Wojna w Ukrainie. Dziennikarze zadzwonili do rosyjskiego oprawcy. Pomogło zgubione prawo jazdy

Świat
Wojna w Ukrainie. Dziennikarze zadzwonili do rosyjskiego oprawcy. Pomogło zgubione prawo jazdy
The Insider/Twitter
Znaleziono numer do oprawcy

Dziennikarze śledczy namierzyli rosyjskiego żołnierza, który w brutalny sposób torturował, a następnie zabił ukraińskiego jeńca wojennego. Drastyczne nagranie pojawiło się na prorosyjskich telegramowych kontach. To dzięki niemu udało się zidentyfikować oprawcę. Następnie śledczy znaleźli do niego numer, w czym pomogło... ogłoszenie o zgubionym prawie jazdy z 2019 r.

W zeszłym tygodniu na prorosyjskich kontach na Telegramie pojawiło się nagranie, na którym Rosjanin torturuje pojmanego ukraińskiego żołnierza. W pewnym momencie okupant obcina jeńcowi genitalia przy pomocy noża do kartonów. Doradca ukraińskiego MSW Anton Heraszczenko przekazał, że Ukrainiec nie przeżył tortur.

 

 

Autentyczność nagrania potwierdziła brytyjska redakcja Bellingcat, specjalizującego się w dziennikarstwie śledczym. To właśnie dziennikarze tego serwisu, we współpracy z The Insider (theins.ru) przeprowadzili wspólne śledztwo. Mężczyznę zidentyfikowano po charakterystycznym kowbojskim kapeluszu i bransoletce. Pojawiał się w nich także na czterech innych nagraniach i zdjęciach znalezionych w mediach społecznościowych. 

 

Dodatkowo w filmie pojawia się też pojazd marki Peugeot z symbolem "Z" (uznawany za symbol inwazji Rosji na Ukrainę) namalowanym na karoserii. Samochód jest także widoczny na innych nagraniach z tym samym mężczyzną.

W nawiązaniu kontaktu pomogło ogłoszenie o zgubionym prawie jazdy

Dziennikarze śledczy użyli następnie narzędzi analitycznych do porównywania i rozpoznawania twarzy. Sprawcą okazał się Ochur-Suge Mongush, urodzony w 1993 roku w Tuwie - autonomicznej republice wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej. To wojskowy z najemniczej grupy Achmat.

 

Śledczy postanowili skontaktować się z mężczyzną, by dać mu szanse wytłumaczenia. Na mediach społecznościowych znaleziono posty, które okupant zamieścił w 2019 roku. Dotyczyły zgubionego przez niego prawa jazdy. Mongush podał w nich dwa numery kontaktowe, na które zadzwonili dziennikarze.

 

ZOBACZ: Ołeniwka. Rosja chce sfabrykować dowody na ukraiński atak

 

Mężczyzna przyznał, że co prawda to on jest mężczyzną w kapeluszu. Ale to nie on pojawia się na nagraniu, w którym torturowany jest ukraiński jeniec. Stwierdził także, że wrócił do Rosji "ponad miesiąc temu" i został przesłuchany przez rosyjskie służby w sprawie nagrania. Te miały jednak uznać je za "nieautentyczne" i wypuściły żołnierza. Dodał także, że w trakcie swojego pobytu "nie wystrzelił nawet z karabinu". 

 

Według dziennikarzy Bellingcat, Rozmowa z żołnierzem utwierdziła ich tylko w przekonaniu, że to on jest sprawcą okrutnych zbrodni, ponieważ stale mylił zeznania. Co więcej w pewnym momencie potwierdził, że film z torturami nakręcono w Prywilii. Zarzekał się, że taką informację "przekazało mu FSB".

jsd / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie