Auta przepadły w komisie w Warszawie. Rzesza poszkodowanych

Polska
Auta przepadły w komisie w Warszawie. Rzesza poszkodowanych
"Interwencja"
Artur B. usłyszał zarzut przywłaszczenia pieniędzy ze sprzedaży mercedesa pana Macieja

Rok temu "Interwencja" zajmowała się sprawą komisu samochodowego prowadzonego w Warszawie przez Artura B. Mężczyzna miał wtedy sprzedać samochód naszego bohatera za 140 tysięcy złotych i nie rozliczyć się z transakcji. Dziś wiemy, że Artur B. proceder uprawiał regularnie, a grupa poszkodowanych liczy kilkadziesiąt osób. Mimo to, wciąż cieszy się wolnością. Materiał "Interwencji".

- O problemach dowiedziałem około miesiąca po wstawieniu auta. Teść mi powiedział, że przejeżdżał koło tego komisu kilka razy i nie widzi tego auta. Były trudności ze skontaktowaniem się z tym komisem - opowiadał Maciej Kowalski, właściciel mercedesa.

 

- Pan Artur powiedział, że pieniądze będą, że ten nabywca je organizuje, kredyt bierze.

 

Nie może pracować, ZUS odmawia renty

 

I od tamtej pory przestały parkować samochody, zniknął pan Artur - opowiadał reporterowi "Interwencji" Zbigniew Wilk, inny klient komisu.

 

Artur B. usłyszał zarzut przywłaszczenia pieniędzy ze sprzedaży mercedesa pana Macieja. W grudniu akt oskarżenia trafił do sądu. Zakończyła się za to sprawa pana Zbigniewa i jego zięcia. Mimo kary w zawieszeniu i obowiązku zwrotu pieniędzy, do dziś nie zostały one jednak wypłacone.

 

Zniknęli komis i właściciel

 

Dziś komis jest pusty, zniknął też właściciel. Jedną z kilkudziesięciu oszukanych w 2020 roku osób jest pani Beata Kukwa. Mitsubishi Outlander z 2008 roku miał zostać sprzedany przez Artura B. za 20 tysięcy złotych.

 

- Po wystawieniu ogłoszenia o sprzedaży samochodu zadzwonił, że może wziąć samochód do sprzedaży. W ciągu zaledwie paru godzin z dwoma kolegami przyjechał po ten samochód. Gdy zorientowałam się, że auta w komisie nie ma, zadzwoniłam do pana Artura i powiedziałam, że zgodnie z umową w każdej chwili mogę je odebrać, że mam klienta. Wtedy usłyszałam, że już jest kupiec, że wpłacił zaliczkę. Artur B. do dziś nie rozliczył się ze sprzedaży - opowiada Beata Kukwa.

 

Niania z pękiem dorobionych kluczy. Notorycznie okradała domy

 

- Mogę wskazać, że jest dosyć duża liczba osób poszkodowanych. W jednej ze spraw jest to 10 osób, w innej 11 osób. Są też sprawy oczywiście takie, w których pokrzywdzona jest jedna osoba. Jedna ze spraw zakończyła się nieprawomocnym wyrokiem - informuje Marcin Kołakowski z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.

 

Kolejną poszkodowaną jest Monika Witkowska. - Zadzwonił do mnie, widząc moje ogłoszenie, czy jestem zainteresowana współpracą z komisem, bo będzie miał kupca. Podpisaliśmy umowę komisową i w miesiąc auto zostało sprzedane - opowiada.

 

Sąsiad blokuje im wykup mieszkania

 

Auto stracił też Tomasz Sieradz. - Na umowie było napisane, że 60 dni po sprzedaży ma czas na uregulowanie należności. Ale niestety do dziś nie ma należności, nie ma samochodu, nie ma pana Artura - mówi.

 

- U mnie problemem było to, że nie miałam nawet potwierdzenia, że samochód został sprzedany. Dopiero jak w internecie umieściłam informację, że skradziono mi samochód, to otrzymałam fakturę i potwierdzenie, że został sprzedany - tłumaczy Beata Kukwa.

 

Bez aresztu

 

Mimo licznych zarzutów, wobec Artura B. nigdy nie zastosowano aresztu. Nie wydano też zakazu prowadzenia działalności. Próbowaliśmy się z nim skontaktować, ale bezskutecznie. Szukaliśmy go pod jednym z adresów, gdzie był zameldowany - bezskutecznie.

 

- Tego nie rozumiemy, bo ma dozór policyjny, przychodzi na komisariat, ale prowadzi działalność, kolejne osoby są oszukane - alarmuje Monika Witkowska.

ac/ "Interwecja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie