Przeszła dwa badania prenatalne. Nikt nie zauważył wad dziecka

Polska
Przeszła dwa badania prenatalne. Nikt nie zauważył wad dziecka
Interwencja
Pani Kamila przeszła dwa badania prenatalne, podczas których lekarz nie wykrył żadnych wad

Syn małżeństwa z Zalesewa pod Poznaniem urodził się z nieprawidłowo rozwiniętymi rękami i nogami. Było to ogromne zaskoczenie dla rodziców, bowiem pani Kamila przeszła dwa badania prenatalne, podczas których lekarz nie wykrył żadnych wad. Napisał wręcz, że obraz kończyn jest prawidłowy, podobnie struktury palców i dłoni. Przed rodziną długa i kosztowna walka o zdrowie syna. Materiał "Interwencji".

Zalesewo to wieś położona pod Poznaniem. Mieszka tu 36-letnia pani Kamila z mężem i dwojgiem dzieci. Małżeństwo jest ze sobą od 8 lat. 5 lat temu na świat przyszedł ich pierwszy syn. Gdy we wrześniu 2018 roku dowiedzieli się o drugiej ciąży, byli bardzo szczęśliwi, ale równocześnie pełni obaw.

 

ZOBACZ: Zmarła trzy dni po wyjściu ze szpitala

 

- Pojawiło się jakieś drobne krwawienie, tak że obawialiśmy się, co się dzieje. Zrobiliśmy badania. Okazało się, że jestem w ciąży. Zaczęliśmy o tę ciążę walczyć. Lekarz sprawdzał, że wszystko dobrze jest z dzieckiem, zaproponował tabletki na podtrzymanie ciąży i właściwie od tego momentu już wszystko było pięknie – opowiada Kamila Nawrot-Ayaba.

"Lekarz sprawdzał kilka razy"

Pani Kamila chodziła do lekarza prywatnie, jednak nie robił on badań prenatalnych. Kobieta z racji wieku mogła skorzystać z takich badań w ramach NFZ. W pierwszym i drugim trymestrze ciąży wykonał je profesor z Poznania.

 

- Była informacja, że dziecko rozwija się prawidłowo, że wszystkie przepływy, że wszystkie narządy rozwijają się prawidłowo. Było napisane czarno na białym, że wszystkie kończyny są, wszystkie dłonie, stópki widać, łącznie z paluszkami – mówi pani Kamila.


- Lekarz kilka razy sprawdzał i wszystko było dobrze – dodaje Kennedy Ayaba.

 

ZOBACZ: Nowy słup zniszczył stary dom. Emeryci walczą z urzędniczą machiną

 

Niestety, w dniu porodu prawda okazała się inna. Alex przyszedł na świat 26 lipca 2019 roku, a pani Kamila przeżyła szok. Dziecko urodziło się z nieprawidłowo rozwiniętymi kończynami.

 

- Przyszła pediatra zaprezentować syna, jej pierwsze słowa będą mi towarzyszyć do końca życia: pani synek ma liczne wady wrodzone – wspomina pani Kamila.

 

WIDEO: zobacz materiał "Interwencji"

  

 

- Byłem zdruzgotany… Nie wiedziałem, co się dzieje. Prawie wyskoczyłem przez okno, byłem w szoku – opowiada Kennedy Ayaba.

"To jest rzecz fatalna"

Rodzice mają żal do profesora, który wykonywał badania prenatalne. Reporterka "Interwencji pojechała" do gabinetu lekarza, aby zapytać jak to się stało, że rzeczywistość jest inna niż to, co było w opisie badań. Umówiła się w tym celu na wizytę.

 

Lekarz: Zawsze z należytą starannością przywiązuję wagę do szczegółów. Aczkolwiek opisy nieraz są tak zwane rutynowe, które powodują to, że jest wpisane jakby z automatu.


Reporterka "Interwencji": Ale po co się pisze, że są widoczne kończyny i palce?


Lekarz: Ten zapis zmieniliśmy, bo faktycznie trudno pisać, że to robimy nie robiąc tego. To jest rzecz fatalna, niestety.


Reporterka "Interwencji": Przeoczył pan coś czy nie?


Lekarz: Nie widziałem na pewno tego. Bo ja na drugim etapie nie oglądam niestety palców wszystkich.

- To po co to badanie? O to chodzi w badaniach prenatalnych, że sprawdzamy, jak anatomicznie dziecko się rozwija, jak wygląda,  czy wszystko jest na miejscu – komentuje pani Kamila.

 

Leczenie Alexa pochłania bardzo dużo pieniędzy, a jedynym żywicielem rodziny jest w tej chwili pan Kennedy, który zarabia około 3 tys. zł. Właśnie trwają prace nad protezami dla chłopca. Dodatkowo konieczna jest kolejna operacja, która może uratować jedną nogę. Rodzina potrzebuje pieniędzy. Skierowała sprawę do sądu o odszkodowanie i zadośćuczynienie.

 

- Jeśli chodzi o ratowanie tej nóżki, to taką szansę dał nam doktor Paley z Florydy. Podobno da się to tak zrekonstruować, że syn będzie mógł na tej nodze się opierać i chodzić. Łącznie cały koszt naszego pobytu w klinice to około 400 tysięcy złotych – mówi pani Kamila.

 

ZOBACZ: SMA było największym genetycznym zabójcą dzieci. Bój o badania przesiewowe noworodków

 

Reporterka zapytała profesora, który wykonywał badania prenatalne, czy rodzina może liczyć na jego pomoc.

 

- Na pewno ubezpieczenie… ja jestem ubezpieczony. Uważam, że jak najbardziej ubezpieczyciel musi to pokryć, bo prognoza w perinatologii jest elementem podwyższonego ryzyka - odparł.

 

- Będziemy walczyć, żeby chodził. Tylko o to nam chodzi – podsumowuje pani Kamila.

bas/ Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie