"Interwencja": Składowisko opon na prywatnej posesji. Sąsiedzi boją się o swoje bezpieczeństwo

Polska
"Interwencja": Składowisko opon na prywatnej posesji. Sąsiedzi boją się o swoje bezpieczeństwo
Polsat News
Właściciel składowiska zareagował agresywnie na obecność dziennikarzy

Na posesji jednego z mieszkańców Witnicy koło Gorzowa Wielkopolskiego od kilku lat leżą tysiące opon i części samochodowych. Sąsiedzi obawiają się o swoje bezpieczeństwo. Nie wiedzą, co znajduje się w zamkniętych olbrzymich workach. Inspektorat Ochrony Środowiska jest w sprawie bezradny. Materiał "Interwencji".

Roman M. z Witnicy na swoim podwórku zgromadził stare opony i używane części samochodowe.

 

- A na ch** nagrywasz. Zaraz się ubiorę i podejdę. Będziesz miał kamerę w dupie, pajacu je*** - zareagował na widok dziennikarzy "Interwencji".

 

ZOBACZ: "Interwencja": Najpierw zmarł ojciec, potem matka. Siostra walczy o opiekę nad rodzeństwem

 

- Są tam opony, plastiki, w dużych workach odpady po zderzeniach samochodowych, szyby, elementy stalowe. Maska, wydech, cały samochód... - twierdzi Henryk Kasprzyk, sąsiad składowiska. Jak mówi, strach mieszkać obok. - To w każdej chwili może się zapalić, czy ktoś rzuci peta i dojdzie do tragedii - zauważa.

"Ktoś je zwiózł, udostępniliśmy teren"

Na rozmowę zgadza się konkubina Romana M., Anna Gabryś. To na jej podwórku znajdują się odpady.


- Dużo jest tych opon?
- Bardzo dużo
- Ile?
- Nie powiem panu. Skąd mam wiedzieć? Nie liczyłam ich.
- Co chcieliście zrobić z oponami?
- Chcieli tacy państwo zrobić tor gokartowy, ale rozmyślili się i nie odebrali.
- A skąd one się wzięły?
- Nie mieliśmy pieniążków, przyjechały i dostaliśmy pieniążki za to, że przyjechały do nas. Ktoś je zwiózł, udostępniliśmy teren.
- Zamieniliście podwórko w wysypisko śmieci.
- Tak, ja to rozumiem.
- A może pani podejść, otworzyć worek, żeby zobaczyć co tam jest?
- Nie.

 

Sąsiedzi obawiają się o swoje bezpieczeństwo. Nie wiedzą, co znajduje się w zamkniętych olbrzymich workach. Na podwórku znajdują się też szyby samochodowe, elementy karoserii czy podwozi. Konkubina właściciela posesji przyznaje, że odpady zostały przywiezione dla zysku.

 

- Nie dostaliśmy tak dużo tych pieniędzy, a dużo musimy zapłacić, żeby to odjechało - stwierdza Anna Gabryś.

Duży pożar opon w okolicy

- Pół roku wcześniej, 12 km stąd był duży pożar opon. Ewakuowano mieszkańców. Ja tutaj mieszkam 48 lat i nie czułem się zagrożony nigdy. Teraz jestem, bo to jest bezpośrednio przy mojej posesji - mówi Edward Suszakiewicz, sąsiad posesji.

 

Sąsiedzi zwrócili się o pomoc do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim. A ten odpisał im, że "osoba fizyczna nieprowadząca działalności gospodarczej nie spełnia definicji podmiotu korzystającego ze środowiska". Oznacza to, że inspektorzy ochrony środowiska są w takich sprawach bezradni.

 

- Nie możemy kontrolować osoby, która nie prowadzi działalności lub nie jest rolnikiem - przyznaje Marta Nowak-Turzańska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim.

Według urzędników jest to zagrożenie

Dziennikarze "Interwencji" udali się do urzędu miasta i gminy Witnica. Urzędnicy przyznają, że zgromadzone przed domem odpady stanowią zagrożenie. Liczono jednak, że to ktoś inny rozwiąże problem i zutylizuje odpady.

 

- Według nas, urzędników, jest to zagrożenie. Chodzi o zagrożenie pod względem ekologicznym, jak i bezpieczeństwa. Prawdopodobnie będzie tak, że to policja nakaże lub usunie na własny koszt - mówi Lubomir Fajfer, wiceburmistrz Witnicy.

 

ZOBACZ: Pożar w Bydgoszczy. Nie żyją kobieta, mężczyzna i dziecko. Są ranni

 

Tak się jednak nie stanie, bo policja nie ma takich kompetencji.

 

- Aktualnie prowadzimy czynności w sprawie niewykonywania obowiązków pożarowych. Po zakończeniu czynności zostanie skierowany wniosek do sądu. To urząd ma kompetencje, aby wydać decyzję nakazującą właścicielowi posesji usunięcie odpadów - tłumaczy Magdalena Ziętek z Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim.

300 zł grzywny

- Burmistrz może dokonać usunięcia odpadów na własny koszt, na koszt gminy. Powinien podjąć takie działania, a potem zażądać zwrotów kosztów. Zobowiązany został do udzielenia odpowiedzi w tej sprawie, ale nie uzyskaliśmy jej. Wysłaliśmy ponaglenia i też nie otrzymaliśmy odpowiedzi - informuje Marta Nowak-Turzańska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim.

 

Policja jeszcze w zeszłym roku zawnioskowała do sądu o ukaranie pana Romana. A sąd mężczyznę, który zwiózł na swoje podwórko nielegalnie odpady, ukarał grzywną - 300 złotych. Teraz prowadzi kolejne postępowanie.

 

- Procedury muszą trwać. Sprawa będzie załatwiona. Sądząc po analizie dokumentów, ten temat może zostać załatwiony w ciągu miesiąca - zapowiada Lubomir Fajfer, wiceburmistrz Witnicy.

an/grz / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie