Wojna w Ukrainie. Macron rozmawiał z Putinem o sytuacji w Mariupolu

Świat
Wojna w Ukrainie. Macron rozmawiał z Putinem o sytuacji w Mariupolu
PAP/Ukraine in Crisis
Zniszczenia po rosyjskim ataku w Mariupolu 17 marca

Prezydent Francji Emmanuel Macron rozmawiał w piątek telefonicznie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem m.in. o sytuacji w oblężonym i bombardowanym przez siły rosyjskie Mariupolu. Około 1300 osób znajduje się tam pod gruzami zniszczonego teatru. Po spotkaniu Kreml wydał komunikat, z którego wynika, że "rosyjskie siły zbrojne robią wszystko, co możliwe, aby ratować życie cywilów".

Po piątkowej rozmowie Pałac Elizejski przekazał, że Macron powiedział Putinowi, że Rosja nie przestrzega międzynarodowego prawa w zakresie pomocy humanitarnej i nawiązał do sytuacji w oblężonym przez siły rosyjskie Mariupol. Rozmowa prezydentów trwała ponad godzinę. 

 

Według Światowego Programu Żywnościowego (WFP) w Mariupolu i innych oblężonych przez Rosjan miastach ukraińskich kończą się zapasy żywności, a konwoje z potrzebnymi produktami nie są w stanie do nich dotrzeć.

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Mariupol: w podziemiach zbombardowanego teatru znajduje się ponad 1300 osób

 

W Mariupolu siły rosyjskie zbombardowały m.in. szpital położniczy, a świat obiegły dramatyczne obraz z ewakuacji ciężarnych kobiet. Nie wszystkie przeżyły.  

 

W czwartek doszło do kolejnych tragicznych zdarzeń. Bomby spadły m.in. na miejską pływalnię oraz teatr. W obu miejscach mieściły się schrony, gdzie ukrywały się kobiety z dziećmi. Według ukraińskich władz, pod gruzami znajduje się ponad 1300 osób, a około 130 udało się wydostać.   

 

Tymczasem po rozmowie z Macronem Kreml wydał następujący komunikat: "Reagując na obawy wyrażone przez Emmanuela Macrona, rosyjski prezydent podkreślił, że rosyjskie siły zbrojne biorące udział w specjalnej operacji wojskowej robią wszystko, co możliwe, aby ratować życie cywilów". 

Dramat w Mariupolu. "Wojska zmiatają miasto z powierzchni ziemi"

O tym co dzieje się Mariupolu opowiedziała w piątek dziennikarzom BBC 28-letnia Julia Jaszenko, której udało się wyjechać z oblężonego miasta do Lwowa. 

 

- Wojska rosyjskie zmiatają miasto z powierzchni ziemi, wszędzie są ciała i nikt ich nie zabiera. Tylko los sprawił, że żyjemy, mogliśmy zginąć w każdej chwili - powiedziała kobieta.

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Rosyjski dziennikarz pisze o terroryzmie w Mariupolu. Teraz musi "uciekać z kraju"

 

- Miasto jest zmiatane z powierzchni ziemi – oceniła Jaszenko. Ona i jej rodzice są wśród kilkuset pierwszych uchodźców z Mariupolu, którzy przybyli w piątek rano do Lwowa.

"Tylko los sprawił, że żyjemy"

- Nasz dom został spalony przez artylerię. Strzelają do wszystkiego w mieście, używają wszelkiej broni. Wszędzie jest czarny dym. Wszędzie są ciała i nikt ich nie zabiera – powiedziała Jaszenko.

 

Kobieta opowiedziała BBC, że przez dziewięć dni razem z rodzicami chroniła się w teatrze w Mariupolu. Opuścili go dzień przed tym, jak został zbombardowany. - Tylko los sprawił, że żyjemy - dodała.

 

Agencja Interfax-Ukraina podała w piątek, że od rozpoczęcia działania korytarzy humanitarnych, czyli od nieco ponad dwóch dni, Mariupol zdołało opuścić ok. 35 tys. ludzi. Według informacji przytaczanych przez BBC 350 osób zostało ewakuowanych do Lwowa. 

 

ml / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie