"Osoby otyłe mają 50 proc. mniej szans na przeżycie COVID-19". Ekspert ostrzega

Polska
"Osoby otyłe mają 50 proc. mniej szans na przeżycie COVID-19". Ekspert ostrzega
libreshot/Public Domain
Jeśli na COVID-19 zachoruje ktoś, kto waży 120 czy 140 kg, ma tylko 50 proc. szans na przeżycie

Prof. Andrzej Horban ostrzega w wywiadzie dla wtorkowego "DGP", że na COVID-19 częściej umierają też osoby otyłe. Jeśli na COVID-19 zachoruje ktoś, kto waży 120 czy 140 kg, ma tylko 50 proc. szans na przeżycie. Ich także trzeba będzie dopisać do priorytetów - mówi główny doradca premiera ds. COVID-19.

Prof. Horban przypomina w rozmowie z "DGP", że zgodnie z wytycznymi Rady Medycznej pierwsi szczepieni mają być ci najbardziej zagrożeni, a kolejność powinna być ułożona według wieku.

 

ZOBACZ: Brytyjska odmiana koronawirusa w Polsce. Resort zdrowia zabrał głos

 

Główny doradca premiera ds. epidemii zwraca ponadto uwagę, że w programie szczepień nie uwzględniono jeszcze jednej grupy narażonej na śmierć z powodu koronawirusa. - Wiedzą państwo, kto jeszcze umiera? Otyli. Jeśli na COVID-19 zachoruje ktoś, kto waży 120 czy 140 kg, ma tylko 50 proc. szans na przeżycie. Więc ich także trzeba będzie dopisać do priorytetów, granicą będzie BMI, ale to w dalszej kolejności - zastrzega prof. Horban.

 

Umiera dwa razy więcej ludzi niż normalnie

 

Pytany o liczbę zgonów, epidemiolog podkreśla, że na COVID-19 umiera 500-1000 osób dziennie. Jego zdaniem to i tak nie jest bardzo dużo. - Jak zaczynał się COVID, baliśmy się, że może to być nawet 10 proc., a zmarło 2 proc. więcej - przyznaje prof. Horban.

 

ZOBACZ: Naukowcy rozwiewają wątpliwości na temat szczepień. Nowa kampania informacyjna

 

- W poprzednich latach umierało około tysiąca osób dziennie, a od trzech miesięcy po dwa tysiące. Połowa z tego nadmiarowego tysiąca to osoby z potwierdzonym COVID. Z tych pozostałych 500 nadmiarowych zgonów część umiera z powodu nierozpoznanego COVID-u. Bo np. pacjent siedzi w domu i usiłuje się sam leczyć, dostaje ciężkiego zapalenia płuc i zanim ktoś mu zrobi test - umiera - tłumaczy zakaźnik.

 

Inni z kolei - dodaje - umierają, bo system jest przeciążony. - Ta sama liczba karetek co kiedyś musi teraz obsłużyć przypadki koronawirusa. Więc pacjenci umierają, np. na zawał, zanim karetka dojedzie. Na tym polega dysfunkcja systemu. Ale i tak szczęśliwie się złożyło, że umiera tylko dwa razy więcej ludzi niż normalnie, a nie np. pięciokrotnie, jak w Lombardii - ocenia prof. Horban.

dk/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie