Wyciek danych medycznych Marty Lempart. RPO skieruje sprawę do sądu

Polska
Wyciek danych medycznych Marty Lempart. RPO skieruje sprawę do sądu
PAP/Marcin Obara
Liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marta Lempart podczas konferencji prasowej

RPO Adam Bodnar zaskarży do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie postanowienie Prezesa UODO, by nie zajmować się wyciekiem danych medycznych liderki Strajku Kobiet Marty Lempart - poinformowano w czwartek na stronie instytucji. Chodzi o wynik testu na koronawirusa.

O wystąpieniu do PUODO w tej sprawie Bodnar informował w grudniu ubiegłego roku. Jak wtedy argumentował, wątpliwości co do bezpieczeństwa przetwarzania danych mogą wpłynąć m.in. na niechęć do poddawania się testom.

 

W czwartek na stronie RPO opublikowano komunikat, z którego wynika, że Prezes UODO odmówił interwencji. RPO postanowił w związku z tym wystąpić ze skargą na jego postanowienie do sądu administracyjnego.

 

ZOBACZ: Podatek od reklam i zarzuty wobec Lempart. USA komentują sytuację w Polsce

 

"Po tym, jak TVP SA ujawniła wynik testu Marty Lempart, RPO wystąpił do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych o interwencję. Prezes odmówił, a że jego stanowisko ma formę postanowienia, RPO składa teraz skargę na tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie" - czytamy w komunikacie. RPO uważa, że postanowienie Prezesa UODO narusza przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego oraz europejskiego rozporządzenia RODO.

 

Ujawnienie informacji o zakażeniu

 

Informację o tym, że Lempart jest zakażona koronawirusem, TVP ujawniła 16 grudnia ubiegłego roku. W tym samym miesiącu RPO zwrócił się do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych z żądaniem wszczęcia postępowania administracyjnego w przedmiocie naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych.

 

Jak poinformowano w czwartek, Prezes UODO uznał, że takie postępowanie mógłby wszcząć na wniosek samej zainteresowanej. "Mógłby teoretycznie zająć się sprawą i poprosić Martę Lempart o zgodę, ale nie było to jego zdaniem możliwe (RPO zauważa jednak w piśmie procesowym, że UODO nie próbował w żaden sposób skontaktować się z aktywistką). Prezes stwierdził też, że nie ma obowiązku zajmować się sprawą na wniosek RPO, choć – jak zauważa RPO - Rzecznik ma właśnie takie uprawnienia, by działać w imieniu obywateli" - czytamy w komunikacie.

 

RPO podkreślił, że sprawa ma charakter nie tylko jednostkowy. "Skoro instytucje do tego powołane nie zamierzają wyjaśniać, jak informacje dotyczące zdrowia osoby krytycznej wobec władz pojawiły się w rządowych mediach, to każdy może zadać sobie pytanie, jak bezpieczne są jego dane przetwarzane w związku z działaniami państwa w dobie pandemii. Co więcej, pojawianie się takich przypadków może przesądzić o wzbudzeniu nieufności wobec rozwijanych obecnie projektów skierowanych do obywateli w sektorze ochrony zdrowia, takich jak Internetowe Konto Pacjenta czy e-recepta, jak i całego systemu o informacji w ochronie zdrowia (już teraz zastrzeżenia co do bezpieczeństwa tych rozwiązań są zgłaszane Rzecznikowi)" - argumentował.

 

Prezes UODO miał również stwierdzić, że wszczęcie postępowania w tej sprawie jest niedopuszczalne ze względu na to, że działalności dziennikarskiej nie stosuje się przepisów RODO.

 

"RPO wyjaśnia, że w sprawie nie chodzi o ocenę działania mediów. Prezes UODO powinien był zbadać legalność przekazania takich danych dziennikarzom (mediom) przez administratora danych osobowych" - podkreślono w czwartkowym komunikacie. Jak dodano, dane osób testowanych na koronawirusa są przetwarzane m.in. w systemie teleinformatycznym udostępnionym przez jednostkę podległą ministrowi zdrowia zgodnie z rządowym rozporządzeniem w grudnia ubiegłego roku. Na podstawie jednego z zawartych w nim przepisów dane te są przetwarzane przez szeroki katalog podmiotów.

 

Dane dotyczące zdrowia, a także dane, które ujawniają pochodzenie rasowe lub etniczne, poglądy polityczne czy przekonania religijne lub światopoglądowe należą do kategorii tzw. danych wrażliwych. Za ich przetwarzanie - w momencie, gdy nie jest to dopuszczalne - polskie prawo przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat trzech.

msl/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie