Wojna w Ukrainie. Ochotniczka na wojnie. Front oczami kobiety

Świat
Wojna w Ukrainie. Ochotniczka na wojnie. Front oczami kobiety
Facebook.com/Rina Starcheus
Rina Starcheus może odejść z armii w każdej chwili do nastoletnich córek. Ale na razie nie zamierza

Walczą, opatrują rannych, dowodzą oddziałami - na ukraińskim froncie kobiet nie brakuje. Wśród nich jest Rina, ochotniczka, która operuje dronami wojskowymi w Donbasie. Walczyła w najniebezpieczniejszych miejscach tej wojny, między innymi pod Bachmutem. Polsat News opowiedziała o tym, dlaczego wstąpiła do armii i jak wygląda codzienność kobiety w męskim oddziale.

Wśród walczących o wolność Ukrainy żołnierzy jest wiele kobiet. Jedną z nich jest Rina, która opowiedziała o swojej służbie widzom Polsat News.

Tylko ja mogłam pójść na front

- Mam dwie córki w wieku 10 i 14 lat. Mieszkamy same. Poprosiłam moich przyjaciół, żeby się nimi zaopiekowali, a sama dołączyłam do armii. Byłam jedyną osobą w rodzinie, która mogła iść. Nie mam męża ani braci, a mój tata jest już za stary, żeby walczyć, więc nie było wyboru. To ja poszłam na front - mówi Rina, która do sił zbrojnych dołączyła 16 kwietnia ubiegłego roku.

 

- Wcześniej byłam w oddziale obrony terytorialnej w wiosce, gdzie mieszkali moi rodzice. Później przyjaciele wciągnęli mnie do jednostki operującej dronami - opowiada Ukrainka.

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Pierwsze czołgi Leopard z Polski trafiły na Ukrainę

 

Jak wyjaśniła jej bezpośredni udział w wojnie to przypadek.

 

- W lutym moi znajomi z Amazona przysłali mi drona. Obiecałam im, że on się nie zmarnuje. Mój pierwszy lot w strefie zero wyglądał tak, że po prostu przeczytałam instrukcję i zaczęłam. Później zostałam odpowiednio przeszkolona, nauczyłam się jak lepiej nawigować, jak rozpoznawać cele, jak nakierować ogień artylerii - powiedziała żołnierka.

 

- Moja pierwsza misja była w Pieskach pod Donieckiem, a później pojechaliśmy do Bachmutu - mówi.

 

WIDEO: Ukraińska żołnierka opowiedziała w Polsat News o swojej walce na froncie

 

 

Wojnę traktuje jak pracę

- Traktuję to po prostu jak pracę. Nauczyłam się nawigować dronem najlepiej, jak mogłam. Mam nawet osiągnięcie. Na akcjach straciłam tylko jednego drona. To najmniejsza liczba strat ze wszystkich jednostek nawigujących w armii - mówi Rina.

 

Ukraińska żołnierka opowiada, że bardziej niż na froncie bała się w podziemiach kijowskiego metra, gdzie na początku chroniła się z córkami.

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Polskie ofiary rosyjskiej inwazji

 

- To straszne - nie rozumieć, nie wiedzieć, co się dzieje. Tu na froncie wszystko jest jasne. Wiesz, gdzie jest wróg, z nieba widzisz wszystkie jego ruchy, widzisz jego pozycje. Jesteś przygotowany, uzbrojony - powiedziała w Polsat News.

 

Mówi, że jej walka jest podyktowana chęcią zapewnienia dzieciom bezpiecznej przyszłości. - Walczę, bo chcę uratować życie moich dzieci. Jeśli nie powstrzymamy Rosjan teraz, nasze dzieci nie będą miały przyszłości. Nie chcę, żeby moje córki musiały walczyć z Rosjanami tak jak my i jak ludzie przed nami. Musimy powstrzymać ich teraz. Całkowicie. By ta historia więcej się nie powtórzyła - deklaruje ukraińska żołnierka.

Jedyna kobieta w oddziale

Operatorka drona jest jedyną kobietą w oddziale. - Moi chłopcy pomagają mi jak tylko mogą. Nie mam aż tyle siły. Ważę 55 kilogramów. A gdy muszę przenieść te wszystkie generatory, starlinka, cały sprzęt - pomagają mi - powiedziała.

 

Życie na froncie dalekie jest od tego, co sama zna. - Zawsze byłam bardzo dziewczęca. Miałam czerwony samochód, białe trampki, długie paznokcie - mówi.

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. 365 twarzy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego

 

- Na froncie nauczyłam się jak umyć całe ciało, włosy i uprać ubrania w jednej butelce wody. Mam bardzo długie włosy więc noszę warkocz, żebym nie musiała tak często ich myć. Każdy dzień na polu walki zaczynam tak: myję twarz, nakładam tonik, nakładam krem, zaplatam warkocz i dopiero wtedy mogę zacząć pilotować drony - opowiadała Rina w Polsat News.

 

- Koledzy nazwali mnie "głosem Bachmutu". Kiedy łączyłam się z nimi przez radio, byli szczęśliwi, że mogą usłyszeć kobietę - powiedziała.

 

Jak twierdzi, nie robi na razie planów na przyszłość. Zbyt wiele jest niepewności. - Trudno planować w armii, nie wiemy, co będzie się z nami działo jutro. Liczy się tylko dziś i dziś jestem tu, na froncie - mówi Ukrainka. -  Ponieważ mam dwie niepełnoletnie córki, mogę odejść z armii w każdej chwili. Ale nie chcę tego robić teraz.

hlk / Polsat News / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie