Niebezpieczne autobusy na Podkarpaciu. 15-latka potrącona na pasach

Polska
Niebezpieczne autobusy na Podkarpaciu. 15-latka potrącona na pasach
Interwencja
Potrącona Dominika skutki wypadku odczuwa do dziś

Reporterzy "Interwencji" wracają do bulwersującej historii z Podkarpacia. W Brzeźnicy kierowca autobusu firmy Monis potrącił na pasach 15-letnią wówczas Dominikę. Skazano go dopiero cztery lata późnej, dzięki uporowi matki poszkodowanej. Jak się okazało, autobus miał m.in. skorodowane hamulce, choć trzy tygodnie wcześniej przeszedł przegląd. Częste kontrole autobusów firmy wykazują liczne usterki.

Do potrącenia Dominiki doszło 30 września 2016 roku w Brzeźnicy koło Dębicy.

 

- Wchodziłam na przejście, rozglądałam się i myślałam, że jest bezpiecznie. I dalej nic nie pamiętam. Ocknęłam się dopiero w szpitalu, nie wiedziałam, co się dzieje – opowiadała reporterom "Interwencji" Dominika, gdy pierwszy raz zajmowali się wypadkiem.

 

ZOBACZ: Śmiertelny wypadek na przejeździe. Pociąg potrącił motocyklistów

 

- Był uraz głowy, złamanie podstawy czaszki, stłuczenie płuc, uraz ucha z wylaniem krwi i stłuczenie mózgu – wymieniała Renata Skrzypek, matka Dominiki.

"Powinny być przerobione na żyletki"

Jak się okazało, autobus miał sporo wad technicznych. Trzy tygodnie wcześniej przechodził przegląd w stacji obsługi pojazdów. Jak wówczas ustalali reporterzy "Interwencji", również inne autobusy tej firmy miały w tym samym czasie różne usterki. Zarówno policja, jak i inspekcja transportu drogowego w latach 2012-2015 wielokrotnie zabierała dowody rejestracyjne pojazdom należącym do tego przewoźnika.

 

ZOBACZ: Jechali motocyklem i mieli wypadek. Szpitale odmawiały przyjęcia rannych. Obaj zmarli

 

- To są autobusy z lat 70. i 80., już dawno powinny być przerobione na żyletki. Ten przedsiębiorca jest właścicielem Monisu, przedsiębiorstwa komunikacyjnego, które świadczy usługi na tym terenie. Kupił PKS Dębica oraz stację diagnostyczną od nich – mówi Mateusz Skrzypek, brat potrąconej nastolatki.

 

Właściciel firmy przewozowej, Gustaw F. twierdził, że nic nie wie o niesprawnym, skorodowanym układzie hamulcowym. Nie chciał też wyjaśnić, jak to się stało, że stacja diagnostyczna pozwoliła, by z takimi hamulcami autobus jeździł po drogach.

Kierowca nie chce rozmawiać

Początkowo prokuratura zapowiadała ukaranie kierowcy, jednak ostatecznie dwukrotnie umorzyła przeciwko niemu postępowanie. Z tą decyzją nie zgodziła się matka poszkodowanej Dominiki i sama wniosła przeciwko niemu sprawę do sądu. Zarzuciła mu niezachowanie ostrożności. Po czterech latach zapadł prawomocny wyrok, co otwiera teraz drogę do odszkodowania.

 

- Sąd rejonowy, co potwierdził sąd okręgowy, stwierdził winę oskarżonego kierującego autobusem do przyczynienia się do wypadku drogowego i uznał go winnym. Skazał go prawomocnie na karę grzywny – informuje Tomasz Mucha z Sądu Okręgowego w Rzeszowie.

 

WIDEO: Materiał reporterów programu "Interwencji"

  

 

- Sprawiedliwości stało się zadość po mojej przeszło 4-letniej walce. Gdyby nie mój upór i determinacja, kierowca uniknąłby odpowiedzialności. Wtedy mogłam tylko liczyć na pomoc ze strony Telewizji Polsat - mówi Renata Skrzypek, matka Dominiki.

 

Skazany kierowca nie chce dziś rozmawiać o wypadku.

 

- Ciągle muszę się rehabilitować, jeździć na masaże, straciłam słuch w lewych uchu prawie całkowicie - wylicza następstwa wypadku Dominika Skrzypek, poszkodowana nastolatka.

Diagnosta kozłem ofiarnym?

Przed rzeszowskim sądem toczy się również sprawa przeciwko diagnoście, który kontrolował autobus trzy tygodnie przed wypadkiem. W pierwszej instancji diagnosta został skazany.

 

- Prokurator zarzucił oskarżonemu, że ten dopuścił pojazd do ruchu w sytuacji, kiedy ten stwarzał zagrożenie – informuje Tomasz Mucha z Sądu Okręgowego w Rzeszowie.

 

"Interwencji" udało się porozmawiać z diagnostą:

 

Reporter "Interwencji": Jak to możliwe, że dopuścił pan do ruchu autobus, który miał skorodowany układ hamulcowy?

 

Diagnosta: Sprawdzałem hamulec, hamulec był sprawny.

 

Reporter "Interwencji": Tego się nie da nie zauważyć? Te hamulce były skorodowane.

 

Adwokat diagnosty: Pan jest biegłym? Mamy zgromadzony materiał dowodowy, który wskazuje, że właściciel spółki dopuścił się wielu nieprawidłowości, jeśli chodzi o funkcjonowanie autobusów. Mój klient jest kozłem ofiarnym.

 

Zdaniem biegłego zeznającego w rzeszowskim sądzie, autobus, który potrącił Dominikę, miał szereg widocznych usterek. Pojazd nie powinien wyjechać ze stacji diagnostycznej z podbitym przeglądem.

 

"Podczas oględzin widziałem, że układ hamulcowy był niesprawny. Stwierdziłem pęknięcia przewodów hamulcowych" – zeznawał biegły. Zapytany przez sędziego, czy mogło się tak zdarzyć, że taki stan istniał w momencie badania przez diagnostę, odparł, że "powinien być widoczny podczas badań".

Niewiele się zmieniło

Mimo upływu lat w firmie Monis należącej do Gustawa F. niewiele się zmieniło. 8 marca 2019 roku w tym samym autobusie, który potrącił Dominikę, znów zawiodły hamulce. Autobus przemalowany w nowe barwy wiózł dzieci i wpadł do rowu. Okazuje się, że spora część floty tego przewoźnika nie powinna wyjeżdżać na drogi. Chcieli o to zapytać reporterzy "Interwencji", jednak w biurach firmy znajdujących się przy zajezdni nikogo nie zastali.

 

ZOBACZ: Tragiczny wypadek na Lubelszczyźnie. Nie żyje dwóch 19-latków

 

- Przewoźnik ten w latach 2016-2020 kontrolowany był 89 razy. W 46 przypadkach stwierdzono wątpliwości odnośnie stanu technicznego. Zatrzymano dowody, a w 13 przypadkach nie zostały dopuszczone do dalszej jazdy – informuje Paweł Jakobsze z Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Rzeszowie.

rsr/bas/ Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie