Sejm zdecydował ws. Kamińskiego, Sasina i Dworczyka. Przepadły wnioski opozycji o ich odwołanie

Polska
Sejm zdecydował ws. Kamińskiego, Sasina i Dworczyka. Przepadły wnioski opozycji o ich odwołanie
PAP/Wojciech Olkuśnik
Premier Mateusz Morawiecki

Sejm odrzucił w nocy wnioski opozycji o wyrażenie wotum nieufności wobec ministrów: Mariusza Kamińskiego, Jacka Sasina i Michała Dworczyka.

Za odwołaniem szefa KPRM Michała Dworczyka głosowało 210 posłów, 237 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.

 

Wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec szefa MAP Jacka Sasina poparło 213 posłów, 235 było przeciw, nikt się nie wstrzymał.

 

Za przyjęciem wniosku dot. Mariusza Kamińskiego głosowało 212 posłów, 235 było przeciw, jedna osoba wstrzymała się od głosu.

 

Do ich odwołania niezbędne było 231 głosów.

"W każdym normalnym państwie Kamiński nigdy nie byłby ministrem"

Poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński, który przedstawił wniosek dot. odwołania ministra Mariusza Kamińskiego, ocenił, że raport Najwyższej Izby Kontroli w sprawie "wyborów kopertowych" pokazuje "kolejne objawy choroby, którą znamy z przeszłości: całkowite łamanie prawa, buta i arogancja wobec elementarnej sprawiedliwości i wreszcie traktowanie państwa jak prywatnego folwarku".

 

Według Kierwińskiego "należało się tego spodziewać", bo takie zachowanie Kamińskiego "w latach poprzednich doprowadziło do tego, że skazany został na trzy lata więzienia i 10 lat zakazu pełnienia funkcji publicznych". - Gdyby nie ingerencja głowy państwa, byłego partyjnego kolegi, pan Kamiński nigdy by ministrem nie był – przekonywał.

 

ZOBACZ: NIK zawiadamia prokuraturę ws. premiera i jego ministrów

 

W jego ocenie szef MSWiA nie ma "moralnego mandatu" do sprawowania tej funkcji. - W każdym normalnym, demokratycznym państwie pan Kamiński nigdy nie byłby ministrem – powiedział.

 

Odnosząc się do wniosków z raportu NIK, argumentował, że da się go streścić w czterech słowach: "wielokrotne łamanie prawa i konstytucji". - W ten sposób pan minister Kamiński dołączył do niechlubnego panteonu PiS-owskich urzędników, którzy już nie raz złamali i prawo, i konstytucję – dodał.

 

Poseł KO zarzucił Kamińskiemu również, że "pod jego rządami policja zachowuje się w sposób niebywale brutalny". W jego przekonaniu dzieje się to "z polecenia, a przynajmniej za aprobatą" szefa MSWiA.

 

- Pan Kamiński przez trzy lata swojego urzędowania postanowił przypomnieć Polakom, jak wygląda i jak działa Milicja Obywatelska, rządzona przez totalitarny reżim – powiedział Kierwiński.

 

Z kolei, jak zaznaczył przemawiający w imieniu PiS Zdzisław Sipiera, zarzuty z wniosku KO ws. odwołania szefa MSWiA "kompletnie nie mają odzwierciedlenia w faktach". - Wybory to święto demokracji i robienie zarzutów premierowi i ministrom, w tym ministrowi Kamińskiemu, że podjęli obowiązkowe działania związane z przeprowadzeniem wyborów jest niedorzeczne i pozbawione logiki - zaznaczył.

 

- Wniosek części posłów klubu KO to czysta socjotechnika oparta na insynuacjach, sugestiach, albo przeinaczeniach - podkreślił Sipiera. Jak zapowiedział jego klub stoi na stanowisku, że wniosek ten jest całkowicie bezzasadny i będzie głosował za jego odrzuceniem.

Kamiński: jestem przekonany, że decyzja premiera ws. wyborów była legalna

Szef MSWiA podczas debaty sejmowej zaznaczył, że wybory, które opozycja nazywa kopertowymi, były tak naprawdę "próbą ratowania Polski przed kryzysem". Dodał, że 16 kwietnia 2020 roku premier Mateusz Morawiecki wydał decyzję polecającą PWPW podjęcie zadania będącego realizacją przygotowań wyborów korespondencyjnych.

 

- Na mocy tej decyzji premier zobowiązał ministra spraw wewnętrznych do zawarcia umowy z Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych dotyczącej refundacji kosztów, jakie spółka miałaby ponieść z realizacją tego przedsięwzięcia - mówił Kamiński.

 

- Istotą czynionego mi zarzutu w tym kontekście z waszej strony jest to, że jako minister spraw wewnętrznych nie dopełniłem ciążącego na ministrze spraw wewnętrznych i administracji obowiązku określonego w wyżej wymienianej decyzji premiera polegającego na podpisaniu umowy i zapewnieniu refundacji kosztów poniesionych przez PWPW w związku z przygotowaniem wyborów prezydenckich, które się nie odbyły - mówił.

 

- Innymi słowy żądacie państwo mojej dymisji, bo wedle was nie wykonałem nielegalnej waszym zdaniem decyzji premiera. Sami przyznajcie, że jest to kompletny nonsens - zaznaczył.

 

Podkreślił jednocześnie, że jest przekonany, że decyzja, którą podjął premier Mateusz Morawiecki "była decyzją w pełni legalną i podjęta w poczuciu głębokiego interesu publicznego".

 

- Jeszcze raz chcę podkreślić, że w tamtym czasie groził nam dramatyczny kryzys konstytucyjny związany z niemożnością przeprowadzenia wyborów prezydenckich. Skala pandemii w tamtym czasie w naszym kraju była duża, a nikt na świcie nie był w stanie przewidzieć jak rozwinie się epidemia. W czarnym scenariuszu groziła nam sytuacja, że nasze państwo zostanie bez prezydenta - powiedział.

 

Dodał, że to była kwestia odpowiedzialności w imię demokracji, w imię tego, żeby obywatele wybrali głowę państwa. - Taka była intencja premiera, taka była intencja rządu. Wzięliśmy na siebie tę odpowiedzialność - powiedział.

 

Dodał, że jako szef MSWiA po otrzymaniu decyzji premiera Mateusza Morawieckiego zwrócił się do zarządu PWPW z pytaniem w jaki sposób zamierza zrealizować tę decyzję.

 

- Otrzymałem pisemny plan od zarządu, oceniłem go jako poważny i profesjonalny i chcę państwu powiedzieć jasno. Osobiście jako minister SWiA złożyłem podpis zatwierdzający działania planowane przez PWPW. Dałem PWPW zielone światło na podjęcie tych działań - powiedział.

 

Dodał, że zamierzał podpisać umowę, ale żeby to zrobić musiałby znać koszty. - Żeby wiedzieć jakie to są koszty musiałem wiedzieć czy będzie druga tura wyborów, bo taka ewentualność zawsze wchodzi w grę. Uważam, że było to działanie racjonalne i zarząd PWPW miał gwarancję tego i miał promesę w postaci zatwierdzenia przeze mnie planu działania, że taka umowa będzie podpisana - mówił.

 

Dodał, że nie mógł podpisać umowy ponieważ wybory się nie odbyły. Przypomniał też, że Sejm podjął decyzje w drodze ustawy, że wszystkie koszty, które poniosły podmioty w związku z koniecznością przygotowań do wyborów korespondencyjnych będą pokryte z budżetu Krajowego Biura Wyborczego.

 

Zapewnił też, że PWPW nie poniosła żadnych strat w związku z przygotowaniami do wyborów korespondencyjnych. - Takie były decyzje Sejmu - wskazał.

 

Kamiński odniósł się także do zarzutów, które posłowie kierowali w stronę Policji, a które, jak mówił, odnoszą się do wydarzeń niemal sprzed roku. - Powinniście się wstydzić, jeżeli po roku znowuż powtarzacie te same medialno-polityczne incydenty jako zarzut dla ministra czy dla polskiej Policji, to znaczy, że jesteście bezradni, że nie macie żadnych argumentów – powiedział minister.

 

Posłowie, w jego ocenie, powinni się wstydzić za ataki na Policję. - To jest brak elementarnej lojalności państwowej z waszej strony – powiedział.

 

Jego zdaniem też to, że zarówno z lewa, jak i z prawa ta formacja jest atakowana świadczy o jej bezstronności. Natomiast to, jak dodał, że policja musi podejmować niepopularne działania w związku z ograniczeniami pandemicznymi, jest dowodem na jej państwowy charakter.

 

- Ataki na Policję są z waszej strony godne najwyższego pożałowania – powiedział szef MSWiA. Policjantom podziękował z mównicy za ich działania.

Premier: opozycja postanowiła pobić rekord bezzasadnych wniosków o wotum nieufności

Premier Mateusz Morawiecki, który zabrał głos w dyskusji podkreślił, że wszystkie trzy wnioski, które na początku czerwca złożył klub KO - o odwołanie wicepremiera i szefa MAP Jacka Sasina, szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego i szefa KPRM Michała Dworczyka - "można zbyć jednym, podstawowym argumentem o konieczności przeprowadzenia wyborów prezydenckich".

 

Premier wskazywał, że służby podległe Kamińskiemu odegrały "fundamentalną i bardzo pozytywną rolę w zabezpieczeniu życia społecznego w czasie największej tragedii ostatnich lat - Covid-19".

 

- Policjanci, którzy dbali o to, żeby utrzymać porządek publiczny w czasie, kiedy nielegalne demonstracje - podsycane zresztą z tej strony sceny politycznej - doprowadzały - bo trzeba podkreślać - do wielu zgonów kilka tygodni później. Przecież jest rzeczą oczywistą, że demonstracje w szczycie drugiej fali prowadziły do wzajemnych zakażeń, a w ślad za tym, kilka tygodni później, do zgonów - mówił premier.

 

- To jest prawda, która powinna was kłuć w wasze serca. Pan minister Kamiński starał się temu zapobiegać. Jeżeli ja miałbym jakąś uwagę do tego, to raczej uważam dzisiaj, na zasadzie ex post, że powinniśmy może więcej jeszcze interweniować, aby nie dochodziło do tych demonstracji, bo one doprowadzały do zgonów - powiedział Morawiecki.

 

Zwracał też uwagę, że policja i służby graniczne przyczyniły się także do powstrzymania "licznych fal przychodzących z zagranicy". Przypominał również o weryfikowaniu przez policję przestrzegania kwarantanny.

"Zachował się jak państwowiec"

Zdaniem premiera, minister Kamiński zachował się jak państwowiec. - Wybory i wybory prezydenckie, to obowiązek konstytucyjny. A jeżeli ktoś wtedy nie dopełnił jakichś obowiązków, to są to przede wszystkim samorządy, na których ciążyły bardzo specyficznie określone obowiązki i braki ich wypełnienia groził anarchią, chaosem, niewykonaniem konstytucji – zaznaczył Morawiecki.

 

- Trzeba mieć odwagę, trzeba mieć determinację, aby realizować konstytucję. Niech żyje konstytucja! – powiedział szef rządu. Posłowie PiS zareagowali oklaskami i skandowaniem: konstytucja.

 

ZOBACZ: Dziemianowicz-Bąk o Czarnku: jedyny język, jaki zna, to język nienawiści

 

Premier podziękował Kamińskiemu, że "rok temu uczynił to, co do niego należało, żeby te wybory mogły się odbyć, choć nie odbyły się z innych względów". Dziękował też "za działania zdecydowane, odważne, ale zarazem rozważne służb podlegających panu ministrowi".

 

- Pan minister Kamiński dobrze wypełnia swoje obowiązki i stara się nadrabiać, redukować te wszystkie deficyty, do których bardzo często wy doprowadziliście – zwrócił się do opozycji Morawiecki.

Morawiecki do opozycji: przypomnę wam, jak zachowywaliście się wobec demonstrantów

Szef rządu przekonywał, że zarzuty opozycji wobec Kamieńskiego, dotyczące działań policji świadczą o tym, że stosuje ona swoją własną miarę. - Przypomnę wam, jak wy zachowywaliście się wobec demonstrantów. Otóż pamiętacie może akcję "Widelec", którą "Gazeta Wyborcza" opisała jako "skuteczną pacyfikację". Mój Boże, gazeta, która utuczyła się, urosła na szyldzie Solidarności, na idei Solidarności, ma czelność pisać, że to pacyfikacja, takiego słowa użyła, kibiców Legii Warszawa - stwierdził Morawiecki.

 

Przekonywał, że w czasie tej akcji doszło do "bestialskiego bicia, bestialskiego potraktowania ludzi przez policję i służby specjalne". - Wy ponosicie za to odpowiedzialność - stwierdził.

 

ZOBACZ: Wiceminister Waldemar Kraska: od północy kwarantanna dla wracających spoza strefy Schengen

 

Zwracając się do posłów Konfederacji powiedział: - Przypomnijcie sobie rok 2011 i ówczesne bicie, kopanie demonstrantów, brutalne interwencje przeciwko polskim patriotom, którzy chcieli zademonstrować swoją miłość do ojczyzny w rocznicę niepodległości. Przypomnijcie sobie, jeśli mówicie już o używaniu sprzętu, demonstracje ze stycznia czy lutego w Jastrzębiu czy w Zabrzu, kiedy używaliście, rząd Platformy Obywatelskiej używał, przeciwko górnikom broni gładkolufowej, armatek wodnych - mówił premier.

 

Ocenił, że za czasów Kamińskiego policja zachowywała się powściągliwie w porównaniu do wymienionych przez niego sytuacji. Morawiecki wskazywał, że policje w Niemczech, Francji czy Holandii podczas protestów w tamtych krajach stosuje daleko bardziej brutalne interwencje. Według szefa rządu, Kamiński "w trudnej, dramatycznej sytuacji starał się znaleźć zloty środek, żeby zabezpieczyć zdrowie i życie Polaków".

 

Podziękował Kamińskiemu za jego działania jako szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Przypomniał, że w ostatnich dniach CBA świętowało 15-lecie powołania. - To wielka zasługa ministra Kamińskiego, prezesa Jarosława Kaczyńskiego - mówił.

 

Premier stwierdził, że od powołania CBA "zaczęliśmy żyć w innym kraju, bo zmora III Rzeczpospolitej, jaką była korupcja, przynajmniej w bardzo znacznym stopniu została ograniczona". - To wielka zasługa tego, co minister Kamiński całe życie robił. Minister Kamiński jest przede wszystkim państwowcem. Wiem, że to słowo rzadko pada z waszych usta, nie bardzo jesteście w stanie je zrozumieć, ale Kamiński dba o jakość instytucji, by życie publiczne było jak najbardziej uczciwe. Tego możecie być pewni - mówił Morawiecki.

 

Dodał, że "nasze państwo powinno być jeszcze silniejsze, powinniśmy się lepiej zabezpieczać przed cyberatakami ze strony Rosji i ze strony służb rosyjskich". - Powinniśmy lepiej się zabezpieczać w sensie prewencji różnego rodzaju nielegalnych demonstracji, potrafić interweniować. Ale ilość deficytów, które musimy nadrabiać, na skutek tej wielkiej zapaści, jaką było traktowanie państwa jako piątego koło u wozu, nocnego stróża co najwyżej, w czasach rządów liberałów, neoliberałów, to deficyty które trzeba nadrabiać latami - stwierdził Morawiecki.

Dyskusja nad wnioskiem o wotum nieufności wobec ministra Sasina

- Dziś przedstawiamy akt oskarżenia wobec ministra aktywów państwowych Jacka Sasina - powiedział szef klubu KO Cezary Tomczyk uzasadniając wniosek o wotum nieufności wobec wicepremiera.

 

Jak mówił, "mamy szereg zarzutów; wybory to tylko jeden z nich".

 

- Ten rząd jest symbolem marnotrawstwa, jest symbolem partactwa, ale jest też symbolem korupcji. Dlaczego korupcji? Dlatego, że pan Jacek Sasin, minister aktywów państwowych odpowiada za każdego nominata partyjnego, który zasiada w spółkach Skarbu Państwa - mówił Tomczyk.

 

- Jacek Sasin jest ministrem tego rządu, ale on też jest jego symbolem. Wiemy, że cokolwiek powie jest na opak - dokładnie, jak w rządzie Morawieckiego - powiedział Tomczyk.

 

Jak dodał, przed przyszłą władzą stoi "wielkie wyzwanie rozliczenia tej władzy". W imieniu całej Koalicji Obywatelskiej złożył obietnicę, że każda z omawianych w trakcie tej dyskusji spraw, "zostanie wyjaśniona"

 

Uzasadniając wniosek o odwołanie Sasina poseł KO przytaczał kolejne wypowiedzi wicepremiera. Jak przypomniał, Sasin najpierw stwierdził, że jest spokojny o wynik kontroli NIK ws. "wyborów kopertowych", tymczasem Izba stwierdziła brak podstawy prawnej złamanie Konstytucji itd.

 

Zaznaczył, że Sasin przy powoływaniu Mariana Banasia na prezesa NIK stwierdził, że jest on potrzebny Polsce, a potem, że "oczekujemy dymisji" Banasia.

 

Tomczyk przypomniał wypowiedź Sasina o tym, że poda się do dymisji, jeśli nie dojdzie do wyborów 10 maja 2020 r., oraz kolejną - że nie widzi powodów, dlaczego miałby się podawać do dymisji.

 

Poseł KO wytykał też Sasinowi, że jest odpowiedzialny za górnictwo, ale "zawalił" negocjacje z Czechami ws. kopalni Turów, jeszcze przed orzeczeniem TSUE w tej sprawie. Przypomniał jego wpis o dobrych informacjach ws. Turowa i kolejny - premiera Czech, o tym że czeski rząd nie wycofuje pozwu.

 

Mówiąc o "wyborach kopertowych" Tomczyk oświadczył, że członkowie rządu zamierzali przeprowadzić "gabinetowy zamach stanu" i "dokonać nielegalnego wyboru" prezydenta. To się nie udało, ale pieniądze zostały stracone - dodał.

 

Tomczyk wskazał, że NIK po raz pierwszy w historii oskarżył premiera i ministrów o łamanie prawa, ale - zdaniem posła KO - nic się nie dzieje, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro stwierdził, że "nic się nie stało" i "śledztwa nie będzie".

 

- Kto odpowie za zmarnowane 70 mln zł - dopytywał Tomczyk. - Czy weźmiecie to z kasy PiS, czy ze swoich synekur - pytał, dodając, że te pieniądze powinny zostać oddane do budżetu.

 

Zwracając się do posłów PiS Tomczyk stwierdził, że w głosowaniu o wotum nieufności będą bronić nie Jacka Sasina, tylko swoich miejsc w radach nadzorczych i członków rodzin zatrudnionych w spółkach Skarbu Państwa. - Z polskiego państwa zrobiliście swoją własność i skarbonkę dla pociotków - zakończył Tomczyk.

"Bezprawne działania, wielka niegospodarność"

- Nie stać nas na tak drogiego ministra - oświadczyła w imieniu klubu KO Małgorzata Kidawa-Błońska. Jak przypomniała, ekspertyzy prawne wskazywały jednoznacznie na bezprawność działań, np. w sprawie druku kart wyborczych. - Oceniliśmy, że udział Jacka Sasina w organizacji wyborów był chyba największy, wykazał się nieudolnością i w trakcie pierwszej fali pandemii doprowadził do chaosu w państwie - mówiła Kidawa-Błońska.

 

Jak dodała, Sasin to "minister wyjątkowy - czego się nie dotknie, to zepsuje". Poseł KO mówiła, że Sasin "gwarantował rekompensaty za prąd, a do dziś ich nie ma". Wytknęła też wicepremierowi, że najpierw mówił o dobrych wiadomościach ws. Turowa, by potem stwierdzić, że nie przewiduje szybkiego rozwiązania sporu.

 

- W lutym Jacek Sasin zapowiadał budowę rozlewni szczepionek na Covid-19; wydano 40 mln zł, a rozlewni dalej nie ma - wskazywała Kidawa-Błońska.

 

- Demokracja jest bezcenna, potrzebuje odpowiedzialności, uczciwości, odwagi i działania dla dobra wspólnego - oświadczyła posłanka KO, oceniając, że w działania Sasina z dobrem wspólnym, demokracją i prawidłowym procesem wyborczym "nie miały nic wspólnego".

 

Posłanka Lewicy Beata Maciejewska porównała PiS do armii, w której Jacek Sasin jest sierżantem. Odnosząc się do tzw. wyborów kopertowych podkreśliła, że nie wykonał on swojego zadania. - Nie zameldował pan wykonania zadania, nie poszło panu wykonanie wyborów kopertowych - zaznaczyła.

 

Według Maciejewskiej Sasin "szastał pieniędzmi", a PiS nie cofało się przed niczym, by zapewnić reelekcję Andrzeja Dudy.

 

Dodała, że NIK wskazała, że przez te wybory na straty narażone zostały Skarb Państwa.

 

- Pan niszczy aktywa państwowe. Za to, naszym zdaniem, należy się panu kryminał - zaznaczyła posłanka.

 

Według niej, w cywilizowanym kraju, w związku z wyborami kopertowymi, cały rząd powinien podać się do dymisji. Maciejewska oceniła jednak, że "nie żyjemy w takim kraju, tylko w państwie PiS".

 

Posłanka dodała, że za 70 mln, które zostało wydane na przeprowadzenie wyborów kopertowych, można byłby kupić 90 karetek lub wybudować jeden szpital powiatowy, bądź na rok zabezpieczyć wynagrodzenie dla ponad 1 tys. pielęgniarek i ratowników medycznych.

 

Maciejewska podsumowując zapewniła, że po odejściu PiS od władzy, politycy będą płacić za swoje zaniechania, a także będą ponosić odpowiedzialność jak zwykli obywatele.

 

Poseł Dariusz Klimczak (Koalicja Polska) podczas debaty przypomniał m.in awarię 10 z 11 bloków w elektrowni w Bełchatowie, która - jak zaznaczył - jest nadzorowana przez resort, któremu szefuje Sasin. Klimczak krytykując działania Sasina i rządu Zjednoczonej Prawicy mówił, że jeżeli "będziecie tak rządzić, Bełchatów i inne miasta, które stoją na węglu, będą polskim Detroit". Przypomniał niespełnione obietnice Sasina z 2019 r., w sprawie podwyżek cen prądu dla odbiorców indywidualnych, oraz o dopłatach, których nie było.

 

- Turów jest obrazem tego, jakim liderem Polski w Grupie Wyszehradzkiej jest Polska, Ostrołęka to pomnik waszej gospodarności - ironizował poseł.

 

Krystian Kamiński (Konfederacja) stwierdził, że Sasin jest ministrem, o którym "nie da się niczego dobrego powiedzieć". Wymienił trzy główne zarzuty: wybory kopertowe, sprawę Ostrołęki (elektrowni) i Turowa.

 

Robert Winnicki (Konfederacja) dodał, że obecna kadencja przejdzie do historii, jako kadencja Sasina, bo szef MAP dużo lepiej opisuje istotę rządów PiS niż Jarosław Kaczyński. Ocenił że wybory kopertowe były działalnością antypaństwową, skrytykował też politykę energetyczną Polski, która - w jego ocenie - prowadzona jest "pod dyktando" Niemiec i Francji. - Sasin jest symbolem imposybilizmu tej ekipy - powiedział Winnicki.

 

Hanna Gill-Piątek (Polska 2050) określiła szefa MAP jako człowieka "od brudnej roboty", który zawsze realizuje polecenia partyjnych przełożonych. - Nie mam nadziei, że wniosek o wotum nieufności zyska większość w głosowaniu, bo dymisja Sasina oznaczałaby odejście człowieka symbolizującego zamknięty układ władzy - mówiła. Dodała, że każdy głos za wnioskiem o wotum nieufności będzie głosem za obroną resztek państwa, które zostały.

Suski: to idiotyczny wniosek

Poseł sprawozdawca Iwona Arent (PiS) przekazała, że sejmowa komisja do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych, negatywnie zaopiniowała wniosek opozycji o wotum nieufności dla szefa MAP Jacka Sasina. Posłanka streściła także posłom wtorkowe posiedzenie komisji.

 

- Ten wniosek jest absurdalny, a minister Jacek Sasin bardzo dobrze wywiązuje się ze swoich zadań i należy go pozostawić na tym stanowisku. Prawo i Sprawiedliwość będzie przeciwko temu idiotycznemu wnioskowi - zapowiedział Marek Suski (PiS).

Premier podziękował Sasinowi

Szef rządu wyraził "zniesmaczenie stekiem nieprawd, półprawd, fałszu i bzdur", które znalazły się we wniosku Koalicji Obywatelskiej o odwołanie Sasina.

 

Zdaniem Morawieckiego, we wniosku znalazło się także wiele sprzeczności. - Z jednej strony macie pretensję do pana premiera Sasina nadzorującego MAP, że za wolno transformuje górnictwo i zbyt długo trwać będzie dojście do neutralności klimatycznej (...). My zmieniamy górnictwo w zgodzie społecznej. A zapytajcie górników na czym polegała wasza polityka wobec górnictwa, kiedy strzelaliście, wasz rząd PO, z broni gładkolufowej do górników w Jastrzębiu i w Zabrzu - mówił.

 

Premier zwracał uwagę, że od powołania Ministerstwa Aktywów Państwowych wartość spółek Skarbu Państwa wzrosła o 20 mld zł, w tym udział Skarbu Państwa o około 10 mld zł. - To jest miara skuteczności zarządzania aktywami państwowymi - stwierdził Morawiecki.

 

- Spółki SP zainwestowały 46 mld zł w różnego rodzaju projekty inwestycyjne. Jednocześnie redukując deficyt w handlu chemią, produktami petrochemicznymi i doprowadzając do poprawy bilansu handlowego i bilansu na rachunku bieżącym. A te dwa parametry świadczą jednocześnie o tym, że w mniejszym stopniu zadłużamy się wobec zagranicy, jesteśmy mniej zależni od zagranicy. Spółki SP pod rządami pana premiera Sasina również się do tego przyczyniły - mówił.

 

- Za to zarządzanie aktywami chciałem bardzo serdecznie panu premierowi podziękować - dodał Morawiecki.

Morawiecki: w kwestii wyborów prezydenckich wykonywaliśmy konstytucję

Szef rządu podkreślał, że konstytucja określa jasno, że kadencja prezydenta trwa pięć lat oraz że wybory prezydenckie musza się odbyć nie wcześniej niż na sto dni przed upływem kadencji urzędującego prezydenta i nie później nie zna 75 dni przed jej końcem. Jak dodał, to oznacza, że skoro kadencja Andrzeja Dudy kończyła się 6 sierpnia, to były trzy możliwe daty przeprowadzenia wyborów: 3 maja, 10 maja i 17 maja

 

- Wybrana została ta data pośrodku, a jednocześnie data, która - akurat tak się złożyło - była dokładnie tą samą datą, w której wybierany był prezydent pięć lat wcześniej - mówił Morawiecki.

 

- Wykonywaliśmy konstytucję według naszej najlepszej wiedzy i w najlepszej wierze. Zlecenia, które za moim poleceniem premier Sasin, pan minister Kamiński przekazali dalej do odpowiednich podmiotów, które miały realizować techniczną stronę - dokładnie rzecz ujmując produkcję kopert i kart wyborczych - były właściwym posunięciem wykonującym konstytucję - oświadczył szef rządu.

 

- My staraliśmy się zorganizować te wybory tak, jak mogliśmy to najlepiej i przygotowaliśmy od strony technicznej, a wy zrobiliście wszystko, by one nie odbyły się w terminie konstytucyjnym. To kto bronił konstytucji: my czy wy? Oczywiście my staliśmy po stronie konstytucji, premier Sasin realizując to, co wtedy do niego należało, stał po stronie konstytucji - mówił szef rządu.

"Przestańcie faulować, zacznijcie uprawiać prawdziwą politykę"

- Bardzo ciekawe, w oparciu o co ten wniosek sformułowała PO. Dużo się mówi ostatnio, że jest u was kryzys przywództwa. Ale nie sądziłem, że przywołacie tutaj na pomoc Mariana Banasia (prezesa NIK - red.) - zaznaczył Morawiecki.

 

- Rozumiem, że jest to efekt tej samej waszej polityki, aby robić to, co jest przeciw PiS. Jakby sam Belzebub wystąpił przeciwko nam, to byście go przywitali jak brata zapewne - powiedział premier.

 

Morawiecki podkreślił, że "dla nas jest rzeczą oczywistą, że zarówno z punktu widzenia zarządzania mieniem państwowym, zarządzania całym procesem wyborów sprzed ponad roku, pan premier Sasin zasługuje na wyrazy uznania i zaufania, którym go darzymy".

 

Premier także pytał czym się różni drużyna dobra od drużyny słabej. - Ta słaba, jak nie ma koncepcji programowej, jak nie ma pomysłu, to przede wszystkim fauluje - wskazał.

 

- Przestańcie faulować, zacznijcie uprawiać prawdziwą politykę - zakończył swe wystąpienie Morawiecki zwracając się do opozycji.

Sasin: uzasadnienie wniosku o moje odwołanie rozmija się z jego treścią

Sasin mówił, że jest "rozczarowany" uzasadnieniem wniosku i nie dziwi się, że poseł wnioskodawca Cezary Tomczyk (KO) nie odniósł do jego treści, bo "musiałby wytłumaczyć, że KO chce pozbawić go stanowiska "za brak nadzoru nad instytucją, której nie nadzoruję" - wskazał. Jak ocenił, "to kompromitacja".

 

- Po raz drugi chcecie mnie odwołać za organizację wyborów prezydenckich w 2020 roku - dodał.

 

- Może byście przypomnieli sobie, co w Konstytucji napisano o wyborach prezydenckich; że to Marszałek Sejmu, na podstawie Konstytucji, wyznaczyła termin wyborów na 10 maja. "Stanęliśmy jako rada ministrów, która ponosi odpowiedzialność za Polskę i Polaków przed trudnym zadaniem, by dotrzymać konstytucyjnego terminu i jednocześnie nie narażać życia i zdrowia Polaków podczas pandemii - wskazał. Dodał, zwracając się do posłów Platformy, że było im to obojętne.

 

- Liczył się tylko wasz interes polityczny, chcieliście narazić zdrowie Polaków, tylko po to, żeby podmienić swojego kandydata - mówiła.

 

- Stawiacie zarzut mnie, że nie odbyły się wybory, a to wy odpowiadacie za to, że zostały wydane pieniądze, bo zablokowaliście te wybory - powiedział Sasin.

 

Jak zaznaczył, odkąd w listopadzie 2019 r. powstało Ministerstwo Aktywów Państwowych, wartość spółek Skarbu Państwa wzrosła o ponad 20 miliardów złotych. - Z tego udziały Skarbu Państwa w tych spółkach - o 9 miliardów zł - powiedział.

 

Jak dodał, 20 ze spółek Skarbu Państwa odnotowały wzrost dochodów o ponad 30 proc. Takie spółki, jak KGHM, czy Polimex Mostostal, o prawie 100 proc.

 

- Nigdy, nawet nie zbliżyliście się w czasie swoich rządów do takich wyników, mimo że tymi spółkami w czasie waszych rządów, według waszego wyobrażenia, zarządzali znakomici fachowcy, jakoś im nie szło. Jeśli mówicie państwo o tym, że my źle zarządzamy mieniem, to jak ocenić wasze zarządzanie? - dopytywał Sasin.

 

Szef MAP dodał, że mimo pandemii koronawirusa w Polsce, "procentowy wzrost wartości spółek Skarbu Państwa to 7,9 proc. w tym czasie, licząc również okres koronawirusa". - A dla porównania spółki spoza sektora spółek Skarbu Państwa w tym czasie odnotowały spadek o 0,7 proc. Więc jak to jest? Dobrze zarządzają menedżerowie, którzy zostali mianowani do tych spółek w czasie naszych rządów, czy źle? - pytał wicepremier.

 

- Żeby wyjść ze spowolnienia wynikającego z COVID-19 potrzeba wielkich inwestycji, które są realizowane min. przez spółki Skarbu Państwa - podkreślał .

 

Zwrócił uwagę, że aby wyjść z chwilowego spowolnienia polskiej gospodarki, jaki wywołała pandemia, potrzebne są wielkie inwestycje, które są realizowane m.in. przez firmy państwowe. Przypomniał, że o ile w w 2020 roku inwestycje przedsiębiorstw spadły o 13 proc. , to inwestycje realizowane przez spółki skarbu państwa osiągnęły wartość niemal 44 mld zł i był to wzrost - jak podkreślił - o 19 proc. w stosunku do 2019 roku.

 

- To są twarde liczby, a państwo nie są w stanie ich przyjąć. Państwo potraficie jedynie pływać w demagogii - mówił Sasin zwracając się do opozycji.

 

Wśród inwestycji wicepremier wymienił inwestycję Orlenu za 13,5 mld zł na budowę kompleksu instalacji olefin. Wskazał również na inwestycje Polimerów Police za 7,5 mld zł oraz budowę przez Polfę Tarchomin nowoczesnej fabryki leków onkologicznych, za 450 mln zł.

 

Mówiąc o energetyce i górnictwie Jacek Sasin podkreślił, że rządowi udało się wynegocjować ze związkami zawodowymi umowę społeczną, która pozwoli w spokoju i z zapewnieniem przyszłości dla górników wygaszać kopalnie węgla kamiennego.

 

Przypomniał, że za koalicji PO-PSL, wobec górników z jastrzębskiej kopali użyto gazu łzawiącego oraz broni gładkolufowej. 

Nitras do Dworczyka: będzie pan musiał ponieść odpowiedzialność

Sławomir Nitras (KO) uzasadniając wniosek dotyczący Michała Dworczyka przywołał na wstępie ustalenia NIK.

 

- To jest też do pana, panie premierze, który tak łatwo mówi o tych wyborach. Pan nie ma żadnych kompetencji do tego, żeby w Polsce przeprowadzać wybory prezydenta. Pan wychodzi i mówi: wziąłem ten samochód i pojechałem bo przecież trzeba było dzieci na wakacje zawieść, ale to nie pana samochód, nawet nie pańskiej żony – mówił Nitras.

 

- Panie ministrze, bez względu na to, co krzyczą panie posłanki i panowie posłowie, przyjdzie dzień, że pan będzie musiał ponieść odpowiedzialność - zwrócił się do Dworczyka.

 

- Dziś to początek. Na pytania trzeba będzie odpowiedzieć przed niezależnym prokuratorem, niewykluczone, że przed Trybunałem Stanu, bo to jest zamach na wolne wybory, zamach na konstytucję, zamach stanu – kontynuował.

 

Akcentował, że przywołane ustalenia NIK, to nie opinie prezesa Mariana Banasia, ale kontrolerów Izby, "ludzi, którzy pracują tam od lat; z których wielu pracowało z prezydentem Lechem Kaczyńskim, kiedy był prezesem Najwyższej Izby kontroli". Wybory – jak kontynuował – przeprowadza Państwowa Komisja Wyborcza i nie może tego robić premier, wicepremier, nawet jak mu każe prezes".

 

ZOBACZ: Poseł KO: nie czekam na Tuska, jego powrót nie będzie game changerem

 

Sprawozdawca komisji administracji i spraw wewnętrznych Piotr Kaleta (PiS) ocenił, że wniosek posłów KO o wyrażenie wotum nieufności wobec Dworczyka jest "idiotyczny" i "beznadziejnie merytorycznie przygotowany". Jak mówił, we wniosku "nie było żadnej merytorycznej treści, były obelgi i inwektywy". Przypomniał, że sejmowa komisja wniosek ws. odwołania Dworczyka zaopiniowała negatywnie.

Premier: Dworczyk został zaatakowany ze strony Rosji, bo walczy o wolną Białoruś

Premier Mateusz Morawiecki zarzucił opozycji, że porusza się w obszarze, o którym mówił Władysław Konopczyńki - "orgii partyjności". - Patrzycie tylko przez pryzmat tego, co dotyczy waszego bardzo krótkoterminowego interesu - zaznaczył Morawiecki

 

Według premiera, "warto dzisiaj zadać sobie pytanie, dlaczego to minister Dworczyk ostatnio został tak ostro zaatakowany spoza państwa polskiego, ze strony Federacji Rosyjskiej". Premier zaznaczył, że minister Dworczyk odpowiadał za skonstruowanie i wdrożenie bardzo skomplikowanego Narodowego Systemu Szczepień.

 

- Obiecywaliśmy na przykład, że do końca czerwca wykonamy 20 mln sczepień. Otóż do końca czerwca wykonamy 30 mln sczepień i tylko od woli obywateli polskich, do których wspólnie powinniśmy apelować o sczepienie się, zależy czy w krótkim terminie będziemy mogli osiągnąć odporność zbiorową - powiedział Morawiecki.

 

Zaznaczył, że "drugi temat, którym na pewno od 10 miesięcy minister Dworczyk kłuje w oczy i przeszkadza bardzo wielu za naszą wschodnią granicą, to konsekwentne upominanie się o wolną i demokratyczna Białoruś". - To minister Dworczyk od 20 lat walczy o to, by za naszą wschodnią granicą było więcej wolności, demokracji i dbałości o Polaków, którzy tam mieszkają - powiedział.

 

Zdaniem premiera, "to są dwie podstawowe przyczyny, dla których Dworczyk ostatnio został bardzo ostro zaatakowany". Zaznaczył, że to jest atak, który dotyczy nie tylko samego Dworczyka, ale wielu byłych i obecnych posłów i senatorów.

 

- Wiemy, że jest to szeroki atak ze strony Federacji Rosyjskiej. W takiej sytuacji mam prawo oczekiwać solidarności, bo do tego zobowiązuje podstawowa lojalność wobec państwa polskiego. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że w sytuacji, w jakiej działa minister Dworczyk mogą się zdarzyć potknięcia i błędy. Nikt nie jest perfekcyjny, nawet maszyny - powiedział szef rządu.

 

- Jeżeli macie w sumieniu trochę uczciwości i potraficie popatrzeć na to, co zrobił minister Dworczyk w ostatnich latach, a w szczególności w ostatnich miesiącach dla skutecznej walki z pandemią, dla walki o wolną i demokratyczną Białoruś, by Polacy nie byli tam prześladowani, to należy docenić jego działania - powiedział Morawiecki.

Dworczyk: nie istnieją żadne tajne dokumenty dotyczące wyborów

Szef KPRM Michał Dworczyk podkreślił, że każdy, składając ślubowanie poselskie i podejmując służbę jako urzędnik państwowy, wiedział, że będzie musiał podejmować trudne decyzje, a także mierzyć się z problemami, z którymi wcześniej nie miał do czynienia.

 

- I właśnie takim wyzwaniem, z kategorii tych najtrudniejszych, była wiosna ubiegłego roku, kiedy stanęliśmy przed niespotykanym zagrożeniem pandemią COVID-19 oraz koniecznością zorganizowania wyborów na urząd prezydenta RP w czasie trwania tej pandemii - mówił Dworczyk.

 

Wskazywał, że ten stan zagrożenia w pierwszych miesiącach 2020 r. na moment nas zjednoczył i znowu potrafiliśmy być wspólnotą, a klasa polityczna potrafiła wspólnie stawić czoła zagrożeniu. - Niestety, trwało to bardzo krótko, ponieważ po kilku tygodniach, kiedy Zjednoczona Prawica robiła wszystko, by powstrzymać katastrofalne skutki zdrowotne i gospodarcze pierwszego uderzenia pandemii, PO miała już tylko jeden cel: żeby ten czas wykorzystać w sposób polityczny, żeby działać w myśl cynicznej zasady "im gorzej, tym lepiej" i w trakcie walki o zdrowie i bezpieczeństwo Polaków myśleć wyłącznie o własnym interesie politycznym - powiedział minister.

 

Jak mówił, w czasie, w którym stanęliśmy przed koniecznością przeprowadzenia wyborów prezydenckich, opozycja uznała, że jest to właściwy moment, aby wejść na drogę konfrontacji. - W momencie, w którym zobaczyliście, że wasza kandydatka na ten urząd, pani marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska, nie ma szans na sukces, postanowiliście zrobić wszystko, aby wybory się nie odbyły. Byliście gotowi pogrążyć Polskę w chaosie - mówił.

 

Zdaniem Dworczyka, PO liczyła na to, że kryzys zdrowotny uderzy w notowania prezydenta. Ocenił, że przedmiotem rzeczywistej troski Platformy było "pozbycie się kandydatki na prezydenta, która nie miała szans na uzyskanie dobrego wyniku" i zastąpienie jej prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim. "Gdy to się dokonało, argumenty o pandemicznym niebezpieczeństwie w dziwny sposób ucichły" - dodał.

 

- Wówczas Polska potrzebowała prezydenta, potrzebowała równowagi, by dalej skutecznie walczyć z pandemią. Działaliśmy i podejmowaliśmy decyzje w warunkach absolutnie wyjątkowych. Nigdy wcześniej żaden rząd nie stanął przed tego rodzaju wyzwaniem, z którym przyszło nam się zmierzyć - mówił.

 

- Niestety, po stronie KO zamiast dialogu w tak istotnej dla funkcjonowania państwa sprawie, była wyłącznie chęć konfrontacji. Jestem przekonany, że niezależnie od tego, co byśmy zrobili wówczas, dzisiaj byście nas również krytykowali za tę decyzję - dodał.

 

- Kierując się dobrem obywateli oraz nadrzędnym, jednoznacznie zapisanym w konstytucji obowiązkiem przeprowadzenia we właściwym terminie wyborów, podjęliśmy stosowne i właściwe decyzje. Podjęliśmy te decyzje w duchu odpowiedzialności za państwo, po to, aby nie doszło do naruszenia ciągłości władzy prezydenta RP - oświadczył minister.

 

Dworczyk zapewnił też, że "nie istnieją żadne tajne dokumenty" dotyczące wyborów prezydenckich w roku 2020. Podkreślił, że wszystkie materiały zostały udostępnione zarówno parlamentarzystom kontrolującym KPRM, jak i kontrolerom NIK.

 

Szef KPRM apelował też do całej opozycji o odpowiedzialność za Polskę, w każdym z tematów dotyczących Polski i Polaków.

Wnioski ws. Dworczyka, Kamińskiego i Sasina

Klub KO złożył wnioski o odwołanie Sasina, Kamińskiego i Dworczyka na początku czerwca, uzasadniając je tym, że Najwyższa Izba Kontroli w swym raporcie zarzuciła premierowi Mateuszowi Morawieckiemu oraz właśnie szefom MSWiA, MAP i KPRM złamanie prawa w związku z organizacją wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym zarządzonych na 10 maja ub. roku.

 

We wniosku o odwołanie szefa KPRM posłowie KO ocenili m.in., że "suma czynności podejmowanych przez ministra Dworczyka doprowadziła do absolutnego chaosu wyborczego, konstytucyjnego i demokratycznego w Polsce".

 

W sprawie Kamińskiego napisano m.in. że miał on wiedzę, iż "przygotowanie wyborów prezydenckich na podstawie decyzji premiera z pominięciem przy ich organizacji obowiązujących przepisów prawa oraz kompetencji Państwowej Komisji Wyborczej jest wątpliwe prawnie".

 

Z kolei we wniosku dotyczącym Sasina napisano m.in. że oceniając liczne uwagi i opinie nie tylko opozycji, ale "przede wszystkim ekspertów, głównie epidemiologów, wirusologów o i prawników" Sasin "powinien był powziąć wątpliwość czy obsesyjne dążenie do organizowania wyborów prezydenckich w maju ub.r. jest uzasadnione (również z prawnego i ekonomicznego punktu widzenia).

jo / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie