Rosja. Pracownik podpalił sklep w Tomsku. Chciał się zemścić na przełożonych

Świat
Rosja. Pracownik podpalił sklep w Tomsku. Chciał się zemścić na przełożonych
Policja w Tomsku /Archiwum
Rosja. Pracownik podpalił sklep w Tomsku. Chciał się zemścić na przełożonych

Pracownik sklepu podpalił pudełko z fajerwerkami i wyszedł. Wzniecenie pożaru było z jego strony aktem zemsty na przełożonych, którzy nie doceniali jego pracy i zwracali mu uwagę. - Słychać było krzyki klientów, wybuchła panika. A ja po prostu odwróciłem się, założyłem płaszcz i poszedłem do domu - powiedział podczas przesłuchania.

33-letni Aleksander Sznaider pracował w jednym ze sklepów w rosyjskim Tomsku. Do jego obowiązków należało m.in. dbanie, by etykiety z cenami produktów były aktualne. Przełożeni nie byli jednak zadowoleni z tego, jak je wypełnia - często mylił kwoty i miejsca, gdzie powinien umieścić daną karteczkę. 

Słychać było krzyki klientów, wybuchła panika

Managerowie upominali więc 33-latka, aby lepiej przykładał się do pracy. Sznajder nie motywował się jednak tymi uwagami, a wręcz przeciwnie - wywoływały u niego złość. 

Z tego powodu pewnego dnia mężczyzna miał wziąć spray z płynem z zawartością alkoholu, spryskać nim pudełko fajerwerków przeznaczonych do sprzedaży przed sylwestrem, a następnie wzniecić ogień.

 

ZOBACZ: Pomorskie. Ostrzelano dom sędziego w Miastku. Na posesji wybuchł pożar

- Gdy płomienie się wzniosły, przybiegł ochroniarz i próbował ugasić ogień. Słychać było krzyki klientów, wybuchła panika. A ja po prostu odwróciłem się, założyłem płaszcz i poszedłem do domu - mówił 33-latek na komendzie policji.

Pożaru, który rozpoczął się od podpalenia pudełka fajerwerków, nie udało się w porę powstrzymać. Ogień strawił supermarket, w którym przebywało wówczas około 200 osób.

Służby: To cud, że nikt nie zginął

Mundurowi, którzy ewakuowali sklep, powiedzieli później mediom, że to "cud", iż nikt nie zginął. Brytyjski "Daily Mail" przekazał, że straty materialne oszacowano na równowartość kilkuset tysięcy funtów. 

 

ZOBACZ: Warmińsko-mazurskie. Pożar domku letniskowego w Warchałach. Znaleziono zwęglone zwłoki

Strażacy pracowali przez 11 godzin, aby ugasić płomienie. Ich pracę utrudniały wciąż wybuchające i "startujące" fajerwerki. Głos w sprawie zabrała również matka Sznajdera. - On nie potrafi wyjaśnić swoich czynów - przyznała.



ap/pdb / Interia
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie