Andrzej Bargiel o szczegółach wyprawy na Mount Everest. "To była trudna decyzja"

Polska
Andrzej Bargiel o szczegółach wyprawy na Mount Everest. "To była trudna decyzja"
Polsat News

Skialipinsta Andrzej Bargiel z powodu złych warunków pogodowych był zmuszony przerwać wyprawę na Mount Everest. - To była bardzo trudna decyzja. Zainwestowaliśmy mnóstwo czasu na przygotowania do tej wyprawy, mnóstwo energii, ale takie są góry - powiedział w Polsat News.

Andrzej Bargiel na Mount Everest wyruszył pod koniec sierpnia. Zakopiańczyk planował, że atak szczytowy bez użycia tlenu oraz zjazd z wierzchołka na nartach uda się przeprowadzić na przełomie września i października. Z powodu pogody okazało się to jednak niemożliwe.

 

Wcześniej jako pierwszy w historii zjechał na nartach z Broad Peek (2015 r.) i K2 (2018 r.), a dziewięć lat temu jako pierwszy Polak zjechał z centralnego wierzchołka ośmiotysięcznika Sziszapangma.

"Jedyna rozsądna decyzja"

- Decyzja o przerwaniu wyprawy była bardzo trudna. Spędziliśmy w górach sześć tygodni, zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, by przybliżyć się do tego celu. Niestety warunki były zbyt trudne i ciężko było działać, dlatego przerwanie wyprawy to była jedyna rozsądna decyzja - powiedział w Polsat News skialpinista.

 

- W pewnym momencie wydawało się, że jest już bardzo blisko, ale na koniec niestety się popsuło - dodał.

 

ZOBACZ: Słowacja. Poważny wypadek w Tatrach. Polak spadł z wysokości 300 metrów

 

Jak przyznał, długo wierzył, że warunki się poprawią, ale tak się jednak nie stało. - Nie jest to łatwe, bo zainwestowaliśmy mnóstwo czasu na przygotowania, mnóstwo energii, ale takie są góry - podkreślił.

 

Podkreślił, że decyzję o przerwaniu wyprawy podjął sam. - Omawialiśmy sytuację z całym zespołem, ale ja jestem osobą, która sama podejmuje takie decyzje. Analizowałem prognozy oraz inne dane, które miałem od osób, które są związane z górami i to była podstawa do podjęcia takiej decyzji - powiedział.

"Trzeba wykonać mnóstwo pracy"

Następnie opowiedział o samej górze. - Wszyscy kojarzą to miejsce z tłumami, wręcz z wycieczkami, ale jak przyjedzie się tam jesienią, to nie ma nikogo - tłumaczył.

 

- Jak przyjeżdża się tam samemu, to trzeba wykonać mnóstwo pracy, by przedostać się do tych górnych partii, żeby w ogóle spróbować wejść na szczyt. Nie jest to łatwe i nie można tego porównać do sezonu, gdy odbywają się tam wyprawy komercyjne - stwierdził.

 

ZOBACZ: Małopolska. Śmiertelny wypadek w Tatrach. Turysta spadł ze śniegiem

 

- Po drodze jest lodowiec Khumbu Icefall, który jest uważany za jeden z najtrudniejszych lodowców na Ziemi. Trzeba się przez niego przedostać, on się rozsypuje, trzeba wytyczać drogę, to jest nieustanna praca. Za każdym razem przy wejściu i przy zejściu musieliśmy sporo się napracować fizycznie. Sprawę utrudniają bardzo niskie temperatury oraz silne wiatry - podkreslił. 


Jak dodał, dużym zagrożeniem są również lawiny. - To są strome zbocza, o dużych przewyższeniach. Trzeba bardzo uważać - powiedział.

 

WIDEO: Rozmowz z Andrzejem Bargielem

 

 

Jak jednak przyznał, nigdy nie myślał, o tym, że może nie wrócić z wyprawy. - Nie dopuszczamy nigdy do takich myśli. Na tym to polega, żeby wykluczać działanie w takich warunkach, kiedy czujemy, że nie mamy kontroli nad tym co się dzieje. To jest podstawa - przekazał.

"To daje do myślenia"

W trakcie wyprawy Bargiela doszło do tragedii na innym himalajskim szczycie. Wchodząc na Manaslu zginęła 45-letnia Amerykanka.

 
- Dotarły do nas te informacje. To na pewno nie pomaga, ale daje do myślenia i wpływa na to, że jesteśmy bardziej ostrożni - tłumaczył.

  
- Ten sezon był bardzo trudny, bardzo niebezpieczny i na wielu wyprawach było mnóstwo incydentów, mnóstwo wypadków. W takich momentach tym bardziej trzeba mieć głowę na karku i bardzo dobrze czuć te warunki - dodał.

 

ZOBACZ: Karkonosze. Śnieżka pod śniegiem. Trudne warunki w górach

 

Według niego podczas tego typu wypraw najważniejsza jest aklimatyzacja, która umożliwia poruszanie się na dużych wysokościach. Bargiel wyjaśnił również, że chciał wejść na najwyższy wierzchołek Ziemi bez tlenu, bo jest to bardziej wymagające.

 

- Wejść na Mount Everest bez tlenu jest mniej niż 200, więc w porównaniu do wszystkich wejść, jest to stosunkowo niewiele - przypomniał.

 

- Aby to zrobić trzeba jednak dużo trenować. Im lepsza mamy wydolność, tym aklimatyzacja jest szybsza i mamy większą szansę na to, że nasz organizm poradzi sobie na tak ekstremalnych wysokościach - podsumował.

dk / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie