Komunikacja miejska po pandemii. Czy pasażerowie wrócą do tramwajów i autobusów?

Polska
Komunikacja miejska po pandemii. Czy pasażerowie wrócą do tramwajów i autobusów?
polsatnews.pl

Po pandemii pasażerowie mogą nie wrócić do transportu publicznego - uważają eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Dodali, że samorządy miejskie będą musiały zmierzyć się z większym ruchem samochodowym.

Zmiana nawyków transportowych wynikających z pandemii dla części ludzi może być trwała - wskazuje PIE cytując badania ankietowe z 2020 r. na mieszkańcach Gdańska. Wynika z nich, że 44 proc. respondentów zadeklarowało zmniejszenie częstotliwości korzystania z publicznego transportu miejskiego, a 47 proc. rezygnację.

 

Ankietowani za powód takich zmian podawali głównie przejście na zdalny tryb pracy lub edukacji, ale też strach przed zakażeniem koronawirusem w środkach transportu masowego.

 

ZOBACZ: Chiny. Superszybkie pociągi zderzono podczas eksperymentu [WIDEO]

 

Wśród osób, które zrezygnowały z tej formy przemieszczania się, 42 proc. zaczęło korzystać z prywatnego pojazdu. "To właśnie jeden z powodów, przez który zmiana częstotliwości używania publicznego transportu może być trwała" - wskazano w najnowszym wydaniu "Tygodnika Gospodarczego PIE".

 

Co sprawia, że jest bezpiecznie?

 

Badani, którzy deklarują, że po ustaniu zagrożenia pandemią nie powrócą do dawnych nawyków korzystania z tej formy przemieszczania się (26 proc. ankietowanych ogółem), wskazują też "na trwałe obniżenie poczucia bezpieczeństwa korzystania z miejskich autobusów i tramwajów".

 

Jak uznano, istotnymi czynnikami wpływającym na poczucie bezpieczeństwa w środkach publicznego transportu były dla większości respondentów: liczba pasażerów i ich zachowanie (respektowanie reżimu sanitarnego, np. noszenie maseczek) oraz warunki higieniczne np. dezynfekcja wnętrza pojazdu.

 

Zdaniem PIE te spostrzeżenia oznaczają, że "po pandemii samorządy miejskie będą musiały zmierzyć się z wyzwaniem większego ruchu samochodowego i zmniejszonego popytu na usługi transportu miejskiego, a zarazem większymi wymaganiami w zakresie bezpieczeństwa higienicznego".

 

ZOBACZ: Co myślimy o pociągach? Są wygodne, ale dla wielu Polaków niedostępne

 

Analitycy przypomnieli, że pierwsze obostrzenia pandemiczne dotyczące transportu publicznego i mobilności wprowadzono w Polsce 31 marca 2020 r. - uznano, podobnie jak w innych państwach, że transport może być kanałem transmisji choroby. Określono, że w środkach transportu publicznego, takich jak autobusy miejskie czy pociągi, może być zajętych jedynie 50 proc. miejsc.

 

"Poza odgórnymi regulacjami pandemia wpłynęła także na oddolną zmianę zachowania" - zwróciło uwagę PIE.

 

Ubyło uczniów i studentów

 

W ocenie ekspertów mobilność zmieniła się w zależności od warunków socjoekonomicznych. "Pod względem czasu codziennego, krótkodystansowego przemieszczania się, który średnio spadł o 66 proc., najmniejszą zmianę obserwować można wśród osób wykonujących pracę fizyczną i taką, która nie może być wykonywana z domu" - stwierdzili.

 

Zaznaczyli, że nawet w takich grupach czas korzystania z różnych form transportu spadł o połowę – wynika to z unikania wyjazdów poza dom w celach rozrywkowych czy innych niż zawodowe i konieczne konsumpcyjne.

 

"Uczniowie i studenci oraz osoby wyjątkowo zagrożone skutkami zakażenia koronawirusem zmniejszyli czas przemieszczania się nawet o 80 proc." - podkreślili.

wka/ PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie