Niemcy. Koty z całego miasta w areszcie domowym. Wina pośmieciuszki

Świat
Niemcy. Koty z całego miasta w areszcie domowym. Wina pośmieciuszki
pixnio.com
Zdjęcie ilustracyjne

Grzywna wysokości 50 tys. euro będzie grozić za wypuszczenie kota na dwór w niemieckim miasteczku w Badenii-Wirtembergii. W przeliczeniu to dziś niemal 240 tys. zł. Władze chcą chronić w ten sposób przed pożarciem trzy lęgowe pary zagrożonego wyginięciem gatunku ptaka. Zakaz ma obowiązywać przez pięć miesięcy. "Koty można wyprowadzać na smyczy" - piszą lokalne władze.

Koty z niemieckiego miasteczka Walldorf-Süd w Badenii-Wirtembergii będą od 1 kwietnia do 31 sierpnia przebywać w areszcie domowym.

 

Przez pięć miesięcy domowe czworonogi nie mają prawa wyjść na zewnątrz. W przeciwnym razie właścicielowi grozi grzywna wysokości prawie 240 tys. zł.

Ochrona trzech par pośmieciuszki

Nadzwyczajne restrykcje wiążą się z gniazdowaniem w mieście i jego okolicach dzierlatki zwyczajnej znanej jako śmieciuszka lub pośmieciuszka (Galerida cristata). Podgatunki tego ptaka z rodziny skowronków występują na znacznym obszarze Eurazji i północnej Afryki.

 

Choć w Polsce dzierlatka jest objęta ochroną gatunkową, to na "Czerwonej liście ptaków Polski" określana jest jako gatunek "najmniejszej troski". Jednak trend liczebności światowej populacji tego ptaka jest spadkowy.

 

W Niemczech ptak ten jest zagrożony wyginięciem. W mieście Walldorf-Süd zostały tylko trzy pary lęgowe i władze okręgu uznały, że los gatunku "zależy od przeżycia każdego osobnika".

 

ZOBACZ: Białystok: Przychodnia weterynaryjna apeluje o oddawanie krwi. Dawcami mogą zostać psy i koty

 

Podobny zakaz dla kotów obowiązywał już rok temu. Właściciele będą musieli się trzymać reżimu jeszcze co najmniej przez kolejne dwa lata.

 

Grzywna za niezastosowanie się do zakazu może wynieść od 500 do 50 tys. euro.

 

Jednak władze uspokajają, że koty mogą wyjść do ogrodu jeśli będzie on odpowiednio zabezpieczony przed ich ucieczką, a zwierzę będzie wyposażone w lokalizator GPS. Można je także wyprowadzać na smyczy - twierdzą lokalne władze.

"Kocia blokada" budzi niezadowolenie

Zakaz wypuszczania kotów wywołał w zeszłym roku wiele krytyki wśród właścicieli kotów, ale także wśród niektórych obrońców praw zwierząt.

 

Argumentowano, że koty to indywidualiści, przyzwyczajeni do wędrowania po łąkach i polach, niechętnie dający się zamknąć.

 

Mówiono nawet o "znęcaniu się nad zwierzętami" - pisze niemiecki portal zooplus.de.

 

ZOBACZ: Indie. Koty na motocyklu. Wideo wywołuje kontrowersje

 

Obrońcy przyrody argumentują, że w ubiegłym roku zakaz pomógł. Większość młodych ptaków gniazdującego na ziemi gatunku przeżyła fazę krytyczną kiedy są najbardziej narażone na atak kota, stoki, wrony, lisa bądź innych zwierząt.

 

Jednak nie wszyscy są zgodni. Lars Lachmann, ekspert niemieckiego Związku Ochrony Natury i Bioróżnorodności (Nature and Biodiversity Conservation Union - NABU) uważa, że większość kotów domowych nie jest uzależniona od polowania na ptaki, a ich właściciele zapewniają im wystarczającą ilość pożywienia.

 

- Największym zagrożeniem dla różnorodności biologicznej jest i pozostaje postępująca degradacja siedlisk przez człowieka - powiedział Lachmann, który dodał, że walka o trzy pary lęgowe odbywa się w sytuacji, gdy w kraju skrzydlata populacja jest mniejsza o 60 do 100 milionów dzikich ptaków.

hlk / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie