"Raport": oficjalnie zamknięte, w praktyce otwarte. Restauracje i siłownie w lockdownie

Polska
"Raport": oficjalnie zamknięte, w praktyce otwarte. Restauracje i siłownie w lockdownie
Polsat News

Oficjalnie zamknięte, w praktyce otwarte. Restauracje czy kluby fitness w wielu przypadkach wciąż działają. Wykorzystują luki prawne, by obejść zasady lockdownu. Chętnych klientów nie brakuje. A my zastanawiamy się, czym to się może skończyć, ale nie dla właścicieli tego typu miejsc, a odwiedzających. Czy gościom zamkniętych restauracji i siłowni grożą kary i policyjne interwencje?

Kiedy klient musi mieć maseczkę i czy coś mu grozi za przebywanie w restauracji czy na siłowni? Kiedy teoretycznie takie miejsca są zamknięte? Na te niełatwe pytania szukaliśmy odpowiedzi w reportażu.
 
"Testerzy" zatrudnieni na umowę o dzieło
 
Maciej Adamski, menager  restauracji z Legionowa jest pewien, że jego klientom nic nie grozi. Przedsiębiorca znalazł sposób na to, żeby prowadzić interes. - U mnie wygląda to tak, że jak widać na drzwiach restauracja jest zamknięta, liczymy na to, że na wiosnę ruszymy. Szukamy więc osób, "testerów", którzy testują dania - wyjaśnia. - Podpisują ze mną umowę o dzieło i w tym momencie zostają prawnie moimi pracownikami. Kończą dzieło lub nie. Także to nie są goście. To są pracownicy - tłumaczy. 
 
 
Nie dla wszystkich jednak sprawa jest taka jasna. Policja, która wraz z sanepidem odwiedziła lokal, wyprowadziła klientów.
 
Zdaniem adwokata Marcina Sypniweskiego, to nie powinno się zdarzyć. - Byłem bardzo zaskoczony przypadkiem, kiedy policja próbowała karać mandatami gości, którzy jedli, ponieważ w rozporządzeniu jest wprost napisane, że osoby, które spożywają posiłki nie muszą mieć tej maseczki założonej. – Klientowi nic tutaj nie grozi, chyba, że złamie ten obowiązek maseczkowy. Natomiast policja spisuje często klientów - zauważa. 
 
Wideo: "Raport" o działalności restauracji i siłowni w czasie lockdownu
  
Sprawdziliśmy również, jak wygląda obecnie sytuacja w branży fitness. 
 
- Nie możemy powiedzieć, że ich nie ma, ale ten proces - nieważne, czy w takiej formie czy innej - on jest bardzo długi. U nas jest zupełnie inaczej, niż w hotelach czy restauracjach. My jesteśmy usługą ciągłą. Nikt nie kupuje abonamentu, żeby przebywać 2-3 razy w tygodniu w hotelu. Tam jadę, jak jest sezon, tak jak teraz i jesteśmy faktycznie w stanie zapełnić hotele w górach w jeden weekend. Odbudowanie ruchu w kubie fitenss to jest przynajmniej kwartał, żebyśmy zbliżyli się do poziomów sprzed lockdownu tego październikowego. Jeśli mamy mówić o powrocie do frekwencji sprzed marca to rok, dwa lata pracy przynajmniej - przekonuje Tomasz Napiórkowski, prezes Polskiej Federacji Fitness.
msl/jo/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie