Sprawa Ewy Tylman. Ruszył ponowny proces Adama Z.

Polska
Sprawa Ewy Tylman. Ruszył ponowny proces Adama Z.
PAP/Jakub Kaczmarczyk
Oskarżony nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień przed sądem

W Sądzie Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się w czwartek ponowny proces Adama Z., oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman. Oskarżony nie przyznał się do zarzuconego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.

W czwartek w Sądzie Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się ponowny proces Adama Z. Oskarżony nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień przed sądem. Zaznaczył też, że będzie odpowiadał wyłącznie na pytania obrońcy.

 

Na czwartkowej rozprawie sąd odczytał poprzednie wyjaśnienia oskarżonego. Adam Z. podkreślał w nich, że przyjaźnił się z Ewą Tylman. Razem pracowali w jednej firmie. - Była ładna, ale mnie nie pociągała - mówił. W poprzednich wyjaśnieniach Adam Z. odnosił się także do wspólnej imprezy, na której bawił się z Ewą Tylman i znajomymi z pracy. Z imprezy Adam Z. wyszedł razem z Ewą Tylman. Idąc nocą przez miasto doszli w okolice mostu Rocha - tam właśnie wizerunek kobiety po raz ostatni zarejestrowały kamery monitoringu.

 

"Wyrwała mi się i zaczęła biec w kierunku Warty"

 

- Wyrwała mi się i zaczęła biec w kierunku Warty. Pobiegłem za nią, żeby sobie czegoś nie zrobiła. Zacząłem krzyczeć: Ewa, Ewa (…) Zauważyłem, że Ewa wpadła do rzeki, nie wiem czy ona się przewróciła, czy zrobiła do specjalnie. Zauważyłem, że jest z rękoma wyciągniętymi do góry, w rzece. Cały czas mam przed oczami, że ona wpada do rzeki i widzę jej szary płaszcz - zaznaczył Adam Z. w wyjaśnieniach składanych w śledztwie.

 

- Nic nie mogłem zrobić, spanikowałem. Nie umiem wielce pływać (…) Jak to zobaczyłem, to nie podbiegłem do rzeki, nie próbowałem Ewie podać ręki i nie próbowałem jej wyciągnąć. Przez chwilę stałem w odległości 2-3 metrów od rzeki (…) Przez cały czas patrzyłem w kierunku Ewy Tylman, która płynęła z nurtem. Ewa nie krzyczała, nie widziałem, aby dawała oznaki życia. Jak ostatni tchórz uciekłem, spanikowałem. Nie próbowałem dzwonić po pomoc - bo spanikowałem - dodał.

 

ZOBACZ: Karolina K. skazana za fałszywe zeznania dotyczące zaginięcia Ewy Tylman. Przyznała się do winy

 

Adam Z. nie podtrzymał w sądzie tych słów. W późniejszych wyjaśnieniach - także odczytanych przez sąd - Adam Z. wskazał, że była to nieprawda, nie wie w jakich okolicznościach zginęła Ewa Tylman, a do składania obciążających go wyjaśnień był zmuszany przez policjantów. Podkreślał też, że tamtego wieczoru był pod wpływem alkoholu i nie pamięta szczegółów.

 

Sędzia Katarzyna Obst uprzedziła w czwartek strony procesu o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej zarzucanego oskarżonego czynu na czyn z art. 162 par. 1 kk, czyli nieudzielenie pomocy - grozi za to do 3 lat więzienia.

 

Prokurator Łukasz Wawrzyniak podkreślił w sądzie, że "prokuratura cały czas stoi na stanowisku, że te dowody, które zostały zgromadzone w tej sprawie, potwierdzają zasadność zarzutu sformułowanego w akcie oskarżenia (…) i wskazują na sprawstwo i winę w zakresie zabójstwa Ewy Tylman".

 

Kolejna rozprawa odbędzie się pod koniec maja.

 

Zaginęła w 2015 roku

 

Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 r.; po kilku miesiącach z Warty wyłowiono jej ciało. Ze względu na znaczny rozkład zwłok biegli nie byli w stanie jednoznacznie określić przyczyny śmierci.

 

Proces Adama Z. toczył się przed poznańskim sądem okręgowym od stycznia 2017 r. Według prokuratury, 23 listopada 2015 r. Adam Z. zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Zarzucane mu przez prokuraturę zabójstwo z zamiarem ewentualnym jest zagrożone karą do 25 lat więzienia lub dożywociem. Oskarżony nie przyznał się podczas procesu do zarzucanego mu czynu. Prokuratura w mowach końcowych wnosiła o karę 15 lat pozbawienia wolności, rodzina Ewy Tylman żądała dożywocia, zaś obrona całkowitego uniewinnienia Adama Z.

 

ZOBACZ: Sprawa Ewy Tylman. Sąd uchylił wyrok

 

W kwietniu 2019 r. Sąd Okręgowy uznał, że Adam Z. nie zabił Ewy Tylman - uniewinnił go od zarzutu zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Sędzia Magdalena Grzybek, odnosząc się w uzasadnieniu wyroku do wersji wydarzeń opisanej w akcie oskarżenia, wskazała, że "Adam Z. nie miał czasu ani sposobności, by w czasie 5 minut i 8 sekund dokonać zabójstwa Ewy Tylman w sposób opisany w akcie oskarżenia".

 

Dodała również, że nawet przeprowadzony przez prokuraturę eksperyment procesowy "wykluczył wersję zdarzeń podawaną przez policjantów", którzy zeznawali przed sądem w charakterze świadka, a którym Adam Z. miał opisać przebieg wydarzeń. Sędzia zaznaczyła ponadto, że prokuratura nie wykazała, by oskarżony miał jakikolwiek motyw, by zabić Tylman.

 

Sprawa do ponownego rozpatrzenia

 

Apelację od wyroku uniewinniającego Adama Z. wniosła prokuratura, a także oskarżyciele posiłkowi - rodzina Ewy Tylman.

 

W styczniu 2020 r. Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał prawomocny wyrok w tej sprawie. Uchylił wyrok sądu pierwszej instancji i skierował sprawę do ponownego rozpoznania.

 

ZOBACZ: Zapadł wyrok ws. znieważenia ciała Ewy Tylman

 

Sędzia Marek Kordowiecki wskazał w uzasadnieniu, że z analizy "irracjonalnego" zachowania Adama Z., jego zdenerwowania po tym, jak po powrocie znad rzeki ponownie zarejestrowały go kamery monitoringu, wynika, iż "oskarżony doskonale wiedział, że Ewa Tylman znalazła się w rzece. Wynika to przecież wprost z jego wyjaśnień (…) To, że powiedział, że znaleźli się po prawej stronie mostu absolutnie nie dyskredytuje tych jego wyjaśnień" - podkreślił sędzia. Przypomniał również, że podczas jednego z przesłuchań Adam Z. tłumaczył, iż Ewa Tylman uciekała przed nim i sama wpadła do Warty; przyznał, że nie udzielił jej pomocy i uciekł jak "tchórz".

 

Sędzia zaznaczył ponadto, że z nagrań monitoringu wynika, iż postawa Adama Z. wyraźnie "zmienia się z chwilą, gdy znika na 5 minut z kamery razem z Ewą Tylman i pojawia się po tych 5 minutach w obiektywach kamery monitoringu". - Te dowody to są pewne oczywiście poszlaki, a jednocześnie te przesłanki wskazują wprost na to, że Adam Z. doskonale wiedział, co stało się z Ewą Tylman - zaznaczył Kordowiecki.

 

Brak wystarczających dowodów?

 

Wskazał jednak, że akt oskarżenia "został skonstruowany na zeznaniach trzech świadków i tylko trzech świadków; osoby te są funkcjonariuszami policji". Przypomniał, że jednym z głównych dowodów, jest notatka policyjna mówiąca o rozmowie, w której Adam Z. miał opisać okoliczności śmierci Tylman. Sędzia przypomniał wówczas, że w myśl art. 174 kpk notatka policyjna nie może zastępować wyjaśnień oskarżonego i jest objęta zakazem dowodowym. Dodał, że w tym kontekście "nie ma żadnego dowodu, ale to dosłownie żadnego dowodu, który by mógł wskazać, że Adam Z. dopuścił się zabójstwa w sposób opisany przez prokuratora w akcie oskarżenia".

 

ZOBACZ: Adam Z. uniewinniony. Kulisy śledztwa ws. Ewy Tylman i nagranie eksperymentu procesowego

 

Sędzia Kordowiecki zaznaczył jednak, iż "nie ulega wątpliwości, że co najmniej - ale to co najmniej - oskarżony powinien odpowiadać za nieudzielenie Ewie Tylman pomocy w tej sytuacji, w jakiej ona się znalazła, kiedy o zimnej porze wpadła do rzeki Warty (...) Zamiast wówczas zadzwonić do służb ratunkowych 112, a nie do swojego partnera - ta sytuacja mogła być rzeczywiście zupełnie inna" - zaznaczył.

 

Proces Adama Z. był jednym z najbardziej medialnych procesów w ostatnich latach nie tylko w poznańskim sądzie, ale i w całym kraju. Relacje z każdej rozprawy przygotowywało kilkudziesięciu dziennikarzy z lokalnych i ogólnopolskich redakcji, którzy musieli posiadać specjalne karty wstępu na salę rozpraw. Każde posiedzenie odbywało się z zachowaniem specjalnych środków bezpieczeństwa.

ac/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie