie takich działań lub publiczne nawoływanie do przerwania ciąży groziłaby grzywna, ograniczenie wolności lub kara do 2 lat więzienia.

"Prawo do życia jest wprost naruszane"

W uzasadnieniu zaznaczono, że "państwo nie może tolerować sytuacji, w której prawo do życia jest wprost naruszane albo obchodzone przy wykorzystaniu luk w przepisach". "Prowadzi to do sytuacji, w której, pomimo teoretycznych gwarancji ochrony określonej wartości, wartość ta jest lekceważona" - wskazali wnioskodawcy.

 

Zwrócili uwagę, że "zwolennicy aborcji organizują dyżury telefoniczne, w czasie, których udzielają porad, w jaki sposób dokonać aborcji poza granicami kraju lub przy pomocy środków chemicznych sprowadzanych do Polski pocztą i rozprowadzanych pomiędzy matkami w ciąży". "Prowadzone są także kampanie społeczne mające pokazać zabicie nienarodzonego dziecka jako czynność normalną, niepodlegającą negatywnej ocenie, potrzebną, przynależną każdej kobiecie (np. kampania 'Aborcja jest OK')" - czytamy w uzasadnieniu.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Usłyszała, że płód obumarł i konieczna jest aborcja. Lekarze się mylili

 

Wskazali, że luka prawna polega na "braku penalizacji 'zachęcania' i 'promowania' zbrodniczych i - prawem zakazanych działań, a mianowicie dokonywania aborcji, gdyż obecny stan prawny problemu tego nie udźwignął".

 

Zastrzegli, że "projekt ustawy nie pociąga za sobą obciążenia budżetu państwa ani jednostek samorządu terytorialnego" oraz "nie wymaga uchwalenia aktów wykonawczych". Ponadto, "przedmiot projektowanej regulacji nie jest objęty prawem Unii Europejskiej" oraz podlega konsultacjom społecznym.

 

W lutym rzecznik prasowy PiS Rafał Bochenek przekazał, że "zgodnie z decyzją kierownictwa partii projekt dotyczący aborcji będzie odrzucony w pierwszym czytaniu".

dk / polsatnews.pl/PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie