Bocianica z Józefiny zginęła pod kołami samochodu

Polska
Bocianica z Józefiny zginęła pod kołami samochodu
pixabay/zdjęcie ilustracyjne
Bocianica miała uszkodzone skrzydło i nie odlatywała do Afryki

Bocianica z Józefiny, która od 15 lat nie odlatywała na zimę do ciepłych krajów, zginęła pod kołami auta. W idącego poboczem ptaka uderzył samochód – powiedział Tadeusz Szmajdziński, opiekun bocianicy.

Sprawczyni - jak powiedział Szmajdziński - jechała z nadmierną prędkością. "Odjechała, ale z drogi zawróciła ją inna kierująca, która powiedziała jej, co zrobiła. Nie wezwaliśmy policji" - powiedział Szmajdziński.

 

Świadkami zdarzenia była żona i 6-letnia wnuczka opiekuna ptaka, "które bardzo to przeżyły".

 

- Najbardziej brak bocianicy odczuję zimą, kiedy będę widział puste gniazdo - powiedział gospodarz. Dodał, że "liczyłem na to, że mnie przeżyje".

Bocianica na stałe mieszkała w Józefinie

W gnieździe została trójka młodych, którymi opiekuje się samiec.

 

Bocianica na stałe mieszkała w wielkopolskiej Józefinie w 2006 r. Ptak – jak twierdzi jej opiekun - miał uszkodzone skrzydło i dlatego nie odlatywał na zimę do ciepłych krajów. "Była symbolem naszej wioski. Była zżyta z mieszkańcami, często spacerowała po wiejskich dróżkach" - powiedział.

 

ZOBACZ: Wielkopolskie. Masowe zatrucie pszczół. Prokuratura prowadzi śledztwo

 

Co roku składała jaja i wychowywała potomstwo z wyjątkiem 2010 r., kiedy młode zamarzły z powodu intensywnych opadów deszczu i niskich temperatur.

"Była zahartowana i potrafiła znieść mrozy"

Jak twierdzi Szmajdziński, zimą też mieszkała w gnieździe, była zahartowana i potrafiła znieść nawet silne mrozy. Nie wchodziła do gniazda tylko w przypadku zmiany pogody. "Była naszym barometrem. Przeczuwała intensywne opady, wichurę czy śnieżyce. Wtedy zostawała na polu" - powiedział.

 

Państwo Szmajdzińscy karmili bocianicę. Ale nie pozwala zbliżyć się do siebie. "Jak była głodna, to przychodziła przed nasz dom i stała. Dziennie zjadała 100 gram mięsa. Kupowałem jej wątróbki, porcje rosołowe a ostatnio to nawet drobiowe nóżki" – powiedział p. Tadeusz.

 

ZOBACZ: Wielkopolskie. Policja przestrzega przed "amerykańskim żołnierzem"

 

- To było nasze oczko w głowie i języczek uwagi - powiedziała burmistrz Iwona Michniewicz. "Oni traktowali ją jak przyjaciela rodziny, jak członka familijnej gromady" - Dodała burmistrz Koźminka i przyznała, że w urzędzie padł pomysł, żeby przy gnieździe zamontować odpowiedni sprzęt w celu możliwości obserwowania życia bocianicy zimą, "ale tego pomysłu już nie zrealizujemy".

wys / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie