"Interwencja". Zbierał pieniądze na grób synka. Darczyńcy czują się oszukani

Polska
"Interwencja". Zbierał pieniądze na grób synka. Darczyńcy czują się oszukani
"Interwencja"
Za zebrane pieniądze miał postawić nagrobek, ale sam przyznaje, że teraz "żyje" z tych środków

Mieszkaniec mazowieckiego Szpondowa zorganizował internetową zbiórkę na postawienie nagrobka dla niedawno zmarłego synka. Jednak środki, które przelewali darczyńcy, nie trafiły na wskazany cel. Mężczyzna nie zorganizował też za nie uroczystości pogrzebowych. Znające go osoby twierdzą, że on i jego rodzina nie pierwszy raz wykorzystują w ten sposób zbiórki. Materiał "Interwencji".

- Weszłam, przeczytałam tę całą historię no i wpłaciłam. Udostępniałam to jeszcze na paru innych grupach. A później wyszło, jak wyszło – mówi jedna z osób, która wpłaciła pieniądze na zbiórkę.  

Nie zapłacił za pomnik 

- Najpierw zbiórkę utworzyli, jak się urodził, że on chory, że Oliwierek chory i tak dalej. Za moment utworzyli zbiórkę na pomnik. Zbiórka za zbiórką. Dziecko dopiero co zmarło, a oni już z tego żyją. Dla mnie jako dziadka to jest przykre – dodaje Sławomir Wierzba, dziadek zmarłego dziecka.

 

Mężczyzna na ten cel zebrał ponad 13 tysięcy złotych. Wtedy sprzeciw wyraził dziadek zmarłego dziecka. Okazało się bowiem, że pan Marcin pieniądze zebrał, nagrobek zamówił, ale miał za niego nie zapłacić. "Interwencja" potwierdziła też, że pogrzeb został sfinansowany przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Nagle dowiedział się o rzekomym długu z… 2007 roku

 

- Zbierając na pomnik, mając do zapłaty 4,5 tysiąca zł, to powinien to przerwać i ludziom podziękować. A nie po prostu dalej zbierać… Jeszcze okłamywał ludzi, że roboty tam jakieś są wstrzymane, a pomnik był postawiony 10 lutego. Tylko nieopłacony – mówi Joanna Silska, obecna partnerka dziadka zmarłego dziecka.

Organizator zbiórki tracił prawo jazdy, bo jeździł pod wpływem

"Interwencja" sprawdziła, kim jest organizator zbiórki. Według sąsiadów i osób będących blisko tej rodziny, od lat utrzymuje się on z datków. Problem w tym, że pieniądze nie zawsze trafiają na wyznaczony cel. W rodzinie od lat jest problem alkoholowy, mężczyźnie w przeszłości zabierano prawo jazdy za prowadzenie pod wpływem alkoholu.

 

- Oni zbierali też dla ojca na pomnik, a to jest ten sam pomnik, bo tutaj leży i ojciec, i chyba dziadek, no i ten maluszek – opowiada kobieta, która zna rodzinę.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Rolnicy bez pieniędzy za mleko. Ogromny dług spółdzielni

 

- Ja pieniędzy "do przodu" nigdy nie biorę. Jak zrobię pracę, to dopiero biorę. On mi zlecił, ja praktycznie go wykonałem, później dzwoniłem, to już nie odbierał telefonu. Tam jakaś z rodziny pani zadzwoniła i powiedziała, że on zebrał 13 tysięcy zł i poszedł z tymi pieniędzmi – mówi kamieniarz, który miał wykonać pomnik.

"Żyje się z tych pieniędzy. Człowiek źle zrobił"

Co ma do powiedzenia organizator zbiórki?

 

- Moje zbiórki są dokumentowane. Ja jestem człowiekiem po 21 operacjach, mam depresję. A jeżeli chodzi o zbiórkę, którą prowadziłem na pomnik, to też było przeznaczone na pomnik dla śp. syna…

 

I pan żyje się z tych pieniędzy.

 

- No, żyje się z tych pieniędzy… Człowiek utrzymuje się tylko z renty w kwocie 980 złotych plus zasiłek pielęgnacyjny 215 złotych.

 

ZOBACZ: Wielkopolska. Policyjna interwencja jak z horroru. "To ona tak warczy?"

 

A nie uważa pan, że to jest nieuczciwe, że zbiera pan na jedno, a mówi, że żyje z tych pieniędzy?

 

- To znaczy było na pomnik i na leczenie, tam było napisane.

 

Ale mówi pan "żyliśmy z tych pieniędzy". To rozumiem, że się utrzymywaliście?

 

- To znaczy powiem panu tak... Człowiek źle zrobił.

Matka nie skomentowała sprawy 

Próbowaliśmy się skontaktować też z matką zmarłego dziecka. Wyjechała ze Szpondowa, gdy wyszło na jaw, na co przeznaczano pieniądze ze zbiórek. Nie chciała komentować sprawy. Mężczyzna, który zbiórkę założył, pieniędzy zwracać nie zamierza. Do jednej z bohaterek naszego reportażu wysłał nagranie:

 

- Do tych k***, które mnie opisały, że ja zbieram na pomnik dziecka, a pieniądze idą na coś innego: wy k***, j***. Tak sobie pomyślałem, jacy to są ludzie. Nie mają dowodów, a piszą, że jestem ćpunem. To, że ja jestem w sieci hejtowany, to ja to mam d***. Ja żyję swoim życiem realnym i będę żył nadal - powiedział na nagraniu.

 

Materiał reporterów "Interwencji" - tutaj.

ap/wka / polsatnews.pl / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie