Organizacja lotu do Smoleńska. Sąd utrzymał karę

Polska
Organizacja lotu do Smoleńska. Sąd utrzymał karę
PAP/Wojciech Olkuśnik
Sąd utrzymał w mocy wcześniejszy wyrok.

Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał karę 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata wymierzoną w I instancji b. szefowi KPRM Tomaszowi Arabskiemu ws. organizacji lotu do Smoleńska w 2010 r. Jedyną zmianą jest modyfikacja opisu zarzuconego mu czynu.

Chodzi o poszerzenie tego opisu o wzmiankę dotyczącą działania na szkodę interesu publicznego i interesu prywatnego.

 

ZOBACZ: Proces ws. organizacji lotu do Smoleńska. Sąd wyda wyrok 25 czerwca

 

W analogiczny sposób wyrok został zmieniony w stosunku do urzędniczki kancelarii premiera Moniki B., która w czerwcu 2019 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie została skazana na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok.

 

Sąd utrzymał wyrok w całości w stosunku do pozostałych trzech urzędników - Miłosława K. z kancelarii premiera oraz Justyny G. i Grzegorza C. z ambasady RP w Moskwie - którzy w I instancji zostali uniewinnieni.

Uzasadnienie wyroku

- Podkreślić należy, że obowiązujące wówczas przepisy (...) w sposób nieszczegółowy, ale tak naprawdę jasny, regulowały obowiązki podmiotów wykorzystujących transport lotniczy: obowiązki koordynatora, BOR i specpułku - zaznaczyła sędzia Kalbarczyk przewodnicząca składowi orzekającemu.

 

Jak dodała, te przepisy "przewidywały na różnych szczeblach wiele bezpieczników, które miały gwarantować bezpieczeństwo osób". - Te wszystkie bezpieczniki zostały wyłączone - podkreśliła sędzia. Oceniła, że powodem tego była "praktyka i to, że lotnisko w Smoleńsku położone było najbliżej".

 

- Pierwszym bezpiecznikiem była Kancelaria Prezydenta, która nie powinna wskazywać miejsca lądowania statku z prezydentem jako Smoleńsk, gdyż tam nie było lotniska czynnego - powiedziała. Jak kontynuowała, "drugim bezpiecznikiem była KPRM, czyli koordynator (T. Arabski) i działająca z jego upoważnienia Monika B., którzy nie powinni zaakceptować takiego zapotrzebowania, bo nie było zgodne z obowiązującymi wówczas przepisami".

 

- Trzecim bezpiecznikiem był BOR, który nie podjął czynności jemu należnych w tym zakresie (...), czwartym bezpiecznikiem był 36. specpułk, który powinien nie zgodzić się na wykonanie lotu do Smoleńska - mówiła sędzia Kalbarczyk. Jak oceniła, w sprawie każda z tych instytucji "była kluczowa", ale sąd apelacyjny orzekł w piątek jedynie w zakresie postępowania, które rozpoznawał.

Apelacja prokuratury

Prokuratura złożyła apelację na niekorzyść wszystkich oskarżonych, którą poparli też oskarżyciele posiłkowi. Zarówno w przypadku Arabskiego, jak i Moniki B., prokuratura nie zgodziła się z odstąpieniem od wymierzenia grzywny.

 

ZOBACZ: Jarosław Kaczyński złożył kwiaty pod Pomnikiem Ofiar Katastrofy Smoleńskiej

 

Dodatkowo w przypadku Arabskiego prokurator zakwestionował brak orzeczenia zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych, nadzorczych i kontrolnych w instytucjach państwowych oraz samorządowych.

Obrona domaga się uniewinnienia

Po ogłoszeniu wyroku obrońca Arabskiego mec. Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska podkreśliła, że obrona "w sposób oczywisty" nie zgadza się z rozstrzygnięciem sądu. Jej zdaniem ze względu na nieprawidłowości m.in. w postępowaniu sądowym I instancji wyrok nie powinien "ostać się w tym kształcie". "Oczekując na treść uzasadnienia pisemnego, podjęliśmy decyzję, że będziemy chcieli zainteresować tą sprawą Sąd Najwyższy" – powiedziała.

 

Dodała, że to, co wynikało z piątkowego uzasadnienia sądu, to "informacja o pewnych wątpliwościach, które sąd posiadał w tej sprawie".

 

- Jeżeli sąd posiadał wątpliwości, to powinien był uniewinnić albo przynajmniej przekazać sprawę do ponownego rozpoznania. Inne, dodatkowe argumenty o tym, że ławka oskarżonych jest zbyt krótka, są tylko pewnym dodatkiem do głównego wątku, jakim jest ocena odpowiedzialności karnej dwojga ludzi w tej sprawie – a jest ona, moim zdaniem, co najmniej chybiona – powiedziała adwokat.

 

ZOBACZ: USA apelują do Polski o wstrzymanie nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego

 

Mec. Jacek Dubois, który bronił Grzegorza C. - jednego z uniewinnionych urzędników - ocenił piątkowy wyrok jako koniec "siedmioletniej męczarni" jego klienta. "Z uzasadnienia sądu wynikało, że na skutek błędnej interpretacji prawa mój klient musiał spędzić siedem lat na ławie oskarżonych ze szkodą dla swojego życia osobistego, rodzinnego" – wskazał.

 

Adwokat zwrócił jednocześnie uwagę, że oskarżycielami w tej sprawie były osoby "z pewnej grupy politycznej". "I nastąpiła tak naprawdę selekcja na ławie oskarżonych, zrobiona przez nich (...). Z uzasadnienia sądu wynika, że ta sprawa nigdy nie została osądzona, bo jeśli zawiodły bezpieczniki, to znaczy, że nie wszystkie osoby, których odpowiedzialność powinna być badana, na tej ławie oskarżonych zasiadły" – powiedział dziennikarzom.

Prokurator zadowolony z wyroku

Oskarżający w sprawie prok. Przemysław Ścibisz wskazywał, że piątkowe orzeczenie należy analizować w dwóch zakresach.

 

-Jeden dotyczy Tomasza Arabskiego i Moniki B. i w tym zakresie jestem bardzo zadowolony z rozstrzygnięcia. Nie będę oryginalny, jeśli powiem, że w odniesieniu do tych oskarżonych sprawiedliwości stało się zadość - podkreślił.

 

- Co do pozostałych oskarżonych będziemy jeszcze analizować uzasadnienie pod kątem złożenia kasacji - zapowiedział. Wskazał, że w odniesieniu do Arabskiego nie uwzględniono części apelacji odnoszącej się do orzeczenia zakazu sprawowania funkcji publicznych, ale w tym zakresie prokuratorowi nie przysługuje już złożenie kasacji.

 

Proces został zainicjowany z oskarżenia prywatnego. Jego podstawą był art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo w sprawie organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r.

 

Oskarżycielami w tej sprawie zostali bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.

 

ZOBACZ: SpaceX zapowiada globalne pokrycie Starlink już przed końcem września

 

Dotychczas jedynym wątkiem dotyczącym wizyty z 10 kwietnia 2010 r. zakończonym prawomocnym wyrokiem była sprawa b. wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego. W kwietniu 2017 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał orzeczenie I instancji skazujące go na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata za nieprawidłowości przy ochronie wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 7 i 10 kwietnia 2010 r.

rsr / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie