Koszalin. Zawalił się wiadukt. Mieszkańcy mają pretensje do władz

Polska
Koszalin. Zawalił się wiadukt. Mieszkańcy mają pretensje do władz
Twitter/@PawelK1984
Chwilę przed zawaleniem się wiaduktu przejeżdżały pod nim samochody

W czwartek w Koszalinie zawaliła się część rozbieranego wiaduktu na al. Monte Cassino. W internecie pojawiły się filmy z momentu katastrofy. Widać na nich, że chwilę przed zdarzeniem pod wiaduktem przejeżdżały samochody. Według mieszkańców, władze miasta nie zamykając ulicy dla ruchu, wykazały się brakiem wyobraźni i naraziły kierowców na niebezpieczeństwo. Sprawą wypadku zajmuje się prokuratura.

Do zawalenia północnej części wiaduktu w al. Monte Cassino w Koszalinie w ciągu drogi krajowej nr 6 doszło w czwartek ok. godz. 16 w trakcie jego prac rozbiórkowych, które rozpoczęły się 18 października i miały potrwać do początku 2022 r.

 

 

Rzecznik prasowy miasta Koszalin poinformował na Facebooku, że "w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców wykonawca zamknął ruch na ul. Dąbrowskiego oraz przejście dla pieszych i ścieżkę rowerową pod wiaduktem".

 

 

Otwarta dla ruchu była natomiast przebiegająca pod wiaduktem ulica Batalionów Chłopskich. To właśnie na nią runął fragment budowli. 

 

Mimo, że w wyniku zdarzenia nikt nie został ranny, było bardzo blisko od tragedii. W internecie pojawiły się filmy z momentu katastrofy. Widać na nich, że chwilę przed zdarzeniem pod wiaduktem przejeżdżały samochody. 

 

 

- Most się złożył szybciej niż wykonawca przewidywał. Wykonawca miał zatwierdzony cały projekt rozbiórki, organizację ruchu i wszystko realizował zgodnie z tymi dokumentami, a życie pokazało inaczej - powiedział zastępca prezydenta Koszalina do spraw gospodarczych Andrzej Kierzek.

"Ludzie dla was nic nie znaczą"

Takie tłumaczenia nie przekonują mieszkańców, którzy uważają, że władze miasta nie zamykając ulicy dla ruchu naraziły kierowców na niebezpieczeństwo. 

 

"Wczoraj i dzisiaj szedłem pod tym wiaduktem i zastanawiałem się jak to jest możliwe, ze przejście i przejazd nie jest zamknięty. Przecież zgodnie z przeprowadzoną ekspertyzą most nie nadawał się do dalszego użytkowania. To było oczywiste, że w trakcie rozbiórki może wydarzyć się wszystko" - napisał jeden z internautów. 

 

ZOBACZ: Katastrofa budowlana w USA. Robotnik przygnieciony trzema piętrami gruzu

 

"Jeżeli obiekt zagrażał bezpieczeństwu i wiedzieliście o tym, to dlaczego nie została zamknięta ulica Batalionów Chłopskich wraz z chodnikami tylko naraziliście na niebezpieczeństwo utraty życia przypadkowych ludzi - to jest całkowity brak wyobraźni. Całe szczęście, ze nikt nie zginął" - dodał.  

 

"Skandal! Prezydent nie zadbał o zdrowie i bezpieczeństwo mieszkańców!" - stwierdził kolejny z komentujących. 

 

"Skrajna nieodpowiedzialność. Ludzie dla was nic nie znaczą" - dodał inny.

"Nikt tego nie przewidział"

Zastępca dyrektora Zarządu Dróg i Transportu w Koszalinie Marcin Żełabowski podkreślił, że "w momencie przekazania placu budowy, przy zatwierdzonej organizacji ruchu wszystkie czynności, wszystkie odpowiedzialności spływają na kierownika budowy".

 

ZOBACZ: Katastrofa budowlana w USA. Robotnik przygnieciony trzema piętrami gruzu

Dodał, że wykonawca realizował rozbiórkę zgodnie z przyjętą technologią. Miał on zapewniać, że "tak się rozbiera te obiekty - sukcesywnie skuwa się poszczególne przęsła". - Obiekt nie wytrzymał naporu. Nikt tego nie przewidział - mówił Żełabowski.

 

Poinformował także, że prace na wiadukcie zostały wstrzymane. Nie wiadomo, kiedy rozbiórka ruszy na południowej części obiektu. - Będziemy się starać jak najszybciej przywrócić ruch na ul. Batalionów Chłopskich - zaznaczył zastępca dyrektora Zarządu Dróg i Transportu w Koszalinie.

Prokuratorskie śledztwo

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski poinformował w piątek na konferencji prasowej, że prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego, zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób.

 

- Na miejscu prowadzono oględziny przy użyciu specjalistycznego sprzętu i ustalono, że nie zginęła tam żadna osoba, nikt nie został poważnie ranny - podał prok. Gąsiorowski, przy czym zaznaczył, że to, czy ktoś nie stracił życia, ostatecznie można będzie wykluczyć dopiero po odgruzowaniu miejsca zdarzenia.

 

Wiadomo, że całkowicie zniszczony został samochód zaparkowany pod wiaduktem przy ul. Batalionów Chłopskich.

 

Jak podał prok. Gąsiorowski, przeprowadzone oględziny wskazują na to, że północna nitka runęła, gdy odkuto jedno z jej przęseł. - Odkuto jedno z przęseł po stronie zachodniej na nitce południowej. Następnie ciężki sprzęt wykonawcy przemieścił się na nitkę północną, aby odkuć inne przęsło. Gdy je odkuwano, nagle cała nitka północna zaczęła się rozkruszać, walić i ostatecznie runęła w dolinę rzeki Dzierżęcinki. Wiadukt po stronie północnej zapadł się całkowicie, części konstrukcji upadły na ul. Batalionów Chłopskich - powiedział prok. Gąsiorowski.

 

Zaznaczył, że wyjaśnianiem kwestii niezamknięcia ul. Batalionów Chłopskich prokuratura zajmie się wnikliwie.

 

Podkreślił, że prokuratura będzie sprawdzać sposób przygotowania tej budowy, sposób wyznaczenia terenu budowy. Ponadto inwestycja ma różnego rodzaju harmonogramy i plany, w tym te dotyczące rozbiórki. - Z nimi w szczególności prokuratura będzie się chciała zapoznać. Chodzi o kwestie wygrodzenia terenu i zapewnienia bezpieczeństwa osobom, które w pobliżu tej budowy mogły się znajdować - powiedział prok. Gąsiorowski.

 

Jeszcze w czwartek przesłuchano w charakterze świadków kierownika budowy, kierownika robót rozbiórkowych, operatorów dwóch koparek, a także właścicielkę zniszczonego samochodu oraz policjantów, którzy byli pierwsi na miejscu zdarzenia.

dk/prz / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie