Katastrofa kolejowa w Grecji. Aresztowany zawiadowca stacji. Jakie są przyczyny tragedii?

Świat
Katastrofa kolejowa w Grecji. Aresztowany zawiadowca stacji. Jakie są przyczyny tragedii?
PAP/EPA/ACHILLEAS CHIRAS
Wrak jednego z wagonów, zniszczony w katastrofie

Maszyny podnoszą resztki pociągów, które zderzyły się nieopodal miasta Larisa w Grecji. Pod zwałami metalu odkrywane są kolejne ciała pasażerów - wiele z nich jest tak zmasakrowanych, że trudno od razu potwierdzić ich tożsamość. W nocnej katastrofie zginęło lub zostało rannych ponad 100 osób, wśród nich wielu studentów. Policja aresztowała zawiadowcę stacji, który nie przyznaje się do zarzutów.

Aktualny bilans zabitych w katastrofie - zapewne największej w historii greckiej kolei - to 36 zabitych i 85 rannych. Władze na razie nie podały oficjalnie, dlaczego składy pasażerski i towarowy, jadące z dużą prędkością, w nocy z wtorku na środę zderzyły się czołowo na jednotorowym szlaku nieopodal wąwozu Tempe.

 

Podejrzenie padło jednak na zawiadowcę stacji z Larisy, którego aresztowano w środę. 59-letni kolejarz to jak na razie jedyny podejrzany w sprawie. Nie ujawniono, o co jest posądzany, ale odpowiadał za bezpieczeństwo prowadzenia ruchu pociągów. Niewykluczone, że za sprawą jego decyzji dwa składy wyprawiono tak, że wjechały w siebie.

 

ZOBACZ: Świętokrzyskie: Wypadek w Zalesiu. Nie żyje 16-latka. Trzech nastolatków w stanie ciężkim

 

Mężczyzna nie przyznał się do winy i stwierdził, że przyczyną katastrofy były kwestie techniczne. Ponadto dwie osoby zatrzymano do przesłuchania - podały greckie media.

 

PAP/EPA/ACHILLEAS CHIRAS

Zmiażdżone i rozczłonkowane ciała we wrakach wagonów. "Trudno pojąć tę tragedię"

Na miejscu nadal trwa akcja poszukiwawcza. Ekipy specjalistów przy wsparciu żołnierzy przeszukują zgniecione resztki wagonów, także przy użyciu ciężkiego sprzętu. Być może liczą na odnalezienie kogokolwiek żywego, lecz jak dotąd okrywają jedynie zmasakrowane ciała.

 

Szanse na przeżycie katastrofy zmniejszył dodatkowo pożar, który tuż po zderzeniu objął pociągi. W sumie na miejscu katastrofy znalazło się 500 ratowników.

 

Część wagonów niemalże przestała istnieć - zamieniły się w zwałowisko metalu, a ile ich było, można domyślić się na podstawie elementów ich wózków. Inne wagony wykoleiły się.

Dymisja ministra infrastruktury Grecji

Oszacowano, że pasażerskim składem należącym do spółki Hellenic Train jechało mniej więcej 350 podróżnych, wśród których liczni byli studenci, wracający po świętowaniu z okazji końca karnawału.

 

- To straszna tragedia, którą trudno pojąć. Współczuję rodzicom tych młodych ludzi - stwierdziła wiceminister zdrowia Mina Gaga, cytowana przez AP.

 

Grecki rząd ogłosił trzydniową żałobę narodową. Dodatkowo szef resortu infrastruktury Kostas Karamanlis podał się do dymisji. Jak tłumaczył, bierze odpowiedzialność za błędy rządzących. - To mój obowiązek i minimalny znak szacunku dla pamięci osób, które odeszły w tak niesprawiedliwy sposób - argumentował.

 

PAP/EPA/ACHILLEAS CHIRAS

Maszyniści pociągów zginęli. Ranni na OIOM-ach

Agencja AP przytacza relacje pasażerów, którzy przeżyli. Wspominają, że zderzenie wyrzuciło ich przez okna wagonów, inni nie mogli sami opuścić pociągu, bo byli zakleszczeni. W ciemności nie wiedzieli, gdzie są, ani co właściwie się stało. Wybuchła panika.

 

ZOBACZ: Grecja: Atak zimy w Atenach. Zamknięte szkoły, niedziałające metro

 

Wśród zabitych w katastrofie jest ośmiu pracowników kolei - co drugi z nich był maszynistą. W szpitalach nadal są poszkodowani, niektórzy z nich walczą o życie na oddziałach intensywnej terapii.

 

Grecy przeżywają tragedię na dwa dni przed 11. rocznicą wypadku kolejowego pod Szczekocinami w Polsce. 3 marca 2012 roku we wsi Chałupki zderzyły się pociągi PKP Intercity relacji Przemyśl - Warszawa i Przewozów Regionalnych jadący z Warszawy do Krakowa.

 

Zginęło 16 osób, a ponad 60 zostało rannych. Za nieumyślne spowodowanie katastrofy skazano dyżurnych ruchu.

 

PAP/EPA/ACHILLEAS CHIRAS

Największa katastrofa kolejowa w Polsce. Także zderzyły się składy pasażerski i towarowy

Pierwsze relacje z Grecji przywołują jednak inne zdarzenie, do którego doszło w naszym kraju. Najtragiczniejsza pod względem ofiar śmiertelnych była katastrofa pod Otłoczynem z 19 sierpnia 1980 roku - życie straciło tam 67 osób, podobna liczba została ranna.

 

Za winnego uznano kierującego składem towarowym Mieczysława Roscheka. Po 25 godzinach pracy bez pozwolenia ruszył i wjechał na tor zajęty przez inny skład. Kolejarze dyżurujący w posterunkach nie zdążyli nic zrobić, by do katastrofy nie doszło.

 

Siła, z jaką zderzyły się pociągi pod Otłoczynem, że pierwszy wagon tego drugiego składu "złożył się" w harmonijkę grubą na siedem-osiem metrów. Początkowo nie zorientowano się więc, że pociąg ten liczył siedem, a nie sześć wagonów. W ustaleniu ich prawidłowej liczby pomogło policzenie wózków. Tam nie wybuchł jednak pożar.

 

ZOBACZ: Pilot celowo zboczył z trasy, aby pasażerowie mogli zobaczyć zorzę polarną

 

Na polskiej kolei pieniędzy nie ma w nadmiarze, ale i tak sytuacja u nas jest lepsza niż w przypadku Grecji. Tamtejsze koleje w 2011 roku znajdowały się na skraju upadku. Infrastruktura nierzadko jest przestarzała, a używane technologie bywają mniej zaawansowane niż w innych europejskich krajach.

Kolej na południu Europy nie wygląda tak, jak w Polsce

Mimo to linia Ateny - Saloniki, na której doszło do katastrofy, jest jedną z najlepiej utrzymanych. Rozwój tamtejszej sieci kolejowej - poza kwestiami finansowymi - utrudnia też fakt, że ten kraj jest w sporej mierze górzysty i wyspiarski.

 

Grecja nie jest jedynym państwem regionu, gdzie kolej niekoniecznie jest zadbana. Jej niemal całkowity upadek obserwujemy chociażby u jej północnego sąsiada - w Albanii. Nie można być tam pewnym, że cokolwiek na stacji się pojawi, a liczba kursujących dziennie składów, jak i użytkowanych szlaków, jest marginalna. 

wka/ sgo / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie