"Najgorsze były noce. Dzieci płakały, przez sen wołały mamę". 76. rocznica wyzwolenia Auschwitz

Polska
"Najgorsze były noce. Dzieci płakały, przez sen wołały mamę". 76. rocznica wyzwolenia Auschwitz
Polsat News
76. rocznica wyzwolenia Auschwitz

Najgorsze były noce. Dzieci płakały, przez sen wołały mamę. Z czasem odgłosy ucichły, bo wiedziały, że nikt nie przyjdzie i im ręki na głowie nie położy. Umierały samotnie - mówiła była więźniarka KL Auschwitz Zdzisława Włodarczyk podczas głównej ceremonii 76. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. 27 stycznia przypada Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

Zdzisława Włodarczyk i Anita Lasker-Wallfisch zostały deportowane do Auschwitz jako dzieci. Los najmłodszych ofiar będzie szczególnie uwypuklony podczas tegorocznych obchodów rocznicowych. Niemcy deportowali do obozu co najmniej 232 tys. dzieci. Byli to głównie Żydzi, ale także Romowie, Polacy, Białorusini i Ukraińcy. Zgładzili ponad 200 tys. z nich. W tej liczbie przytłaczającą większość stanowili Żydzi.

 

Główna uroczystość potrwa ok. 1 godziny. Główne przesłania wygłoszą byłe więźniarki Zdzisława Włodarczyk i Anita Lasker-Wallfisch. Po nich głos zabierze prezydent Andrzej Duda. Przemówią także dyplomaci: z Izraela - Tal Ben-Ari Yaalon, i Rosji - Siergiej Andriejew, oraz dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński.

 

ZOBACZ: "Historia Auschwitz w 33 przedmiotach". Najnowsza seria dokumentalna Telewizji Polsat

 

Uroczystość zwieńczą wspólne modlitwy duchownych: rabina Michaela Schudricha oraz biskupów – katolickiego Romana Pindla, prawosławnego – Atanazego, oraz luterańskiego Adriana Korczagi.

 

Po głównej ceremonii zaplanowano dyskusję online "Wpływ wojny i Holokaustu na kształtowanie się tożsamości dziecka". Wezmą w niej udział ocalona z Holokaustu Lea Balint, była więźniarka Auschwitz Janina Rekłajtis, a także prezes Kindertransport Association Melissa Hacker.

 

Tegorocznym obchodom rocznicy wyzwolenia, które - po raz pierwszy w historii - odbywają się jedynie w internecie, patronuje prezydent RP Andrzej Duda.

 

27 stycznia został ustanowiony przez ONZ Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu. 

 

"Dzieci się rodziły w obozie, ale nie dano im żyć"

 

Zdzisława Włodarczyk w styczniu 1945 r. miała niespełna 12 lat. Los dzieci w obozie został w sposób szczególny uwypuklony podczas tegorocznych uroczystości rocznicowych, które z powodu COVID-19 odbywają się jedynie w internecie. W Auschwitz Niemcy zamordowali ponad 200 tys. dzieci, głównie żydowskich, ale także polskich, romskich i z krajów ZSRS.

 

Zdzisława Włodarczyk mówiła, że "dzieci się rodziły w obozie, ale nie dano im żyć, bo z miejsca były zabijane”. „Nie miały imion i nie miały nawet numerów. Ile tych dzieci zginęło? Dlaczego? Czy byliśmy wrogami Trzeciej Rzeszy? Ludźmi, którzy też mieli rodzinę i dzieci” – pytała.

 

Była więźniarka wspominała, że w połowie stycznia 1945 r. słychać było już zbliżający się front. „Niemcy niszczyli archiwa, niszczyli dokumenty, palili. Widzieliśmy to. Burzyli krematoria. Czekaliśmy na wolność. Czekaliśmy, że nas ktoś wyzwoli. Ale 17 stycznia po apelu wszyscy musieli czekać. Nie wolno było do baraku wejść, dali nam podwójną porcję chleba i czekaliśmy, aż w godzinach popołudniowych, gdy zmierzch się robił, wyprowadzono nas z obozu” – mówiła.

 

Włodarczyk powiedziała, że w trakcie marszu, jeszcze na terenie obozu, jeden z więźniów funkcyjnych uznał, iż jej brat nie może iść; musi zostać. - Chciałam powiadomić mamę, zaczęłam wołać. Doskoczył do mnie żołnierz, uderzył mnie bardzo silnie w twarz, aż się okręciłam i kucnęłam, żeby mnie więcej nie bił. I tak automatycznie pozostawałam w tyle. Wtedy obojętne mi było, co się stanie. Wyskoczyłam z szeregu i pobiegłam do brata. Nie chciałam, żeby był sam. Zostaliśmy na terenie obozu. Została z nami taka starsza więźniarka, Białorusinka Janeczka. Ona się naszą grupą zaopiekowała. Już nie było tej kromki chleba – wspominała.

 

Starsi więźniowie, którzy pozostali w obozie, rozbijali obozowe magazyny. Brat Zdzisławy przyniósł trzy bochenki chleba. - Spaliśmy na nim. Chleb suchy, to żeśmy śnieg topili w piecu. (…) To był nasz posiłek. (…) 27 stycznia najpierw w białych kombinezonach biegli żołnierze. Ta nasza opiekunka, ona była sztubową, powiedziała, żebyśmy nie wychodzili, bo teraz jest front i może nas zabłąkana kula zabić. Przyszli żołnierze, taki wysoki oficer, w takiej czapie. Pamiętam jego słowa. Nie wiem, czy powiedział po polsku czy po rosyjsku, ale zrozumiale: "Dzieci, co wy tu robicie?" To było jego pytanie. Powiedział, że przyjdzie Czerwony Krzyż i się zaopiekuje nami, że jesteśmy wolne tylko nie rozchodźmy się, bo możemy jeszcze zginąć – wspominała.

 

Była więźniarka mówiła, że po jakimś czasie przyniesiono kocioł zupy pomidorowej. Usłyszała jednak, że grupa kobiet, która też pozostała w obozie, idzie do domu. - Postanowiłam, że z bratem pójdziemy. Na wolność wyjść! Jak najszybciej! Nie być tutaj, bo nie wiadomo, co się stanie. Następnego dnia z kawałkiem koca wyszliśmy. (…) Nie wiedziałam, w jakim kierunku. Szliśmy za tymi kobietami. Po drodze nas jakaś furmanka podwiozła, potem samochód ciężarowy z wojskiem wzięli i zabrali nas z drogi i zawieźli nas do Krakowa do Czerwonego Krzyża. Ale byliśmy na wolności – powiedziała.

 

"Zabrakło czujności na świecie"

 

Zdzisława Włodarczyk, kończąc swoje wystąpienie, zaapelowała, aby już nigdy więcej nie było wojen. - Teraz na całym świecie panuje epidemia koronawirusa. Czy to też nie jest wojna? Ludzie od siebie oddaleni, dzieci nie mogą z rówieśnikami się bawić, stają się nerwowe, też będą mieć urazy psychiczne. I też cierpienia są. I ludzie umierają samotnie. Dlaczego? Zabrakło czujności na świecie – zaznaczyła.

 

Zdzisława Włodarczyk urodziła się 21 sierpnia 1933 r. Do KL Auschwitz deportowana została przez Niemców 12 sierpnia 1944 r. po wybuchu Powstania Warszawskiego. 

 

"Miałam 18 lat i miałam spłonąć"

 

- Przyjechałam pod tę bramę pod koniec 1943 r. pozbawiona najmniejszych złudzeń. Wszyscy wiedzieli, co się tu działo. Miałam 18 lat i miałam spłonąć, zamienić się w dym. To, że wciąż żyję, zawdzięczam absurdom tego życia. Wierzcie lub nie, ale w tym piekle była muzyka, a ponieważ umiałam grać na wiolonczeli, to mogę teraz dzielić się tu z wami moją historią – mówiła Lasker-Wallfisch.

 

Była więźniarka, urodzona w rodzinie niemieckich Żydów, podkreśliła, że "przewidywana długość życia w Auschwitz dla tych, którzy nie poszli prosto do gazu, to były trzy miesiące". Ona spędziła tam rok. Później, gdy Armia Czerwona się zbliżała, została przeniesiona do obozu Bergen-Belsen. - Jakimś cudem przeżyłam tam czas aż do wyzwolenia przez Armię Brytyjską – mówiła.

 

Po wojnie wraz z siostrą dotarła do Anglii. - Byłyśmy na tyle naiwne, by myśleć, że opowiemy światu, co się działo, i że to będzie koniec tych bezcelowych morderstw, ksenofobii i antysemityzmu. Myliłyśmy się. Nikt nas o nic nie pytał. A teraz jesteśmy wręcz świadkami prób dyskredytowania tego, co działo się w takich miejscach, jak Auschwitz i wielu innych – podkreśliła.

 

Lasker-Wallfisch zaapelowała w swoim wystąpieniu do kolejnych pokoleń: "nie zawiedźcie nas"! Prosiła, by nie pozwolono na "zniekształcenie pamięci i jej zatrucie przez niecnych naukowców, którym przyświecają ksenofobia i antysemityzm". - Sami uczcie się historii tych, którzy zostali skazani na upokorzenie i wystawieni na krańcową próbę. To byli tylko zwykli ludzie. Istoty ludzkie. Zanim podzielono ich ze względu na ich narodowość czy wiarę. Zaprzeczając temu, co miało miejsce i trując się nienawiścią, mordujemy te ofiary po raz drugi – stwierdziła.

 

ZOBACZ: Napis na buciku dziecka, ofiary Auschwitz. Rodzina skontaktowała się z muzeum

 

Była więźniarka podkreśliła, że wciąż należy walczyć, by historia się nie powtórzyła. - Uczcijmy te miliony, które tu zginęły. Pokonajmy strach przed nieznanym. Budujmy mosty, rozmawiajmy ze sobą, świętujmy naszą różnorodność, ponieważ tak naprawdę więcej nas łączy niż dzieli – wskazywała.

 

Podkreśliła zarazem, że dziś "stajemy przed nowym wyzwaniem braku poszanowania dla rasy, koloru skóry czy wyznania, a niewidzialny wróg, nieznany wirus, odbiera ludziom życie".

 

- Uczcijmy dziś tych, których tu zesłano i zamordowano. I nigdy, nigdy, przenigdy nie zapominajmy! – zakończyła.

 

Anita Lasker-Wallfisch urodziła się 17 lipca 1925 r. we Wrocławiu, który wówczas należał do Niemiec. Do Auschwitz trafiła w grudniu 1943 r. Jesienią 1944 r została przewieziona do obozu Bergen-Belsen. W nim doczekała wolności. 

 

Prezydent: nigdy więcej Auschwitz!

 

- 27 stycznia jest każdego roku Dniem Pamięci Ofiar Holokaustu. Dziś pamięć sześciu milionów wymordowanych Żydów czci cała społeczność międzynarodowa - przypomniał w środę prezydent Andrzej Duda, dodając, że "tego dnia, 76 lat temu, został wyzwolony obóz Auschwitz-Birkenau".

 

- Jest on najważniejszym symbolem Zagłady, bo był największą hitlerowską fabryką śmierci. Niemcy, na okupowanej przez nich polskiej ziemi, urządzili swój ludobójczy przemysł - podkreślił prezydent.

 

Duda przypomniał, że "w Auschwitz-Birkenau, ginęli Żydzi, Polacy, Roma i Sinti, jeńcy z Armii Czerwonej".

 

- Z głębokim wzruszeniem i zadumą wspominam zeszłoroczne uroczystości w Miejscu Pamięci, na terenie Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Koncentracyjnego i Zagłady, gdzie zebrali się wówczas ostatni Ocaleni i Świadkowie Holokaustu z całego świata - mówił.

 

Prezydent zaznaczył, że "w tym roku obchody wyglądają inaczej". - To bezprecedensowa sytuacja, gdy pandemia koronawirusa uniemożliwia nam bezpośrednie spotkanie". "Ale jest to też ważny znak, który przypomina, że zawsze, bez względu na okoliczności, musimy wypełniać powinność świadków pamięci i strażników prawdy o Holokauście - powiedział.

 

Wskazał, że "tegoroczne uroczystości uświadamiają nam też z wyjątkową mocą znaczenie materialnych dowodów ludobójstwa i jego straszliwą realność". - Zbrodnie popełnione w niemieckich obozach koncentracyjnych i zagłady były realne. Prawdziwi ludzie cierpieli tutaj niewyobrażalny, ale realny ból. I naprawdę umierali. I naprawdę byli mordowani. Cierpienie i śmierć ofiar były, są i pozostaną realne - podkreślił Duda.

 

Przyznał, że "naszą powinnością jest zachować wszelkie materialne dowody, pamiątki i znaki ich istnienia, życia i męczeństwa po to, żeby ludzkość nigdy o nich nie zapomniała". - Żeby nigdy nie zapomniano o tym, co wydarzyło się tu, w Auschwitz, i w innych miejscach niemieckich zbrodni - podkreślił prezydent.

 

ZOBACZ: Uroczystości przed Ścianą Śmierci w obozie Auschwitz

 

Andrzej Duda ocenił, że "władze Rzeczypospolitej wypełniają misję zachowania dowodów tej największej zbrodni w dziejach ludzkości". Zapewnił, że "kiedy minie zagrożenie śmiertelną chorobą, znów staniemy w Auschwitz-Birkenau, na ziemi przesyconej krwią ponad miliona ofiar".

 

Prezydent przyznał, że "to, co można tutaj zobaczyć, jest odpowiedzią na zapomnienie, na ułudę nierealności, na kłamstwo negacjonizmu".

 

- Pamięć i prawda o Holokauście będą trwać wiecznie. My, współcześni, poniesiemy w przyszłość i przekażemy następnym pokoleniom przesłanie płynące z tego miejsca: nigdy więcej Auschwitz! - powiedział. - Nigdy więcej ludobójstwa, nienawiści i rasizmu! - podkreślił prezydent.

 

"Nienawiść, ksenofobia i nietolerancja wobec innych szerzą się, zatruwając ludzkość"

 

Wiceambasador Izraela Tal Ben-Ari Yaalon wspomniała, że wśród blisko miliona Żydów, którzy zostali zamordowani w Auschwitz, znalazła się większość rodziny jej dziadka.

 

Podkreśliła, że upamiętniając ofiary Holokaustu, należy także pamiętać o Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

 

- Nienawiść, ksenofobia i nietolerancja wobec innych szerzą się, zatruwając ludzkość. Dziś wiemy, że mogą przynieść śmiertelne skutki. Naszą odpowiedzialnością jest pamiętać o ofiarach. Jest to lekcja, którą wszyscy musimy wynieść z Holokaustu. Musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, by te okrucieństwa już się nigdy nie powtórzyły i nie dotknęły już nikogo - niezależnie od płci, wyznania, rasy, koloru skóry bądź orientacji seksualnej. Wszystko zależy od nas - podkreśliła.

 

"Mamy obowiązek pamięci"

 

Ambasador Rosji, Siergiej Andriejew, zwrócił się przede wszystkim do byłych więźniów i kombatantów, którzy walczyli w II wojnie przeciw hitlerowskim Niemcom. - Wobec tych ludzi - i tych, którzy na szczęście nadal są z nami, i tych, którzy już odeszli - mamy obowiązek pamięci, którą musimy zachować w całości bez wykluczeń i przemilczeń, chronić ją przed przekłamaniami na potrzeby koniunktury politycznej, bronić dobrego imienia żywych i poległych bohaterów - podsumował.

 

Dyplomata przypomniał, że ofiarami nazizmu było 6 mln Żydów, "z których 40 proc. to obywatele byłego Związku Radzieckiego". - Ból Holokaustu nie jest nam obcy. Taki sam los naziści przygotowywali także innym tzw. niepełnowartościowym narodom: Rosjanom, Białorusinom, Ukraińcom, Polakom, Cyganom. Plany te zostały pokrzyżowane w wyniku zwycięstwa koalicji antyhitlerowskiej w 1945 r. - podkreślił.

 

Przypomniał, że podczas wojny zginęło 26,5 mln obywateli sowieckich, przy czym dwie trzecie z nich to ludność cywilna. - Pamiętać o ofiarach to nasz obowiązek. Być dumnym ze zwycięstwa to nasze niezaprzeczalne prawo. Z obrażeniem pamięci o naszych przodkach, którzy zmiażdżyli faszyzm, nigdy się nie pogodzimy – zaznaczył.

 

"Dzieci i dziś są mordowane, sprzedawane, wykorzystywane niewolniczo"

 

Dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński mówił, że "patrząc w oczy najmłodszym ofiarom Auschwitz nie można nie zadać pytania o nas samych, powojennych". - Dzieci i dziś są mordowane, sprzedawane, wykorzystywane niewolniczo, głodne i głodzone, porzucane i osamotnione! Dlaczego więc czujemy się tak bardzo dalecy od czasów obozowych? Ludzie nigdy tak wiele nie mogli i nie potrafili, jak mogą i potrafią dziś. Tymczasem wszyscy bardziej dbamy o to, by samych siebie urządzić w swoim świecie, niż tworzyć świat lepszy dla dzieci i dla całej przyszłości – wskazywał.

 

Uroczystość zwieńczyły modlitwy duchownych: rabina Michaela Schudricha, a także biskupów chrześcijańskich: katolickiego – Romana Pindla, prawosławnego – Atanazego, a także luterańskiego – Adriana Korczagi.

 

Po głównej ceremonii odbyła się dyskusja online "Wpływ wojny i Holokaustu na kształtowanie się tożsamości dziecka" z udziałem ocalonej z Holokaustu Lei Balint, byłej więźniarka Auschwitz Janiny Rekłajtis, a także prezes Kindertransport Association Melissy Hacker.

 

Przed uroczystością przed Ścianą Straceń na terenie byłego obozu Auschwitz I, gdzie podczas wojny Niemcy rozstrzelali wiele tysięcy osób, głównie Polaków, złożone zostały wieńce, m.in. od prezydenta RP Andrzeja Dudy, wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Gosiewskiej, Muzeum Auschwitz i lokalnych władz samorządowych.

 

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości. Obóz wyzwolili 27 stycznia 1945 r. żołnierze Armii Czerwonej. 

 

27 stycznia, w rocznicę wyzwolenia Auschwitz przypada - ustanowiony przez ONZ - Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

pgo/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie