Rynek walutowy. NBP gra na osłabienie złotego

Biznes
Rynek walutowy. NBP gra na osłabienie złotego
pixnio
W tym roku prawdopodobnie będziemy mieć złotego osłabionego wobec euro i innych walut oraz ciągle wysoką inflację

Złoty nie jest dziś tak słaby jak w ostatnich dniach 2020 roku, ale w najbliższym czasie nie będzie się wzmacniał. Dba o to Narodowy Bank Polski, który w osłabianiu krajowej waluty widzi szansę na szybsze wyjście z kryzysu gospodarczego.

W drugiej połowie grudnia bank centralny zrobił dużo, by osłabić złotego. Cel operacji był jeden - NBP chciał mieć pod koniec roku wyższy zysk z wyceny rezerw walutowych. Ustawowo 95 proc. zysku banku centralnego trafia do budżetu państwa. Te miliardy złotych są rządowi wyjątkowo potrzebne w okresie walki z ekonomicznymi skutkami pandemii.

Kulisy interwencji

Wszystko wskazuje na to, że NBP 18 grudnia sprzedawał złotego, by obniżyć jego wartość względem euro. W tym samym czasie Eryk Łon z Rady Polityki Pieniężnej przypominał, że celem interwencji walutowej jest poprawianie rentowności eksportu, a inny członek RPP Jerzy Żyżyński mówił o koniecznym wspieraniu przez NBP polityki rządu.

 

ZOBACZ: Dalsze obniżenie stóp procentowych. Prezes NBP o planach na 2021 r.

 

Tamta interwencja banku centralnego osłabiła złotego o kilka groszy w relacji do wszystkich podstawowych walut. Kurs euro najpierw wzrósł z 4,43 zł do ponad 4,51 zł, by ustabilizować się na poziomie 4,47 zł. Jednak tuż przed Bożym Narodzeniem złoty zaczął odzyskiwać siłę.

 

Do kolejnego bardzo wyraźnego osłabienia złotego doszło 29 grudnia. To też mógł być efekt interwencji NBP na rynku walutowym. W Sylwestra przed południem za euro płacono więcej niż 4,61 zł, za dolara ponad 3,75 zł, za franka szwajcarskiego - 4,26 zł, a za funta brytyjskiego -5,12 zł. W wypadku euro, franka i funta były to kursy najwyższe od końca października 2020 roku, natomiast dolar osiągnął pułap z końca listopada.

 

Dziś koło południa za wszystkie cztery główne waluty płacono kilka groszy mniej niż 31 grudnia, ale kursy nadal są wyraźnie wyższe niż w połowie zeszłego miesiąca. Cały 2020 rok był nieudany dla złotego. Rok temu euro kosztowało 4,25 zł, c o oznacza, że było o 30 groszy tańsze niż teraz. Dziś za euro płaci się około 4,55 zł, tymczasem w latach 2010-19 kurs tej waluty tylko incydentalnie przekraczał granicę 4,50 zł.

Realnie ujemne stopy procentowe

W ostatnich dniach 2020 roku prezes NBP Adam Glapiński nie wykluczył, że RPP wkrótce obniży stopy procentowe. Rynek nazwał tę deklarację werbalną interwencją, której głównym celem było dodatkowe osłabienie złotego, potrzebne bankowi centralnemu do wykazania "papierowego" zysku z rewaluacji rezerw walutowych.

 

ZOBACZ: Nastroje menedżerów. Polski przemysł na wyraźnym plusie

 

Jednak analitycy mBanku uważają, że zapowiedź przewodniczącego RPP zostanie zrealizowana i jeszcze w tym miesiącu główna stopa procentowa (referencyjna) spadnie z 0.1 proc. do zera. Warto przypomnieć, że kilka tygodni temu ekonomiści ankietowani przez PAP Biznes zgodnie oczekiwali, że RPP utrzyma stopy na niezmienionym poziomie do czerwca 2022 roku., a ponad połowa z nich nie spodziewała się żadnej zmiany aż do końca przyszłego roku.

 

W 2020 roku na posiedzeniach między 17 marca a 28 maja RPP trzykrotnie obniżyła stopę referencyjną - z 1,5 proc. do 0,10 proc. Efekt jest taki, że przy polskiej wysokiej inflacji (3 proc.) staliśmy się jednym z kilku krajów, które mają najbardziej ujemne realne stopy procentowe na świecie. Innymi słowy, legitymujemy się wyjątkowo dużą różnicą między oprocentowaniem pieniądza, a inflacją.

Eksporterzy ponad wszystko

Osłabianie złotego, na którym tak bardzo zależy naszemu bankowi centralnemu w połączeniu z bardzo niskimi stopami procentowymi może podsycać inflację i tak już najwyższą w całej Unii Europejskiej. W tej sytuacji trudnym do uniknięcia w 2021 roku skutkiem polityki NBP może być obniżanie siły nabywczej dochodów konsumentów i wzrost kosztów życia.

 

Osłabianie krajowej waluty najbardziej służy eksporterom, którzy notują wówczas większe zyski wyrażone w polskim złotym. Z drugiej strony, słabszy złoty przyczynia się do wzrostu cen dóbr importowanych, w tym ropy naftowej i gazu. Wywołuje też presję na wzrost cen towarów mogących być przedmiotem eksportu, co jest dodatkowym czynnikiem proinflacyjnym.

 

Wielu ekonomistów jest zdania, że zarówno rząd Mateusza Morawieckiego jak i NBP w swoich działaniach odwołują się do globalnego kryzysu finansowego z lat 2007-09, kiedy to osłabiony złoty pozwolił polskiej gospodarce szybko wrócić do stanu równowagi ekonomicznej.

Jacek Brzeski
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie