Proces Jakuba Żulczyka po słowach o Andrzeju Dudzie. "Podtrzymuję krytykę"

Polska
Proces Jakuba Żulczyka po słowach o Andrzeju Dudzie. "Podtrzymuję krytykę"
Wikimedia Commons/Mariusz Kubik
Pisarz Jakub Żulczyk przyznał, że jego wypowiedź "była ostra i nacechowana językiem potocznym", lecz krytyka była "uzasadniona"

Warszawski sąd nie uwzględnił wniosku obrony o umorzenie sprawy dotyczącej znieważenia głowy państwa przez pisarza Jakuba Żulczyka. Proces ma ruszyć na przełomie października i listopada. - Użyłem słowa "debil" z premedytacją. Celem nie było zwrócenie na siebie uwagi ani wykpienie czy upokorzenie, który pełni funkcję prezydenta, tylko krytyka jego nierozsądnych zachowań - mówił Żulczyk w sądzie.

Sprawa dotyczy wpisu na portalu społecznościowym z listopada ub.r., w którym – komentując wpis prezydenta Andrzeja Dudy po wyborach prezydenckich w USA - Żulczyk nazwał go "debilem". Śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się po zawiadomieniu osoby prywatnej. Akt oskarżenia wpłynął do warszawskiego Sądu Okręgowego pod koniec marca.

 

W poniedziałek sąd zebrał się na posiedzeniu, którego celem było rozpatrzenie wniosku obrony o umorzenie sprawy. Uzasadniając wniosek, pełnomocnik Żulczyka mec. Krzysztof Nowiński zwracał uwagę na występującą w niej dychotomię.

 

ZOBACZ: Prezydent pogratulował Janowi-Krzysztofowi Dudzie. Polak wygrał szachowy Puchar Świata

 

- Z jednej strony mamy do czynienia z organem konstytucyjnym, z jednym z najpoważniejszych polityków w tym kraju, wywodzącym się z partii rządzącej, z nieograniczonymi możliwościami, jeśli chodzi o realną władzę (…), z drugiej strony mamy obywatela, który napisał post na Facebooku – mówił.

 

Jak dodał, fakt, że jest to "poczytny pisarz", ma w tej sprawie drugorzędne znaczenie.

Żulczyk: nie wycofuję się z krytyki prezydenta Dudy

Adwokat podkreślał, że na sformułowanie użyte przez Żulczyka trzeba patrzeć w szerszym kontekście. - Jakub Żulczyk nie stanął z tym napisem pod Pałacem Prezydenckim, napisał szerszy tekst, który spuentował tą wypowiedzią – wskazał.

 

Jak tłumaczył, sam wpis miał charakter felietonu, czyli formy, który rządzi się określonymi prawami. - Ta wypowiedź nie miała charakteru nieracjonalnej zniewagi, miała charakter ostrej, ale mimo wszystko krytyki – podkreślił Nowiński.

 

Głos przed sądem zabrał również sam Żulczyk. - Owszem, moja wypowiedź była ostra i nacechowana językiem potocznym (…), ale była to krytyka uzasadniona, krytyka, co do której mam też kompetencje wynikające z wykształcenia – mówił.

 

ZOBACZ: Jabłoński ws. wizyty Dudy w USA: prowadzimy prace nad wizytami prezydenta zgodnie z ich kalendarzem

 

Podkreślił, że ostry język wynikał z oburzenia ze względu na działania prezydenta, które oceniał jako "niemądre" i "nieracjonalne", oraz z troski o państwo polskie.

 

Jak dodał, "na pewno spoczywa na mnie większa odpowiedzialność za słowo niż na obywatelu, który nie ma takich zasięgów jak ja, ale użyłem tego słowa z premedytacją i celem tego nie było zwrócenie na siebie uwagi ani wykpienie czy upokorzenie człowieka, który pełni funkcję prezydenta, pana Andrzeja Dudy, tylko krytyka jego bardzo nierozsądnych zachowań, którą podtrzymuje".

Prokuratura chciała oddalenia wniosku Żulczyka

- Prezydent Duda użył na wiecu wyborczym sformułowania: "LGBT to nie ludzie", czyli odczłowieczył dużą część społeczeństwa i nie został z tego powodu pociągnięty do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Widzę w tym pewną niesprawiedliwość – dodał Żulczyk.

 

Oddalenia wniosku obrony – bez szerszego uzasadnienia – domagała się z kolei prokuratura.

 

Sąd zdecydował o nieuwzględnieniu wniosku. Jak wskazał sędzia Tomasz Grochowicz, obrona powoływała się na możliwość umorzenia postępowania w momencie, gdy czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego lub gdy jego szkodliwość społeczna jest znikoma. Jego zdaniem jest jednak zbyt wcześnie, by ocenić, czy w sprawie faktycznie wystąpiła któraś z tych przesłanek.

 

- Zdaniem sądu na obecnym etapie postępowania nie ma możliwości bezpośredniego stwierdzenia okoliczności, których próbuje dowieść we wniosku obrońca oskarżonego – mówił sędzia. Jak dodał, ich stwierdzenie będzie możliwe dopiero po przeprowadzeniu postępowania dowodowego przed sądem.

Pierwsza rozprawa ws. Żulczyka najpewniej jesienią

Sędzia nie wyznaczył jeszcze pierwszego terminu rozprawy, jednak podkreślił, że prawdopodobnie odbędzie się ona na przełomie października i listopada.

 

Sprawa dotyczy wpisu prezydenta Andrzeja Dudy po wyborach prezydenckich w USA. "Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką; w oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, by utrzymać wysoki poziom i jakość partnerstwa strategicznego z USA" - napisał wtedy prezydent.

 

ZOBACZ: CBOS: opinie Polaków są coraz bardziej liberalne

 

"(...) nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak nominacja przez Kolegium Elektorskie. Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta-elekta w USA obwieszczają agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj - doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie - to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem" - napisał Żulczyk na Facebooku.

 

Pisarz oskarżony jest z art. 135 par. 2 Kodeksu karnego; grozi mu do 3 lat więzienia.

wka / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie