O co chodzi w proteście mediów? Wyjaśniamy

Polska
O co chodzi w proteście mediów? Wyjaśniamy
PAP/Tomasz Gzell
Telewizja Polsat przyłączyła się do akcji "Media bez wyboru"

Od środowego poranka nie można było przeczytać ani obejrzeć wiadomości na kanale Polsat News oraz w portalu polsatnews.pl. Specjalna wersja serwisu miała związek z akcją "Media bez wyboru". W proteście zjednoczyły się liczne prywatne media, które opublikowały wspólne oświadczenie. O co chodzi w proteście mediów? Wyjaśniamy w 10 punktach.

Media, które przyłączyły się do akcji "Media bez wyboru", na swoich stronach internetowych publikują list otwarty do władz RP i liderów ugrupowań politycznych. List został podpisany m.in. przez Agorę S.A., Dziennik Wschodni, Edipresse Polska, Grupę Eurozet, Kino Polska TV S.A., Polska Press Grupę, Ringier Axel Springer Polska, TVN S.A. i Telewizję Polsat.

 

Czego dotyczy protest i jaka jest argumentacja mediów? Wyjaśniamy:

 

Projekt ustawy o składce mediów na walkę z epidemią to tak naprawdę de facto nowy podatek.

 

Wbrew twierdzeniom strony rządowej, nie ma nic wspólnego z walką z epidemią i zwalczaniem Covid – w treści ustawy nie pojawia się ani razu słowo epidemia czy Covid.

 

Media prywatne działające w Polsce zostaną pozbawione do 15 proc. swoich przychodów.

 

Dla dużej części mediów będzie to równoznaczne z perspektywą ograniczenia działalności lub wręcz bankructwa. Wiele mediów funkcjonuje w Polsce z rentownością na poziomie kilku procent. Odebranie im do 15 proc. środków może oznaczać ich stopniowy upadek.

 

Polacy mogą stracić stracą powszechny dostęp do wysokiej jakości rozrywki, filmów, seriali, muzyki, kultury, sztuki oraz sportu.

 

Polskich mediów nie będzie stać na tworzenie takiej liczby programów i treści jak dotychczas. Szacuje się, że Polacy obejrzą w ciągu roku około 1000 odcinków mniej ulubionych seriali czy kilkuset filmów czy 1000 godzin transmisji sportowych.

 

Nowy podatek i odebranie mediom kolejnych 15 proc. przychodów, a co z tego wynika mniej produkcji - może oznaczać zwolnienia pracowników.

 

Skoro będzie mniej produkcji, to może to oznaczać mniejsze zapotrzebowanie na pracowników - zarówno jeśli chodzi o pracowników mediów, jak i artystów – reżyserów, aktorów, piosenkarzy, scenarzystów, osób zatrudnionych w realizacji i produkcji telewizyjnej, a także dziennikarzy oraz osób tworzących treści np. dla portali internetowych. Zagrożone są więc setki tysięcy osób  w szeroko rozumianej branży mediów w Polsce. Część miejsc pracy raczej na pewno zostanie na pewno zlikwidowana.

 

ZOBACZ: Protest mediów w Polsce. MF liczy na dialog i "wypracowanie akceptowalnych rozwiązań"

 

Media finansują się z przychodów reklamowych, dzięki temu widzowie mogą korzystać z nich bezpłatnie.

 

W Polsce media działają w swej zdecydowanej większości dzięki wpływom reklamowym. Przychody z reklam przeznaczają na tworzenie treści – produkcji telewizyjnych, wideo, audycji radiowych, artykułów w prasie i internecie. Przeważająca część tych treści – dzięki reklamom – jest dla większości Polaków za darmo - nie muszą za nie płacić.

 

Odebranie mediom w Polsce do 15 proc. przychodów oznacza, że nie będą w stanie nadal dostarczać tylu treści i tak wysokiej jakości. Polacy mogą zostać pozbawieni swoich ulubionych seriali, filmów, transmisji sportowych, koncertów muzycznych, artykułów w internecie czy prasie. A także dostępu do informacji – gdyż media mogą być zmuszone likwidować miejsca pracy również w mediach informacyjnych.

 

Podatek dotknie wszystkie media w Polsce – w zasadzie oprócz publicznych.

 

Podatek jest uderzeniem w cały sektor mediów w Polsce, poza publicznymi. Podczas gdy media publiczne otrzymują w sumie z kieszeni każdego Polaka 2 mld złotych, media prywatne są obciążane dodatkowy podatkiem w wysokości 1 mld złotych.

 

Co więcej, tak naprawdę twierdzenie, że media publiczne również zapłacą ów podatek jest o tyle nieuczciwe, że można się spodziewać, że rządowy fundusz przekaże pieniądze mediom publicznym. Innymi słowy – media publiczne i tak dostaną swoje pieniądze.

 

To Polacy, widzowie powinni decydować co chcą oglądać, czego słuchać i co czytać.

 

Dzisiaj media tworzą treści, programy, audycje zgodnie z oczekiwaniami widzów. Na co dzień miliony widzów decydują, co chcą oglądać – to jest ich wybór. Media finansowane przez reklamę starają się więc tworzyć programy o wysokiej oglądalności, trafiające w oczekiwania szerokiej grupy widzów. Widzowie decydują co chcą oglądać w najbardziej demokratyczny sposób, czyli za pomocą pilota do telewizora. Widzowie sami najlepiej wiedzą, czego chcą.

 

Autorzy projektu twierdzą, że z podatku powstanie fundusz, który będzie przeznaczony na wsparcie kultury i dziedzictwa narodowego w obszarze mediów. Fundusz ten będzie mógł decydować, co mają tworzyć media. A to widzowie sami najlepiej wiedzą, czego chcą.

 

Ponadto media prywatne w Polsce przeznaczają miliony złotych na tworzenie treści o polskiej historii, kulturze, sztuce i dziedzictwie narodowym. Media prywatne poświęcają tym tematom część swoich kanałów, audycji, seriali, filmów – współfinansują też różne przedsięwzięcia w tym obszarze.

 

Rząd może zwrócić się do mediów, żeby wskazać im, co jeszcze mogłyby zrobić, ale nie musi tego robić poprzez wprowadzanie nowych ustaw czy podatków.

 

Podatek mieli zapłacić głównie cyfrowi giganci, a zapłacą polskie, lokalnie działające media.

 

Niestety niezgodnym z prawdą twierdzeniem jest to, że podatek zapłacą głównie „zagraniczni giganci cyfrowi”. Z szacunków i wyliczeń, jakich dokonały media wynika, że "zagraniczni giganci cyfrowi" zapłacą zaledwie 50-100 mln złotych, podczas gdy polskie media zapłacą go około 800-900 mln złotych.

 

Osobną kwestią jest to czy urząd skarbowy w Bielsku Białej będzie w stanie ściągnąć podatek z "globalnych gigantów cyfrowych" – co w zasadzie nie udało się jeszcze realnie żadnemu państwu na świecie.

 

ZOBACZ: Terlecki: media muszą się liczyć z tym, że będą ponosić koszty swojej działalności

 

Zmiany koncesji w czasie ich obowiązywania to jak zmiana reguł gry w trakcie meczu.

 

Ustawa ma wprowadzić nowe limity nadawania polskich produkcji dla telewizji i radia. Dotychczas było to 33 proc., teraz ma być 49 proc. Można jednak zapytać w jaki sposób media mają produkować więcej za mniej.

 

Załóżmy, że mamy 100 zł i mamy za nie zrobić określoną listę zakupów – powiedzmy 10 różnych produktów. Po czym odbiera nam się 15 zł – zostawiając 85 zł – i dodatkowo mówi – masz za te 85 zł kupić nie 10, ale 20 produktów.

 

Czyli jeśli ma się 100 zł, a potem 85 zł, to za 85 zł można kupić więcej czy mniej?

 

Media prywatne robią bardzo dużo dla społeczeństwa na co dzień. Prowadzą działalność charytatywną i wspierają rząd i społeczeństwo w walce z epidemią od samego jej początku.

 

Projektodawcy twierdzą, że ustawa jest po to, aby  media pomogły w walce z epidemią. Media  prywatne w Polsce walczą z epidemią od już niemal roku, aktywnie wspierając rząd w obszarze informowania społeczeństwa i przekonywania ludzi do stosowania się do zaleceń rządu w trakcie epidemii.

 

Media prywatne bez wahania przeznaczyły na walkę z epidemią setki milionów złotych poprzez zakupu sprzętu, wsparcie dla służby zdrowia czy przeznaczając tysiące godzin swojego czasu antenowego czy tysiące artykułów w prasie czy internecie.

 

Media prowadzą również od wielu lat aktywną działalność charytatywną.

 

Jeśli rządzący chcieliby, aby media jeszcze bardziej zaangażowały się w walkę z epidemią, to media prywatne są na to otwarte i gotowe do działania i wsparcia. I nie wymaga to wprowadzania ustaw czy podatków.

zdr/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie