Australia. Brama garażowa zmiażdżyła dziewięciolatka. Jego kolega trafił do szpitala
Tragedia rozegrała się na terenie osiedla mieszkaniowego w Melbourne. Dziewięcioletni chłopiec i jego kolega podczas zabawy wspięli się na bramę garażową, która otworzyła się i ich zmiażdżyła. Ratownicy wezwani na miejsce zdołali uratować jedno dziecko.
Ojciec dziewięcioletniego Abdula Razacka Tarawaleya, znalazł syna martwego na garażowej bramie. Mężczyzna sądzi, że chłopiec wspiął się na automatyczną bramę, nie zdając sobie sprawy z zagrożenia.
- Byłem na górze, w mieszkaniu - powiedział ojciec. - Kiedy wróciłem po Abdula, był już przyciśnięty bramą. Obok niego był jego kolega - dodał. - Myślałem, że tylko się bawią, ale gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem krew wypływająca z ust mojego syna - zrelacjonował ojciec lokalnej stacji 7NEWS.
Mężczyzna dodał, że przygnieciony został również kolega jego syna. Ojciec Abdula natychmiast zadzwonił po karetkę pogotowia.
Ratownicy mimo reanimacji nie uratowali dziewięciolatka. Jego 12-letni kolega został zabrany do szpitala. Jego stan jest poważny, ale stabilny.
"Tak bardzo za nim tęsknię"
Ojciec Abdula powiedział, że jego syn był "uroczym i słodkim" chłopcem, który marzył o zastaniu lekarzem.
- Tak bardzo mi go brakuje. Dobrze się uczył. Uwielbiał grać w piłkę nożną. Był jedynym synem, jakiego mam - powiedział zrozpaczony. Dodał, że synowi za dwa tygodnie obchodziłby 10. urodziny.
ZOBACZ: Kostaryka: Krokodyl zabił dziecko na oczach rodziców
Jak ustalili dziennikarze, feralna brama garażowa zamyka się na czujnik i zegar czasowy. Jest przy niej także przycisk awaryjny, ale on tylko otwiera bramę, a nie ją zamyka.
Zarządca budynku przekazał, że skierował pracowników, aby sprawdzili bramę. Ustalili, że była ona sprawna i spełniała standardy.
Policja powiedziała, że sprawdza przyczyny wypadku, ale nie traktuje go jako "podejrzany".
Czytaj więcej