Marcin "Borkoś" Borkowski: Bardzo bym się cieszył, gdybym wrócił do karetki

Polska
Marcin "Borkoś" Borkowski: Bardzo bym się cieszył, gdybym wrócił do karetki
Polsat News
Borkoś przechodzi intensywną rehabilitację

Marcin Borkowski, znany jako Borkoś, po dyżurze jeździł swoim motoambulansem do wypadków, by ratować ludzi. Gdy dostał kolejne zgłoszenie, sam uległ wypadkowi. W stanie ciężkim trafił do szpitala. Dziś wraca do zdrowia, ale przed nim intensywna rehabilitacja. Motywacji mu nie brakuje. Czeka na moment, kiedy znów będzie mógł pomagać innym. Materiał Karoliny Daczkowskiej z Raportu Polsat News. 

Marcin Borkowski, "Borkoś" to ratownik medyczny z powołania, bo jego pracą i pasją jest ratowanie zdrowia i życia. Ludzie poznali go, bo w sieci publikował swoje najtrudniejsze interwencje.  
 
Po dyżurze nie musiał, ale chciał... i dalej pomagał, dojeżdżając do potrzebujących swoim motoambulansem. Nie dostawał za to dodatkowych pieniędzy, ale otrzymał coś więcej - uznanie i szacunek innych. 
 
Tak było do 13 października tego roku - do dnia wypadku. 

Wypadek "Borkosia". Jechał pomagać

- Zadzwonił kolega i mówi: coś się stało z "Borkosiem". Powiedział, że miał wypadek i jakby całkowicie mnie odcięło - opowiada Marcin Kowalewski, ratownik medyczny, przyjaciel.
 
- Samochód stał po prawej stronie na parkingu, nagle postanowił zawrócić i zajechał mi drogę - mówi Borkoś. - Doznałem złamania dwóch kości udowych, prawe było to otwarte złamanie. Jeśli chodzi o łokieć, to rozpadł się na sześć części, trzeba to było jak puzzle poskładać. Miałem po prawej stronie połamane cztery żebra no i zbite płuca - dodaje. 
 
 
Borkoś zderzył się z samochodem na jednej z warszawskich ulic. Jechał na sygnale, spieszył się, by uratować komuś życie. Wtedy sam omal go nie stracił. Lekarze mówili o najgorszym. 
 
- W 10. dobie lawinowo się "pogorszyłem", spadły bardzo parametry, wysoka temperatura, a do tego jeszcze doszła sepsa, był problem ze znalezieniem odpowiedniego leku, miałem zrobioną tracheotomię - opowiada Borkoś.
 
- Zależy, kto jak na to patrzy, ale ja uważam, że to cud, że przeżyłem. Ale to też profesjonalizm lekarzy ze szpitala na Szaserów. Naprawdę ratowali mnie jak lwy - dodaje ratownik.
 

Czy "Borkoś" wróci na ulice Warszawy?

Teraz Marcin jest w trakcie rehabilitacji, na razie nie chodzi, niesprawną ma też prawą rękę. Ciężko pracuje, bo chce wrócić do pełnej sprawności. 
 
- Jest mega zaangażowany, chce bardzo szybko wrócić do domu do rodziny. Rehabilitacja polega głównie na wzmacnianiu mięśni posturalnych, pracujemy metodami neurofizjologicznymi w celu poprawy jego kondycji, wydolności i wytrzymałości. Pomimo że mówi, że jest mu ciężko, chwilę odpoczywa i idzie dalej - tłumaczy Klaudia Szymczak, fizjoterapeutka. 
 
Reporterka: Ile udało się dzisiaj zrobić kroków? 
"Borkoś": Przeszedłem całą salę rehabilitacyjną, więc jak wyliczyła pani rehabilitant, to jest 26 metrów, ale z pomocą odpowiedniego urządzenia. Na początku były trzy kroki.
 
- Jeżeliby się okazało, że nie mogę wrócić do zawodu, to chciałbym pójść w stronę szkoleń, czyli szkolić ludzi z pierwszej pomocy. Pierwszą osobą, która udzielała mi pomocy był widz, kobieta, która mnie ogląda i powiedziała: "Borkoś leż spokojnie, nie ruszaj się, jedzie już karetka". Osoba, która mnie oglądała... także coś niesamowitego - opowiada ratownik medyczny.
 
 
- Marcin przychodził na dyżur i po takiej dobie spędzonej w karetce wyjeżdżał motoambulansem na kolejne kilka albo kilkanaście godzin na miasto. To chyba pokazuje, że tę chęć niesienia pomocy ma po prostu we krwi - mówi Kamil Brike.
 
- Marcin to pasjonat, to go trzyma cały czas i napędza do działania. Uważam, że to jest naprawdę szlachetne i potrzebne. Marcin jest ikoną i nie wyobrażam sobie pełnić dyżury bez niego - dodaje Marcin Kowalewski.
 
Borkoś: Bardzo bym się cieszył, gdybym wrócił do karetki, bo to też jest moja praca, utrzymuję się z niej.
Reporterka: Nie wyobraża pan sobie życia bez pomagania drugiemu człowiekowi? 
Borkoś: Nie, to jest moja pasja i moje życie. I jeżeli się uda, to wrócę do zawodu.
 
Borkoś na swoim kanale ma już ponad 300 tysięcy obserwujących. To głównie dzięki ich wsparciu ma pieniądze na drogą rehabilitację. Nic dziwnego, że dobro do niego wraca. Doceniany jest nie tylko za bezinteresowną i profesjonalną pomoc, ale również za ogromną wrażliwość i empatię.  
red/ / "Raport" Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie