Niemal milion zł za wypadek w pracy. "Wyrok mogę tylko powiesić na ścianie"

Polska
Niemal milion zł za wypadek w pracy. "Wyrok mogę tylko powiesić na ścianie"
Interwencja
Po wypadku pan Andrzej przez trzy tygodnie utrzymywany był w śpiączce farmakologicznej

Pięć lat temu pracujący na budowie pan Andrzej spadł z oblodzonego rusztowania. Doznał poważnego urazu kręgosłupa szyjnego i jest sparaliżowany. Mężczyzna wygrał w sądzie, ale komornik nie jest w stanie ściągnąć pieniędzy z firmy. Materiał "Interwencji".

- Leżałem na plecach no i próbowałem wstać, ale niestety - ani ręce, ani nogi - nic nie funkcjonowało. Człowiek wiedział, że parę sekund wcześniej był sprawny, a teraz już nie jest. Wszyscy się zlecieli i właścicielka tego domu, co tam pracowaliśmy zadzwoniła po pogotowie, przyleciał helikopter no i do szpitala – wspomina Andrzej Lampa.

 

- No niestety uszkodził kręgosłup szyjny. Lekarze tak naprawdę nie dawali nam większych szans, żeby cokolwiek z niego było. Mieliśmy opcję: albo z tego jakoś wyjdzie albo będzie "warzywem" - dodaje pan Joanna, żona pana Andrzeja.

Sparaliżowany po wypadku w pracy. Kosztowna rehabilitacja

Jedyną szansą dla pana Andrzeja na przywrócenie władzy w chociażby jednej ręce było jak najszybsze rozpoczęcie rehabilitacji. To niestety wiązało się z ogromnymi kosztami.

 

- Byłem w śpiączce farmakologicznej 3 tygodnie. Po przebudzeniu lekarz powiedział prosto z mostu, że już niestety, ale koszykarzem nie zostanę. Że nadzieja zawsze jakaś jest do uruchomienia np. rąk lub jednej ręki, ale to są lata ćwiczeń i to może przyjść, a niekoniecznie przyjdzie - mówi Andrzej Lampa.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Operacja się udała, ale pacjentka zapadła w śpiączkę. Rodzina obwinia szpital

 

- Bardzo dużo pracuję, żeby pokryć koszty rehabilitacji, które są ogromne. Mąż ma dożywotnio przyznaną rentę z ZUS-u, ale gdybym miała przejść na świadczenie opiekuńcze, to raczej byśmy sobie nie dali rady – zaznacza pani Joanna.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Emerytka wymieniła wodomierze na oszczędne. Potem przyszedł rachunek za zużycie

 

Sprawą wypadku pana Andrzeja zajęła się prokuratura, gdyż zdaniem śledczych warunki, w jakich doszło do wypadku, urągały wszelkim zasadom BHP. Sąd potwierdził te zarzuty. Mężczyzna wystąpił więc również cywilnie o przyznanie mu dożywotniej renty od byłego pracodawcy i również wygrał. Niestety ten wyrok okazał się być niemożliwy do zrealizowania.   

 

- Zostało przyznane zadośćuczynienie, odszkodowanie, okresowa renta, więc na chwilę obecną to świadczenie opiewa na kwotę łącznie z odsetkami ponad 960 tys. zł No ale cóż… Długie negocjacje po uprawomocnieniu się wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie nie doprowadziły nas do takiego punktu, w którym mój klient zostałby spłacony – przyznaje Dorota Dybeł, radca prawny, pełnomocnik pana Andrzeja.

"Komornik prześwietliła ile się dało i nie znalazła nic"

Pan Andrzej na budowach pracował myśląc że pracuje dla Marcina D. Jednak w trakcie procesu sądowego okazało się, że firma jest własnością żony Marcina D. – Natalii. Gdy zapadł wyrok okazało się, że ta firma nie ma żadnego majątku i jakakolwiek egzekucja jest niemożliwa.

 

- Pamiętam słowa ich mecenasa, że ten wyrok, to sobie mogę oprawić w złotą ramkę i powiesić na ścianie, bo i tak nie będą płacić – mówi Andrzej Lampa.

 

- Pani komornik prześwietliła tyle ile się dało i nie znalazła na nią kompletnie nic. Dwa rachunki bankowe i tam się z jednego udało ściągnąć kilkaset złotych i to było wszystko. Mąż musi być odwracany, wysadzany na wózek, potrzebuje pomocy ze wszystkim. Sam nie zje, sam się nie ubierze – mówi pani Joanna, żona pana Andrzeja.

 

Reportaż wideo dostępny jest tutaj.

ml / Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie