Dębica: Protest po śmierci 32-letniej Justyny. "Nie chcemy, żeby taka sytuacja się powtórzyła"

Polska
Dębica: Protest po śmierci 32-letniej Justyny. "Nie chcemy, żeby taka sytuacja się powtórzyła"
Polsat News
W Dębicy zorganizowano protest

Przed Starostwem Powiatowym w Dębicy (woj. podkarpackie) zorganizowano protest po śmierci 32-letniej Justyny, która zmarła w karetce podczas transportu z Dębicy do Rzeszowa. Wcześniej czekała siedem godzin na szpitalnym oddziale ratunkowym. Według rodziny medycy popełnili szereg zaniedbań.

Jedna z uczestniczek protestu trzymała planszę, na której opisano przebieg dnia, w którym zmarła 32-latka.

 

- Nie chcemy, żeby taka sytuacja się powtórzyła. To ma być oddział ratunkowy. Ma ratować życie i zdrowie mieszkańców powiatu, a tego nie robi. Przez mieszkańców szpital często nazywany jest umieralnią - powiedziała inna uczestniczka zgromadzenia.

Dyrekcja szpitala o "żerowaniu na tragedii"

Na stronie Zespołu Opieki Zdrowotnej w Dębicy w poniedziałek pojawiło się oświadczenie dyrektora placówki.

 

"Dotychczas jako szpital staliśmy na stanowisku, że z wszelkimi komentarzami wstrzymamy się do czasu wyjaśnienia sprawy przez Prokuraturę. Jednak w związku z ilością nieprawdziwych faktów powielanych przez środki masowego przekazu, w tym przede wszystkim media społecznościowe, które pokazują problem jednostronnie nie znając szczegółów sprawy, postanowiliśmy zamieścić powyższe oświadczenie" - napisano.

 

ZOBACZ: Poznań: Lekarz i właściciele kliniki zatrzymani. Dwie pacjentki w ciężkim stanie trafiły do szpitala

 

"Niegodziwością jest żerowanie na tej tragedii przez osoby postronne. Nazywanie lekarzy dębickiego szpitala "mordercami" jest sianiem mowy nienawiści, godzącym w dobre imię naszej placówki i naruszającym dobra osobiste personelu. Wyrażamy przeciwko termu zdecydowany sprzeciw i apelujemy o powstrzymanie się od niesprawiedliwych osądów do czasu przekazania opinii publicznej ustaleń Prokuratury" - dodano.

 

WIDEO: Protest w Dębicy

 

Trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Dębicy

Pod koniec stycznia 32-letnia pani Justyna nagle źle się poczuła. Kobieta skarżyła się na ucisk w klatce piersiowej, z trudem łapała oddech i gorzej widziała. 

 

Mąż pani Justyny postanowił wezwać pogotowie. Ratownicy szybko przyjechali na miejsce, wykonując niezbędne badania, takie jak EKG. To wtedy stwierdzono nieprawidłowości w pracy serca, które potwierdziły obawy męża 32-latki.

 

Pan Krzysztof poinformował medyków, że kobieta cierpi na zespół Marfana, czyli genetyczną chorobę tkanki łącznej, która może wywoływać tętniaka rozwarstwiającego aortę - przekazał portal nowiny24.pl. Załoga karetki podjęła decyzję o transporcie chorej do szpitala. Jednak już podczas opuszczania przez kobietę mieszkania, zaczęły się problemy.

 

- Nie znieśli jej z czwartego pietra, ale musiała schodzić o własnych siłach. Na drugim piętrze zaczęła się osuwać Krzysztofowi na ręce, który ją sprowadzał, a nie ratownicy - relacjonowała tamto zdarzenie przyjaciółka rodziny cytowana przez dziennikarzy.

Leżała siedem godzin na SOR-ze

Młoda pacjentka trafiła na SOR Szpitala Powiatowego w Dębicy. Czekając na rozwój wypadków, leżała podpięta pod aparaturę monitorującą czynności życiowe. Pobrano jej też krew do dalszych badań. Kobieta pisała do męża, że chce jej się pić i nie ma jak się ogrzać.

 

Po godz. 21 wykonano tomografię komputerową. Na jej podstawie ustalono, że w ciele pani Justyny powstał tętniak, który rozwarstwiał główną tętnicę. Na to samo schorzenie cierpiała wcześniej też siostra 32-latki.

 

ZOBACZ: Wielka Brytania. Trafił do szpitala z infekcją ucha. Lekarze postawili śmiertelną diagnozę

 

W wyniku przeprowadzonych konsultacji kardiochirurgicznych podjęto decyzję o pilnej operacji. Jednak blisko dwie i pół godziny później pacjentka nadal leżała na oddziale ratunkowym w Dębicy. "Dopiero siedem minut po północy zadecydowano, by przewieźć ją do Rzeszowa" - podawały nowiny24.pl.

 

Ale kobieta nigdy nie dotarła do celu. W drodze do kliniki u matki dwójki dzieci doszło do zatrzymania krążenia. Ratownik podjął się reanimacji, przywracając 32-latce funkcje życiowe.

 

Niestety, dalsza podróż okazała się niemożliwa. Postanowiono zatrzymać się w Sędziszowie Małopolskim, który był najbliżej. Na tamtejszym SOR-ze próbowano jeszcze ustabilizować stan pani Justyny. Bez rezultatu. 32-latka zmarła kwadrans po pierwszej w nocy. 

 

32-latka miała dwóch synów w wieku 8 i 12 lat.

 

an/pgo / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie