W kolejce do... odzyskania słuchu

Polska
W kolejce do... odzyskania słuchu
Polsat News
Implanty działają dzięki procesorowi mowy, który ma 5-letnią gwarancję. Jeśli po tym czasie aparat zepsuje się, powinien być natychmiast wymieniony

- Zdejmując implanty nie słyszę nic, czuję tylko bicie własnego serca. Ten świat ciszy jest dla mnie przerażający, czuję lęk - mówi Jacek Matusiak spod Płocka. Mężczyzna bije na alarm, tłumacząc, że refundowane przez NFZ implanty słuchowe po jakimś czasie psują się. Na nowe czeka się kilka lat, a naprawa starych jest bardzo droga. Materiał "Interwencji".

42-letni Jacek Matusiak spod Płocka zaczął tracić słuch jako nastolatek, przyczyną była choroba genetyczna. Od czterech lat posługuje się dwoma implantami, które wszczepiono mu w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach pod Warszawą. Bez nich jest głuchy i nie może normalnie funkcjonować. Pan Jacek ma wspierającą go rodzinę, pracuje w DPS, pomagając innym.

 

- Owszem, mam implanty wszczepione w Instytucie, dzięki temu wróciłem do świata dźwięku, tylko ja cały czas mam tę świadomość, że ich awaria w każdej chwili przenosi mnie do świata ciszy. To jest życie w ciągłym stresie, w obawie, co będzie, jak ten sprzęt się popsuje – mówi Jacek Matusiak.

5-letnia gwarancja słuchu 

Implanty działają dzięki procesorowi mowy, który ma 5-letnią gwarancję. Jeśli po tym czasie aparat zepsuje się, powinien być natychmiast wymieniony. Niestety, te założenia nie działają w praktyce, bo do wymiany są długie kolejki. Pan Jacek na nowy procesor musi czekać aż pięć lat.

 

WIDEO: W kolejce do... odzyskania słuchu

 

- Po pięciu latach okresu gwarancyjnego zaczyna się czas ciągłej obawy, że ten sprzęt za chwilę się popsuje i trzeba będzie jechać do serwisu. Ostatnia usterka, która mi się przydarzyła na implancie, który noszę w lewym uchu, będzie kosztowała około 2400 zł. Jeżeli implant się popsuje, dopiero wtedy jest wyznaczony termin odbioru nowego, w moim przypadku jest to 2026 rok! Czyli łącznie z wydaniem implantu do wymiany to jest 12 lat  - tłumaczy.

 

ZOBACZ: Zbrodnia w Miłoszycach. "Ekstremalnie mocny dowód"

 

Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach przekazał, że „na koniec marca liczba jego pacjentów, którym upłynął 5-letni okres gwarancji wynosiła 3025. Pacjentów, którzy w tym czasie zostali wpisani na listę oczekujących na wymianę procesora, zostało wpisanych 1612. Dotyczyć to też będzie pana Jacka Matusiaka. Orientacyjnie już dziś można powiedzieć, że ten okres skróci się o rok.

 

Implanty wszczepiane są na koszt NFZ. Procesor mowy oraz jego wymiana także podlega pod gwarantowane świadczenie zdrowotne. Długie oczekiwanie na wymianę powoduje, że wszystkie naprawy pogwarancyjne pacjent pokrywa z własnej kieszeni. Zapytaliśmy Instytut oraz NFZ, dlaczego tak się dzieje.

Tłumaczenie NFZ 

- Jest coś takiego jak ciągłość udzielania świadczeń. W tym roku dodatkowa kwota w odniesieniu do operacji wszczepienia bądź wymiany implantu, to jest 24 miliony zł, za sam ten okres pierwszego kwartału – tłumaczy Andrzej Troszyński z mazowieckiego oddziału NFZ.

 

Na pytanie, czy przekazane ośrodkom przez Fundusz pieniądze pokrywają również późniejsze serwisowanie, odpowiada: - Jeżeli implant ma spełniać swoje funkcje, to oczywiście serwisowanie jest częścią udzielenia tych świadczeń. Po okresie gwarancyjnym pacjent powinien mieć ten implant po prostu wymieniony i za to też płaci Oddział Wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia.

 

ZOBACZ: Sztuczna inteligencja świetnie wykrywa CoVID-19 tylko nasłuchując kaszlu

 

A to odpowiedź Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach: "Kwestii napraw pogwarancyjnych aktualnie nie regulują żadne przepisy i dlatego trudno wskazać podmiot, który miałby pokrywać koszty tych napraw".

 

- Czyli w najbliższej pięcioletniej perspektywie, w każdej chwili ten sprzęt może mi się popsuć, a ja będę musiał biec do serwisu i tam płacić. To jest przerażające – komentuje pan Jacek.

 

Mężczyzna bez implantów nie słyszy, dlatego na czas naprawy otrzymał w serwisie zastępczy procesor. Jeśli go zgubi, zapłaci 24 tys. zł, zapłaci także za ewentualne jego naprawy.

 

- Myślę, że ten zgłoszony przez panią redaktor przypadek będzie elementem jakiejś interwencji w Mazowieckim Oddziale, zastanowienia się, co dalej zrobić – deklaruje Andrzej Troszyński z NFZ.

laf / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie