Analityk wojskowy: w razie konfliktu na granicy rosyjskie siły będą wprowadzane na Białoruś

Polska
Analityk wojskowy: w razie konfliktu na granicy rosyjskie siły będą wprowadzane na Białoruś
wikimedia/Vitaly V. Kuzmin
W Rosji, jak mówi Felgenhauer, "jest teraz ogromna stała armia - tak wielkiej nie było od czasów Mikołaja I".

W razie konfliktu, gdyby sytuacja na granicy polsko-białoruskiej wymknęła się spod kontroli Alaksandr Łukaszenka "będzie musiał wołać Rosję na pomoc" i jej siły będą wprowadzane na Białoruś w przyspieszonym trybie - uważa rosyjski komentator wojskowy Paweł Felgenhauer, często cytowany przez zachodnie media.

Rosyjski ekspert zwraca uwagę, że NATO jest zobowiązane artykułem 4. Traktatu Północnoatlantyckiego, a Rosję i Białoruś również łączą traktaty. Jeśli konflikt będzie się zaostrzał, może rozpocząć się koncentracja wojsk z obu stron - ocenia Felgenhauer.

 

ZOBACZ: Kuźnica. Migranci próbowali przedrzeć się przez granicę. "Rozbili obóz w rejonie Kuźnicy"

 

- Sytuacja jest rzeczywiście niebezpieczna. Rosja na razie nie zamierza przesuwać sił, ale może to uczynić w szybkim tempie, jeśli będzie to potrzebne. Samo w sobie ściąganie wojsk z jednej i z drugiej strony jest niebezpieczne. Do tej pory na granicy polsko-białoruskiej nie było konfrontacji - powiedział komentator.

"Uzyskać ustępstwa pod groźbą fali uchodźców"

Zdaniem Felgenhauera Łukaszenka chce postąpić wobec UE podobnie, jak niegdyś prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan: "uzyskać ustępstwa pod groźbą fali uchodźców".

 

ZOBACZ: Granica polsko-białoruska. MON: migranci zaatakowali polskie posterunki

 

Dla Łukaszenki - dodaje ekspert - "jest to kluczowe, ponieważ jego reżim teraz się chwieje. Model gospodarczy, który budował balansując między Moskwą i Zachodem zawalił się z powodu sankcji zachodnich".

 

Tak więc, teraz "wysyła on sygnały: zadzwońcie do mnie, dogadamy się, nie będzie więcej żadnych uchodźców. Uznajcie mnie za prezydenta i cofnijcie sankcje".

"To może doprowadzić do eskalacji"

Jednak UE - zauważa Felgenhauer - "nie zamierza tego robić". Łukaszenka "także nie zamierza się wycofywać i mówi o prowokacjach. To znaczy, że może dojść do niewielkich starć, co może doprowadzić do eskalacji" - ostrzega komentator niezależnej "Nowej Gaziety".

 

Jak ocenia, "Rosja na razie trzyma się z boku, bo pasuje jej każdy rezultat: jeśli Łukaszenka jeszcze bardziej pokłóci z UE i nastąpią jeszcze gorsze sankcje, to będzie miał tylko jedno wyjście - zostać wasalem Rosji".

 

Jeśli zaś Unia Europejska ustąpi, to - zdaniem Felgenhauera - Moskwa "nie będzie musiała dawać Łukaszence tyle pieniędzy".

"Tak wielkiej nie było od czasów Mikołaja I"

Ekspert zwraca uwagę, że Białoruś ma niewielkie stałe siły zbrojne - około 16 tysięcy ludzi.

 

Jego zdaniem Łukaszenka nie przeznaczał nigdy wiele na budżet wojskowy, bo "nie uważał, że jest to potrzebne, a wszystkie pieniądze wydawał na KGB i milicję, które utrzymywały go u władzy".

 

Z kolei w Rosji, jak mówi Felgenhauer, "jest teraz ogromna stała armia - tak wielkiej nie było od czasów Mikołaja I" i jest ona "jest gotowa do walki w każdym momencie bez mobilizacji".

Rosja "nie odda Łukaszenki"

Tak więc, "w przypadku jakiegokolwiek konfliktu Łukaszenka będzie musiał wołać Rosję na pomoc, to znaczy, nasze siły będą wprowadzane na Białoruś w przyspieszonym trybie" - prognozuje komentator.

 

Ocenia, że Rosja, która popiera teraz Łukaszenkę, nie będzie "dawać się wciągnąć w wojnę z powodu jego sztuczek, ale również go "nie odda".

 

- Łukaszenka poszukując rozwiązania swoich własnych problemów w zasadzie może wywołać wojnę ogólnoeuropejską - ostrzega Felgenhauer. Przypomina o przypadkach znanych z historii, gdy np. I wojna światowa "zaczęła się od drobiazgu".

rsr
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie