Poznań. Blogerzy odzyskali swoje mieszkanie. Nieuczciwa lokatorka żyła na ich koszt przez pół roku

Polska
Poznań. Blogerzy odzyskali swoje mieszkanie. Nieuczciwa lokatorka żyła na ich koszt przez pół roku
Planeta Abstrakcja
"Dzika lokatorka" zajmowała mieszkanie ponad pół roku

"Piszemy o sprawie publicznie ku przestrodze innych" - ogłosili na Facebooku blogerzy prowadzący konto "Planeta Abstrakcja". Przez ponad pół roku wynajmowali mieszkanie kobiecie, która za nie nie płaciła. Opisali jak trudno jest w Polsce odzyskać swoją własność. Inne zdanie na ten temat mają aktywiści z "Miasto Jest Nasze". Postanowili "zdementować" informacje podane przez poszkodowanych blogerów.

"Wróciliśmy do Polski żeby walczyć o nasze mieszkanie!" - napisali blogerzy z "Planeta Abstrakcja", do wpisu dołączając zdjęcie w namiocie z podpisem "ukradli nam dom". Chodzi o tzw. dziką lokatorkę. Kobieta wynajęła kawalerkę, zapłaciła za dwa pierwsze tygodnie, a potem wpływy nie przychodziły. Spółdzielnia podniosła opłaty za wodę, bo kobieta nie wpuszczała nawet na odczyt wodomierzy. O sytuacji (niemal) bez wyjścia piszą właściciele "skradzionej" kawalerki.

"Pół roku życia na nasz koszt"

"Latem 2022 roku, kilka dni przed podróżą na Madagaskar postanowiliśmy wynająć naszą kawalerkę w Poznaniu młodej dziewczynie.
Lokatorka po wprowadzeniu, zapłaciła za 2 tygodnie lipca i nic więcej" - napisali we wpisie - "Pół roku życia na nasz koszt. Nie płaciła rachunków, nie wpuszczała nikogo do odczytu wodomierzy. Nie odbierała telefonów, SMS-ów, poczty"

 

Kobieta stwierdziła jedynie, że "zna swoje prawa", ale, jak wskazują blogerzy, nie podała żadnych konkretnych powodów braku płatności. "Miesiąc temu dostaliśmy informację, że spółdzielnia podnosi nam opłaty za wodę (1.5 razy więcej!) ponieważ lokatorka nie wpuszcza nikogo do odczytów. Do tego woda w łazience przecieka i to wszystko nasz problem, nasz koszt" - dodali. 

Przepisy po stronie lokatorów, nie właścicieli

Dlaczego właściciele nie wyprosili "dzikiej lokatorki" z własnego mieszkania? "Według polskiego prawa jesteśmy zobowiązani płacić za prąd, gaz i wodę. Nie możemy jej nic odłączyć pod groźbą postępowania karnego! Nie możemy też jej wyrzucić, bo chroni ją tzw. 'mir domowy'. Policja stanie w jej obronie dopóki nie uzyskamy decyzji o eksmisji, na którą czeka się latami!" - tłumaczą blogerzy. 

 

Przypomnijmy, że mirem domowym określa się prawo każdego lokatora do niezakłóconego korzystania z lokalu, mieszkania lub domu. "Kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku" - czytamy w art. 193 kodeksu karnego. 

 

 

Jednym z popularnych rozwiązań wydaje się podpisanie u notariusza umowy "najmu okazjonalnego". Wówczas osoba trzecia np.: rodzic zobowiązuje się, że w razie braku wypłacalności, przyjmie do siebie lokatora. 

 

"Tylko że... takie zobowiązanie można cofnąć w każdym momencie... Rozmawialiśmy z ludźmi, który podpisali takie umowy, sprawdzili najemców i mimo tego walczą latami o swoje mieszkanie" - relacjonuje "Planeta Abstrakcja". 

 

"Zasięgnęliśmy też porad prawników. Powiedzieli wprost - sprawa będzie się toczyć latami, pieniędzy i tak nie odzyskamy. Mamy dość. Przez dziką lokatorkę straciliśmy już około 20 tys. zł. Mamy zszarpane nerwy, wszystkie plany się posypały" - czytamy dalej we wpisie. 

"Odzyskaliśmy mieszkanie! Mieliśmy szczęście"

W piątek blogerzy opublikowali zdjęcia z kawalerki. Śpią w śpiworach na podłodze i świętują swoją wygraną. "Po całonocnej batalii położyliśmy się po prostu na podłodze i zabarykadowaliśmy drzwi. Rano nie mieliśmy na nic siły. W końcu ktoś zebrał się do żabki po śniadanie. Potem wymiana zamków, sprzątanie" - napisali. 

 

Podkreślili, że mieli szczęście, którego może zabraknąć tysiącom innych właścicieli w podobnej sytuacji. "Żadna umowa nie chroni przed dzikim lokatorem. Kruczki prawne, najem okazjonalny, to nie ma znaczenia - jak trafisz na kogoś nieuczciwego i zdeterminowanego to po prostu masz problem na miesiące lub lata" - pisali.


"Nasze mieszkanie w centrum wynajmowaliśmy za 1100 zł miesięcznie. Ceny rynkowe podobnych lokali zaczynały się od 1650 zł. Chcieliśmy iść na rękę osobom z niższymi dochodami. Po takiej sytuacji wiele osób woli trzymać mieszkania puste" - podkreślili i dodali, że dziś uczciwi najemcy cierpią przez patologię.

 

"Będzie jeszcze gorzej, dopóki prawo w Polsce się nie zmieni" - stwierdzili. Innego zdania są aktywiści z Miasto Jest Nasze.

 

Miasto Jest Nasze: Dementujemy nieprawdziwe informacje!

"Czy to prawda, że niepłacący lokator może 'ukraść' mieszkanie wynajmującemu? Dementujemy nieprawdziwe informacje pojawiające się w sieci!" - napisali aktywiści na Facebooku.

 

Miasto Jest Nasze stwierdziło, że autorzy bloga i właściciele kawalerki "z całą pewnością nie są w takiej sytuacji bezbronni".

 

"Trzeba ważyć interesy i jednak to najemcy z definicji są słabszą stroną umowy i ich należy bronić od strony instytucjonalnej, a nie wynajmujących. Jeśli ktoś wynajmuje mieszkanie to ma środki, może wystąpić na drogę sądową i swoje interesy obronić nawet jeśli zajmie to trochę czasu" - czytamy. Zarówno te słowa, jak i cały wpis wywołał falę krytyki ze strony internautów. 

 

 

"Nie zgadzam się ze zdaniem, że jeżeli ktoś wynajmuje mieszkanie to ma środki na sprawy sądowe. Jest to głębokie nadużycie" - napisała jedna z komentujących. 

 

"Ciekawe skąd ma mieć te środki, podczas gdy pokrywa z własnej kieszeni koszty dwu gospodarstw domowych, bo jego lokator nie płaci" - napisał inny. 

nb / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie