Artur "Waluś" Walczak nie żyje. Strongman miał 46 lat

Polska

Ponad miesiąc trwała walka o jego życie, a internauci zbierali pieniądze na leczenie. W piątek zmarł Artur "Waluś" Walczak, który po nokaucie podczas gali "PunchDown" trafił do szpitala w ciężkim stanie. Startował w konkurencji polegającej na wymierzaniu ciosów w twarz przeciwnika - jeden z nich okazał się zbyt mocny. Śledztwo ws. organizacji wydarzenia prowadzi prokuratura.

Artur Walczak w rękawicach bokserskich, na czarno-białym zdjęciu.
Facebook/Artur Waluś Walczak
Artur "Waluś" Walczak zmarł po tym, jak miesiąc wcześniej znokautowano go podczas gali "PunchDown 5"

Informację o śmierci Artura "Walusia" Walczaka podano na oficjalnym koncie "Strongman Polska", a potwierdził ją "Głos Wielkopolski". Pochodzący z Gniezna sportowiec 22 października brał udział w gali "PunchDown".

 

Uczestnicy tego wydarzenia startowali po dwie osoby i wzajemnie uderzali się dłonią w twarz. Przegrywał ten, który został znokautowany lub po jednym z ciosów postanowił zrezygnować z dalszej rywalizacji.

 

Krytyka organizacji gali "PunchDown". Wydano oświadczenie

Jeden z razów wymierzony przez Dawida "Zalesia" Zalewskiego okazał się jednak zbyt mocny. 46-letni "Waluś" trafił do szpitala, gdzie stwierdzono u niego wylew krwi do mózgu; lekarze uznali również ten organ za mocno uszkodzony, więc zawodnika wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej.

 

W ciągu ostatniego miesiąca starano się wybudzić Walczaka, lecz próby okazywały się nieudane. Ponieważ jego stan pozostawał ciężki, planowano przenieść go do specjalistycznej kliniki. W sieci organizowano zbiórki pieniędzy na rzecz strongmana. 

 

W międzyczasie internauci zarzucali organizatorom gali, że wydarzenie było niewłaściwie zabezpieczone pod kątem medycznym. Znokautowany zawodnik miał m.in. zbyt długo czekać na ambulans. 

 

"Niezwłocznie po dokonaniu oceny sytuacji zdrowotnej pana Walczaka, w związku z obserwowanymi u niego objawami, mogącymi być wyrazem bezpośredniego zagrożenia życia, a także biorąc pod uwagę oczekiwany czas przybycia państwowego zespołu ratownictwa medycznego, zespół medyczny podjął decyzję o wezwaniu do przytomnego i mającego kontakt z ratownikami zawodnika jednostki państwowego zespołu ratownictwa medycznego" - odpowiedzieli odpowiedzialni za "PunchDown" w specjalnym oświadczeniu, zauważając przy tym, że na gali obecni byli medycy z prywatnej firmy.

Komunikat szpitala. "Niewydolność wielonarządowa" przyczyną śmierci "Walusia"

O śmierci "Walusia" poinformował również raper Bonus BGC, prywatnie przyjaciel Artura Walczaka. "Spoczywaj w pokoju Przyjacielu. Do końca wszyscy wierzyliśmy.. Mam nadzieję, że tam będzie Ci lepiej niż tu… Świat się kończy. Będzie mi Cię brakowało Artur" - napisał na Facebooku.

 

 

Przyczyną śmierci sportowca była "niewydolność wielonarządowa wynikająca z nieodwracalnego uszkodzenia centralnego układu nerwowego" - podało RMF FM, powołując się na przedstawicieli szpitala, do którego trafił Artur Walczak.

 

Śledztwo w sprawie znokautowania "Walusia" wszczęła w październiku wrocławska prokuratura okręgowa. Prowadzi je pod kątem złamania art. 160 Kodeksu karnego, którego paragraf 1 głosi: "Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

wka/ sgo / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie