Rodzinny dom dziecka w Modliszewie rozwiązany. Prokuratura wszczęła śledztwo ws. znęcania się

Polska
Rodzinny dom dziecka w Modliszewie rozwiązany. Prokuratura wszczęła śledztwo ws. znęcania się
Polsat News/Dawid Staube
Rodzinny dom dziecka w Modliszewie działał przez ponad 20 lat

Jeden z najbardziej znanych wielkopolskich rodzinnych domów dziecka został rozwiązany z dnia na dzień. Dzieci zostały przekazane do innych rodzin zastępczych. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie znęcania się fizycznego i psychicznego nad osobą nieporadną z uwagi na wiek.

Rodzinny Dom Dziecka w Modliszewie niedaleko Gniezna rozwiązano bez ostrzeżenia. Dziesięcioro przysposobionych dzieci zabrała opieka społeczna. 


"To wielki dramat dla dzieci i nas. Z nami nikt nie rozmawia" - czytamy w internetowym wpisie rodziców zastępczych. 


Rodzice nie chcieli rozmawiać przed kamerą. Sąsiedzi są zdumieni zabraniem dzieci. - Jestem w szoku. Pewnie huczy w całym powiecie - mówi sąsiadka. - Człowiek by zareagował, gdyby był świadkiem czegoś złego - dodaje. 

Wizyta w Pałacu Prezydenckim

Rodzina zastępcza z Modliszewa wychowała i wprowadziła w dorosłość kilka pokoleń dzieci, również upośledzonych, bądź z alkoholowym zespołem płodowym. Przez ponad 20 lat nie było żadnych zastrzeżeń. 


- Kontrole odbywają się nie rzadziej niż raz na pół roku - zauważa Anna Krawczak z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Ściśle regulują to przepisy. 


- To jest też przejrzenie wizyt specjalistycznych, wizyt lekarskich, edukacji dzieci, pielęgnacji - tłumaczy Anna Krawczak.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Bił i znęcał się. Mimo nakazu eksmisji były partner wciąż nachodzi panią Monikę


O zaufaniu świadczy choćby fotorelacja z ubiegłorocznej wizyty w Pałacu Prezydenckim. Życie rodziny przez kilka lat dokumentował znany gnieźnieński fotograf Dawid Staube.  


- Rozmawiałem kiedyś z osobą, która wyszła z tego domu. Powiedziała, że zdecydowanie wolałaby być tutaj niż w domu dziecka - mówi artysta fotografik.

 

WIDEO: Rodzinny dom dziecka w Modliszewie

 

Śledztwo w sprawie fizycznego i psychicznego znęcania się

Z drugiej strony służby nie podejmują tak radykalnych działań pochopnie. 


- To bardzo trudna decyzja. Naprawdę musi się wydarzyć coś poważnego, żeby mieć postanowienie o zabezpieczeniu dzieci - zaznacza Anna Jung, wicestarosta powiatu gnieźnieńskiego. 


Zawiadomienie złożył szkolny pedagog. Wiadomo tylko, że zarzuty są poważne, a prokuratura wszczęła śledztwo, jak tłumaczy Radosław Krawczyk, zastępca prokuratora rejonowego w Gnieźnie, "o przestępstwo znęcania się fizycznego i psychicznego nad osobą nieporadną z uwagi na wiek". Ten czyn jest zagrożony karą do ośmiu lat pozbawienia wolności. 

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę: Krzywda nie może pozostać w murach instytucji

Należy jednak pamiętać, że dotąd nikomu nie postawiono zarzutów. Tego typu sprawy są niezwykle delikatne. Często mamy słowo przeciw słowu, lecz gdy w grę wchodzi dobro dzieci, służby muszą dmuchać na zimne. 


Eksperci apelują, że tak też powinno być w przypadku pozostałych instytucji zajmujących się dziećmi - wolontariatów, kół zainteresowań czy w klubów sportowych. 

 

ZOBACZ: Opoczno: Pijany 23-latek znęcał się nad kotami. Uderzał nimi o budynek, później wyrzucił w zarośla


- Chodzi o to, żeby cała krzywda dzieci nie pozostała w murach tej instytucji – podkreśla Katarzyna Katana, radczyni prawna Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.  


Organizacje pozarządowe rozpoczęły zbiórkę podpisów pod projektem nowej ustawy o ochronie dzieci. 

adn/zdr / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie