Piła: Emeryci dostali rachunek za gaz. Muszą zapłacić ponad 46 tys. zł za gaz
Małżeństwo emerytów z Piły (woj. wielkopolskie) dostało rachunek za gaz na ponad 46 tys. zł. Państwo Krzemińscy są zdruzgotani, bo nie widzą, dlaczego licznik pokazał, że w ciągu niecałego roku mieliby zużyć blisko 20 tys. metrów sześciennych gazu, czyli około 450 razy więcej niż w poprzednim roku. - Mamy tylko kuchenkę gazową i piecyk - mówi emerytka.
Państwo Krzemińscy z Piły nie są w stanie zapłacić rachunku za gaz, który został wystawiony na kwotę ponad 46 tys. zł. Należność wciąż rośnie, ponieważ naliczane są odsetki. Emeryci przyznają, że nie mają również środków na batalię sądową.
- Mamy tylko kuchenkę i piecyk dwufunkcyjny. Nigdy nie mieliśmy kłopotu z rachunkami. Ja wolałam nie jeść, a rachunki musiały być zapłacone. Długi trzeba spłacać - mówi Ewa Krzemińska.
ZOBACZ: Kryzys na rynku warzyw w Europie. Rosną ceny, towaru jest coraz mniej
Emeryci przypuszczają, że powodem zawyżonego odczytu może być zniszczony gazomierz. PGNiG zarzuca emerytom, że mogli ingerować w odczyty licznika, na podstawie których sporządzono tak wysoki rachunek.
WIDEO: Materiał "Wydarzeń"
"Pobór tej ilości gazu był możliwy"
Polsat News skontaktował się z Polską Spółką Gazownictwa. W odpowiedzi wskazano, że rzeczoznawca ocenił licznik, który nosił liczne ślady zniszczenia. Potwierdził jednak, że odczyty są prawidłowe, a rachunek został naliczony odpowiednio.
"Czysto teoretycznie, wielkość gazomierza oraz moc zainstalowanych urządzeń w budynku umożliwiały pobór roczny tej ilości gazu. Warto jednak podkreślić, że w ostatnich latach, pomimo zlecania przez PSG odczytów inkasenckich, pracownik działający na nasze zlecenie nie został wpuszczony do lokalu i odczyt był sporządzany jedynie na podstawie deklaracji odbiorcy. Te znacząco odbiegają od średniego zużycia gazu w tej wielkości lokalach" - przekazało biuro prasowe.
ZOBACZ: Spięcie w studiu ws. aborcji. Sejm zajmie się nowym projektem Kai Godek
- Ja po prostu myślę, że to jest błąd ludzki, że ktoś się pomylił i nie chce się do tego przyznać. Teraz robi wszystko, żeby to było na nas. A co my możemy zrobić? - pyta emerytka.
W sprawę zaangażował się powiatowy rzecznik konsumentów, który nie znalazł polubownego rozwiązania pomiędzy emerytami, a gazownią.