Wiceszef MSZ: Nawet Amerykanie nie przewidywali, jak szybko zmieni się sytuacja w Afganistanie

Świat
Wiceszef MSZ: Nawet Amerykanie nie przewidywali, jak szybko zmieni się sytuacja w Afganistanie
PAP/Piotr Nowak
Wiceszef MSZ Paweł Jabłoński w "Gościu Wydarzeń"

- Myślę, że talibowie nie spodziewali się, że tak słabe jest przygotowanie armii i służb afgańskich, które - jak oceniali Amerykanie - miały zastąpić wojska USA w roli stabilizatora. Okazało się, że to były mrzonki, te siły okazały się w praktyce nieistniejące. To smutny efekt 20-letniej obecności wojsk w Afganistanie - ocenił w "Gościu Wydarzeń" wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.

- W tej chwili nie sposób przewidzieć, co się wydarzy nawet za godzinę. Nawet Amerykanie, podejmując decyzję o wycofaniu się z Afganistanu nie przewidywali, jak szybko ta sytuacja się zmieni, jak szybko dojdzie do obalenia rządu i opanowania lotniska - stwierdził Paweł Jabłoński. 

"Talibowie nie spodziewali się, że tak słabe jest przygotowanie służb afgańskich"

- Myślę, że talibowie nie spodziewali się, że tak słabe jest przygotowanie armii i służb afgańskich, które - jak oceniali Amerykanie - miały zastąpić wojska USA w roli stabilizatora. Okazało się, że to były mrzonki, te siły okazały się w praktyce nieistniejące. To smutny efekt 20-letniej obecności wojsk w Afganistanie - przyznał. - W pierwszej kolejności wnioski będą musieli wyciągnąć Amerykanie, którzy najwięcej zainwestowali - ocenił. 

 

ZOBACZ: Premier Mateusz Morawiecki: wkrótce z Polski wylatuje pierwszy samolot do Afganistanu

 

Jabłoński przyznał, że "chyba wszyscy zadają sobie pytanie, czy gdybyśmy wiedzieli 20 lat temu, jak to się skończy, czy zostałyby podjęte takie same decyzje". - Nawet Amerykanie przyznają, że oni również podjęliby pewnie inne decyzje - zauważył. - Natomiast sądzę, że gdyby przeanalizować cały ciąg zdarzeń, który do tego doprowadził, błędy, które zostały popełnione na różnych etapach - ich można było uniknąć, być może nawet na ostatnim etapie, jeśli chodzi o wykonanie decyzji o wycofaniu się, należało zrobić to inaczej - przekonywał wiceszef MSZ, zaznaczając, że "nie chciałby teraz stawiać się w roli wszechwiedzącego sędziego, który będzie oceniał słuszność decyzji". 

 

Pytany o poświęcenie polskich żołnierzy, powiedział, że "jesteśmy im winni ogromną wdzięczność za całą służbę". - To z punktu widzenia stabilności międzynarodowej, wiarygodności Polski jako sojusznika miało ogromne znaczenie. O tym też trzeba pamiętać, że to był test dla nas jako nowo przyjętego członka NATO - zauważył. 

 

Wiceminister podkreślił, że Polska robi wszystko, by pomóc osobom, które współpracowały z naszym krajem, a teraz są uwięzione, a Afganistanie. - Grupa, która już w czerwcu zgłaszała chęć, już wtedy została ewakuowana, wtedy oczywiście sytuacja była dużo spokojniejsza - zauważył. - Jeszcze w ubiegłym tygodniu, gdy kontaktowaliśmy się z Polakami, to bardzo niewielka grupa, to wówczas te osoby jeszcze nie zgłaszały chęci ewakuacji. Dzisiaj, z uwagi na dynamiczną sytuację, robimy wszystko, by tym osobom pomóc - zarówno Polakom jak i osobom, które z nami współpracowały - zapewnił. 

 

- W tej sprawie (ewakuacji z Afganistanu - red.) każdy chciałby podejmować decyzje wcześniej, ale nikt nie spodziewał się, że to się rozwinie tak szybko - zaznaczył, dodając, że Polska "już w zeszłym tygodniu" współpracowała z państwami UE. - Większość państw UE zadeklarowała udział w ewakuacji współpracowników cywilnych - podkreślił. - Wszystkie te założenia wywróciło gwałtowne wejście w sobotę i niedzielę talibów do Kabulu - przyznał. 

 

Wideo: Paweł Jabłoński w "Gościu Wydarzeń"

 

Jabłoński nie chciał skomentować wpisu byłego rzecznika rządu, a dziś posła PiS Rafała Bochenka, który napisał na Twitterze: "Podobno #sleepingJoe przebudził się i wraca do Waszyngtonu... ktoś, coś? #disasterBiden". Bochenek skomentował w ten sposób nagranie, na którym widać, jak ze startującego samolotu z lotniska w Kabulu spadają ludzie. Jego wpis wywołał falę krytycznych komentarzy. 

 

- Trzeba zachować zdrowy rozsądek i nie wykorzystywać tej sytuacji do walki politycznej, także, jeśli chodzi o sytuację związana z działaniami ewakuacyjnymi - powiedział. 

Kolejna fala uchodźców

Jabłoński pytany o nową falę uchodźców przyznał, że "jest to bardzo prawdopodobne".

 

- Tego rodzaju sytuacja zawsze doprowadzają do zwiększonej presji migracyjnej - wyjaśnił, podkreślając, że "presja będzie narastać, dlatego potrzebna jest konsekwentna postawa wszystkich państw UE". Zwrócił uwagę, że obecna sytuacja może być wykorzystywana przez przemytników ludzi, którzy "chcą na fali uchodźców zarobić pieniądze i zachęcają ludzi do emigracji zarobkowej". 

 

- Potrzebna jest mądra polityka migracyjna, która nie będzie zachęcała do migracji, za wyjątkiem przypadków, kiedy jest to niezbędne dla ratowania życia. Nie możemy doprowadzić do powtórki tego, co działo się przed 2015 rokiem, kiedy nieodpowiedzialna polityka części europejskich przywódców prowadziła do tego, że granice UE miały zostać zupełnie otwarte - mieliśmy przyjąć dowolną liczbę nawet nie uchodźców, a migrantów zarobkowych. To samobójcza polityka, bo demografia prowadzi do tego, że będziemy mieli co roku kolejne miliony i dziesiątki milionów chętnych. Nie jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić - podsumował. 

 

Wiceszef MSZ przyznał, że choć Afganistan leży stosunkowo daleko od Polski, to tamtejsze wydarzenia będą wpływać na całą Europę. 

 

- Z globalnego punktu bezpieczeństwa, wydarzenia w Afganistanie to bardzo zła informacja. To będzie wpływało na postrzeganie Zachodu, jako sprawnego gracza na arenie międzynarodowej. To, że w ten sposób dochodzi do wycofania obecności zachodniej w Afganistanie spowoduje, że nasza wiarygodność bardzo poważnie ucierpi, będziemy musieli ciężko pracować nad jej odbudowaniem - ocenił.

 

Poprzednie odcinki programu "Gość Wydarzeń" można obejrzeć tutaj.

jo / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie