Legnica. Dramat zwierząt z miejskiej palmiarni. Sprawą zajmuje się prokuratura
Skrajnie wycieńczone zwierzęta z palmiarni w Legnicy były odbierane w asyście policji. Trafiły już do poznańskiego ZOO. Teraz będzie im potrzebny weterynarz i spokój. Prokuratura wyjaśnia, czy na czas remontu obiektu zapewniono trzymanym tam gatunkom odpowiednie warunki.
Z remontowanej palmiarni w Legnicy (woj. dolnośląskie) w asyście policji zostały odebrane przechowywane tam zwierzęta. Wśród nich rodzina marmozet, niewielkich małp szerokonosych.
Brak światła, nieodpowiednia dieta i za małe klatki
- Mieliśmy do czynienia z pomieszczeniami bez światła słonecznego - mówi Ewa Zgrabczyńska, dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, który przyjął zwierzęta. - Szokujący był fakt utrzymywania żółwi żółtolicych w zwykłej wannie. Wszystkie zwierzęta miały zbyt małe klatki, niewłaściwą dietę. Leczenie weterynaryjne będzie długotrwałe, szczególnie w przypadku papug - powiedziała dyrektor Zgrabczyńska Polsat News.
Z palmiarni w Legnicy w asyście policji zabranych zostało 28 zwierząt.
- Nie podzielam zdania, że te zwierzęta były schorowane i źle pilnowane - powiedział na konferencji prasowej Bogusław Graboń, prezes Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, które odpowiadało za zwierzęta.
ZOBACZ: Ktoś okalecza zwierzęta w Łódzkiem. Jeden pies bez nosa, drugi skatowany, bez oka
Innego zdania niż prezes legnickiego LPGK, pod które podlega palmiarnia w Legnicy, jest tamtejsza prokuratura.
- Jeden z żółwi lądowych posiadał zgniły plastron - powiedział prokurator rejonowy w Legnicy Radosław Wrębiak. To na wniosek śledczych zwierzęta zabrano z remontowanej palmiarni.
- Warunki, w jakich obecnie utrzymywane są zwierzęta, nie spełniają minimalnych, powtarzam, minimalnych warunków do zapewnienia dobrostanu fizycznego i psychicznego tych zwierząt - cytował prokurator ustalenia z postępowania.
"Informacje miasta nie dawały powodu do niepokoju"
- Te najcenniejsze gatunki palm, daktylowców i innych roślin zostały wycięte, a zwierzęta przebywały w dość średnich warunkach i co najdziwniejsze, że 28 z tych zwierząt zmarło w ciągu ostatniego 1,5 roku.
Nie wiadomo, ile padło w ciągu ostatnich 6 miesięcy. O tym, co dzieje się w palmiarni radni informowali bowiem już w listopadzie ubiegłego roku.
ZOBACZ: USA. Pracownik zoo próbował pogłaskać tygrysa. Zwierzę zaatakowało
- Powiadomiliśmy prokuraturę w miarę szybko, żeby faktycznie zajęła się tą sprawą, bo urząd miasta i prezydent próbowali z nas robić wariatów. Nawet przygotował specjalny raport w którym wykazywał, że wszystko jest okej - powiedział radny Kupaj.
- Materiał dowodowy przekazywany nam przez Urząd Miasta Legnicy nie dawał podstaw do niepokoju - przyznał prokurator Wrębiak.
WIDEO - Zwierzęta z palmiarni w Legnicy zabrane do Zoo w Poznaniu
Śledczy uwierzyli biegłej do spraw weterynarii
Śledczy ostatecznie uwierzyli jednak biegłej z zakresu weterynarii, która na miejscu oceniła sytuację. Dwa dni po jej wizycie zapadła decyzja o odebraniu zwierząt z placówki podlegającej miastu.
- Stan taki utrzymywał się od około 2,5 roku - powiedział Wrębiak. Prokuratura kosztami transportu i leczenia zwierząt obciążyła już właścicieli.
ZOBACZ: Pomorskie. Rolnik znęcał się nad zwierzętami. Głodził krowy i cielaki
- Pracownicy LPGK i weterynarz udadzą się do Poznania, żeby zobaczyć, w jakich warunkach zwierzęta są przechowywane. Jeżeli będą w gorszych warunkach niż u nas, to też będziemy interweniować - powiedział Bogusław Graboń.
Trwa śledztwo w sprawie nieprawidłowości.