Mariupol: Okupanci sprzedali dwuletnią Julię. Odnalazła się we Francji
Francuska wolontariuszka zapłaciła okupantom w Mariupolu, aby móc wywieźć stamtąd dwuletnią Julię. Dziewczynce zromanizowano imię, a ukraiński dziennikarz zlokalizował ją we Francji. Przypomniał, że wywózka do Europy Zachodniej mogła uratować Julii życie, ale jednocześnie pozostawiono bliskich dwulatki bez informacji o jej losie. Jak przy tym zasugerował, takich sytuacji może być więcej.
Dziennikarz i bloger Mykoła Osychenko, który pochodzi z Mariupola, zaalarmował w sieci, że okupujący jego miasto sprzedają ukraińskie dzieci za granicę - i to nie do Rosji czy wspierających ją państw, ale na zachód Europy. Opublikował w sieci zdjęcie niespełna trzyletniej Julii, która - jak opisał - dziś nazywa się Julie, a mieszka we Francji.
Jak opisał, z Mariupola nad Sekwanę w marcu przywiozła ją francuska wolontariuszka. "Okupanci powiedzieli, że dziewczynka jest sierotą, bo jej rodzice zginęli podczas bombardowania. Za jakieś pieniądze wykonali Julii dokumenty, podobno w Nowoazowsku, a kobieta zabrała ją ze sobą" - stwierdził.
Okupanci zarobili, wolontariuszka "chciała dobrze", ale sprawa ma trafić do Hagi
Osychenko ustalił, że we Francji trwa procedura adopcyjna małej Ukrainki. Rządzący w nieuznawanej powszechnie Donieckiej Republice Ludowej mieli przekonać urzędników z Zachodu, że ich wersja wydarzeń jest prawdziwa, a Julia faktycznie jest sierotą. Podkreślił, że nie zrobili tego "z dobrego serca", bo odpowiednio zarobili.
ZOBACZ: Igrzyska olimpijskie. MKOl może dopuścić sportowców z Rosji i Ukrainy do startu
Dziennikarz cytowany przez Ukrinform przyznał, iż wywiezienie Julii z Mariupola mogło uratować jej życie. Jednocześnie jednak w Ukrainie nadal mogą żyć jej krewni przekonani, że dziecko zginęło. "Być może całkiem stracili nadzieję" - dodał.
Uściślił, że publikuje zdjęcie Julii/Julie, ponieważ ktoś może rozpoznać ją i dzięki temu dziewczynka wróciłaby do bliskich. "Została wywieziona nielegalnie. Sprawa trafi pod uwagę Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze i znajdzie się wśród innych dowodów na zbrodnie wojenne Rosji oraz jej sługusów z Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej" - zapewnił Osychenko.
Rosjanie porywają i zabijają ukraińskie dzieci
Od pierwszych miesięcy po ataku na Ukrainę do mediów przedostają się informacje, że agresorzy wywożą do swojego kraju dzieci. Są one porywane, a to, czy ich rodzice żyją, czy nie, jest dla nich obojętne. W Federacji Rosyjskiej niepełnoletni trafiają do tamtejszych rodzin, by "stali się Rosjanami", czego oczekują władze w Moskwie.
ZOBACZ: Niemcy przekażą Ukrainie czołgi Leopard. Zgoda rządu w Berlinie
W środę ukraińska prokuratura podała, że w wyniku inwazji Rosjan zginęło 459 dzieci, a 918 kolejnych zostało rannych. Niestety nie jest to ostateczny bilans - wojna nadal trwa, Kreml wysyła następne rakiety, a danych z okupowanych terytoriów nie sposób zebrać.