Żył na lotnisku, bo bał się latać przez koronawirusa. Zorientowano się po trzech miesiącach

Świat
Żył na lotnisku, bo bał się latać przez koronawirusa. Zorientowano się po trzech miesiącach
pixabay/Skitterphoto
Mężczyzna zamieszkał w strefie zastrzeżonej lotniska. Bał się wracać do domu z powodu koronawirusa

Aditya Singh przez prawie trzy miesiące mieszkał w bezpiecznej strefie lotniska w Chicago. Mężczyzna nie chciał opuścić terminalu z własnej woli. Tłumaczył, że bał się kolejnego lotu i zakażenia koronawirusem. By zmylić pracowników lotniska, posługiwał się skradzionym identyfikatorem.

36-letni Singh przyleciał do Chicago z Los Angeles 19 października. Z informacji ujawnionych przez zastępcę prokuratora stanowego wynika, że mężczyzna postanowił "zamieszkać" w strefie zastrzeżonej portu lotniczego Chicago-O'Hare. Powodem był strach przed koronawirusem, którym mógł zakazić się podczas powrotu do domu.

 

ZOBACZ: Koronawirus na świecie. Ponad 2 miliony osób zmarło na Covid-19

 

O istnieniu nietypowego lokatora, władze lotniska dowiedziały się po blisko trzech miesiącach od "przeprowadzki". W sobotę, 16 stycznia, na podejrzanie zachowującego się mężczyznę zwróciło uwagę dwóch pracowników linii United Airlines. Po weryfikacji identyfikatora pokazanego przez 36-latka okazało się, że dokument kilka miesięcy wcześniej został skradziony jednemu z pracowników portu. Wezwana na miejsce policja zatrzymała mężczyznę.

Obrona chciała, by... poleciał do domu

Podczas przesłuchania Singh ujawnił, że udało mu się przeżyć trzy miesiące dzięki innym pasażerom lotniska, którzy dawali mu jedzenie. Jego obrońca zapewnił, że mężczyzna nie ma kryminalnej przeszłości - mieszka na przedmieściach Los Angeles, ukończył hotelarstwo, aktualnie jest bezrobotny.

 

36-latek odpowie za przestępstwo dostania się na ograniczony obszar lotniska i kradzież, która w tym przypadku jest kwalifikowana jako wykroczenie.

 

ZOBACZ: Chaos na lotniskach w Niemczech, nawet 24 godziny czekania na test

 

Sędzia Susana Ortiz, która prowadzi sprawę nazwała zarzuty "szokującymi". - Myślę, że zachowania, które mu się przypisuje, czynią z niego zagrożenie dla bezpieczeństwa społecznego - zapewniła.

 

Oritz wyznaczyła kaucję na tysiąc dolarów. A w przypadku opuszczenia aresztu, Singh musi podlegać dozorowi elektronicznemu. Sędzia odrzuciła wniosek obrony, która domagała się, by mężczyzna mógł... wrócić do domu w Los Angeles.

bas/grz/ "Chicago Tribune", polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie