Dwukrotnie pokonała raka, nie widzi na jedno oko. Straciła zasiłek i rentę

Polska
Dwukrotnie pokonała raka, nie widzi na jedno oko. Straciła zasiłek i rentę
Interwencja
"Interwencja": Żyje od choroby do choroby. Straciła zasiłek i rentę

Pani Wioletta w ciągu 10 lat dwukrotnie pokonała raka. Straciła jednak pierś, a w wyniku leczenia także wzrok w jednym oku. W drugim ma -7 dioptrii i jaskrę. ZUS zabrał kobiecie rentę i uznał, że może ona pracować. Pani Wioletta sądzi się z ZUS-em, jednak może się okazać, że świadczenia nie dostanie. MOPS cofnął jej też zasiłek. Powodem było stypendium socjalne córki na pierwszym roku studiów.

50-letnia Wioletta Chudon z Gdyni desperacko walczy o wzrok. Na jedno oko nie widzi w ogóle. W drugim ma minus siedem dioptrii i zaawansowaną jaskrę. Kobieta nie zrobi sama zakupów, nie pojedzie autobusem.  Utrzymuje się z zasiłków celowych z opieki społecznej.

 

- Mama bardzo potrzebuje pomocy. Bo gdyby nie ja i brat, no to nie wiem, jak by sobie radziła. Muszę mamie pomagać chociażby w noszeniu siatek z zakupami. Jeżdżę z mamą do lekarza. Mama często nie widzi krawężników i się potyka - mówi "Interwencji" córka kobiety.

 

Przerzuty na węzły chłonne

 

Pani Wioletta słaby wzrok miała od dzieciństwa. Jej stan drastycznie się pogorszył po wyniszczającej walce z rakiem piersi. Kobieta pokonała go aż dwa razy. Choroba pierwszy raz przyszła w 2005 roku. Syn miał wówczas dwanaście lat, a córka cztery. Potem przyszedł rozwód. Pani Wioletta została sama - z chorobą i małymi dziećmi.

 

- Miałam działalność handlową wtedy. Ciężko pracowałam. Po sezonie zobaczyłam, że mocno schudłam. Miałam wtedy 35 lat. Wyczułam guzka. Wyszło na to, że to rak o największym stopniu złośliwości - mówi pani Wioletta.

 

- Wszyscy byli w rozpaczy, nie wiedzieliśmy, co robić. Najpierw dostała raka piersi, potem przerzuty na węzły chłonne. Po tym raku, który został wyleczony, siadł jej wzrok od chemioterapii - mówi Patryk, syn pani Wioletty.

 

Córka udziela korepetycji, by mieć na swoje wydatki

 

Pani Wioletta mieszka dziś z córką w mieszkaniu komunalnym. W remoncie pomógł syn. Dwa lata temu pani Wioletta wystarała się o zasiłek stały z pomocy społecznej w Gdyni. Dzięki temu ona i jej córka miały ubezpieczenie zdrowotne. Zasiłek jednak cofnięto, bo córka poszła na studia i... dostała stypendium socjalne. Dochód kobiet stał się o sto złotych za wysoki.

 

- W sumie wychodzi na to, że lepszą miałyśmy sytuację jak nie byłam na studiach. Nie jest zbyt fajnie ani kolorowo. Ja chodzę do pracy, żeby mieć na swoje wydatki. Udzielam korepetycji - mówi córka kobiety.

 

- Znamy sytuację pani Wioletty już od dłuższego czasu. W trakcie ostatniego czasu córka trafiła na pierwszy rok studiów i dzięki uprzejmości uczelni została objęta stypendium socjalnym. My musimy zgodne z prawem wliczać je do dochodu rodziny - mówi Cezary Horewicz, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni.

 

WIDEO: reportaż "Interwencji"

  

"Praca przy komputerze to świadome narażanie na utratę wzroku"

 

Problemów tej rodziny byłoby mniej, gdyby nie decyzja ZUS-u z 2016 roku. W trakcie leczenia po drugim raku, przyznał on kobiecie rentę na siedem miesięcy. Pani Wioletta odwołała się, bo zawsze otrzymywała ją na kilka lat. Po trzech tygodniach komisja ZUS w ogóle zabrała rentę. A to oznaczało utratę środków do życia i koniec ubezpieczenia zdrowotnego. 

 

- W pierwszym orzeczeniu lekarz stwierdził, że z uwagi na terapię onkologiczną, sprawność lewej ręki nie jest w pełni sprawna. Po odwołaniu już komisja złożona z trzech lekarzy stwierdziła, że ręka jest już w pełni sprawna i pani nadaje się do pracy - mówi Krzysztof Cieszyński, rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Gdańsku.

 

- Jakąś pracę dla jednoocznych wymyślili, ale jaka to jest praca? Ludzie mogą tak pracować, ale jak jedno oko jest zdrowe. W moim przypadku praca przy komputerze to jest świadome narażanie na utratę wzroku. Świadomie i z premedytacją - mówi pani Wioletta.

 

- Okazało się, że ma na wątrobie i trzustce jakieś zmiany. Są na razie małe, ale cała rodzina się boi. Jak mama odebrała te wyniki, to wszyscy płakali, że znowu może to być jakiś nowotwór - mówi córka kobiety.

 

Reporterka "Interwencji": Jakie ma pani marzenia?

Pani Wioletta: Nie mam jakichś długoterminowych. Ja nie mam marzeń, bo ja żyję od choroby do choroby. Cieszę się, że jest mi dane przeżyć te kilka lat, córkę wychować, pokonać raka i nie wiadomo, co będzie dalej.

zdr/ Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie